mordercy Zodiac

Riverside

W niedzielną noc, 30 października 1966 roku, na długo nim ktokolwiek usłyszał o Zodiaku, 18-letnia studentka - Cheri Jo Bates - została brutalnie zamordowana niedaleko parkingu przed biblioteką college'u w Riverside. Motywem nie wydawał się ani gwałt, ani rabunek - jej ubranie było nienaruszone, a jej portfel pozostał nietknięty.
Zabójca najpierw popsuł jej żółtozielonego volkswagena odcinając zapłon, a potem najwidoczniej czekał, aż Bates wróci do swojego samochodu i spróbuje go uruchomić. Zaoferował pomoc i udawał, że bez powodzenia coś tam majstruje przy silniku. Po tym podstępie prawdopodobnie zaproponował, że ją podwiezie i zwabił ją w ciemną uliczkę między dwoma pustymi domami. Spędzili tam jakieś półtorej godziny. Co tak naprawdę działo się przez ten czas - nie wiadomo, ale na koniec mężczyzna zaatakował ją zadając trzy ciosy w klatkę piersiową, jeden w plecy i siedem w szyję. Policja ustaliła, że narzędziem zbrodni był nieduży nóż z ostrzem o długości około 3,5 cala i szerokości około 0,5 cala, ale rany na szyi Bates były tak głębokie i brutalne, że morderca o mało co nie odciął jej głowy. Ponadto dusił ją, bił i ciął po twarzy. W odległości około dziesięciu stóp od ciała Bates odnaleziono obdrapany męski zegarek firmy Timex, z naderwanym paskiem, wskazujący godzinę 0:23. Na miejscu zbrodni znaleziono także odcisk buta rozmiar 10, włosy, krew i kawałki skóry na rękach ofiary i pod jej paznokciami. Wewnątrz i na zewnątrz jej samochodu stojącego około 60 metrów dalej, natrafiono również na tłuste odciski niezidentyfikowanych dłoni i palców. Choć bibliotekę zamknięto o 21:00, około 22:30 dwóch niezależnych świadków słyszało "najpierw przeraźliwy, a potem przytłumiony krzyk, a w jakieś dwie minuty później głośny warkot uruchamianego silnika". Ten czas zgadza się z opinią koronera i jest przyjmowany za czas jej zgonu.
Sądząc z tych szczegółów, morderstwo Cheri Jo Bates nie wydaje się niczym więcej, jak szczególnie okrutną zbrodnią w afekcie, popełnioną być może przez odtrąconego narzeczonego, byłego chłopaka albo kogoś, kto miał z nią coś wspólnego. Z pewnością prosty fakt, że Bates spędziła ponad godzinę późnym wieczorem z mężczyzną, który ją zamordował wskazuje na to, że znała go i ufała mu na tyle, by swobodnie z nim rozmawiać. Ale prawie dokładnie miesiąc po tym zdarzeniu sprawa przybrała zupełnie nowy, dziwaczny obrót.

Pierwszy list

29 listopada 1966 roku do policji i gazety Enterprise w Riverside zostały wysłane dwa egzemplarze anonimowego listu. Napisano go na przenośnej maszynie firmy Royal, czcionką Pica albo Elite. Był zatytułowany "Wyznanie", zaś pod tytułem znajdował się zwrot: "autorstwa", a za nim 12 kresek. Oba listy były napisane na kiepskiej jakości białym papierze, o szerokości 8 cali, obdartym z góry i z dołu na kształt kwadratu. Wysłano je z odosobnionej skrzynki pocztowej na zacisznej wsi, bez znaczka i adresu zwrotnego. Paru szczegółów zawartych w tych listach nigdy nie ujawniono. Detektywi w tamtym czasie byli zgodni co do ich autentyczności, choć ta opinia zmieniała się przez lata.


WYZNANIE

AUTORSTWA _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _

BYŁA MŁODA I PIĘKNA, TERAZ JEST MARTWA. NIE JEST PIERWSZA I NIE BĘDZIE OSTATNIA. NOCAMI MYŚLĘ O MOICH NASTĘPNYCH OFIARACH. MOŻE BĘDZIE TO ŚLICZNA BLONDYNKA, KTÓRA PRACUJE JAKO OPIEKUNKA DO DZIECI I KAŻDEGO WIECZORU OKOŁO SIÓDMEJ PRZECHODZI CIEMNĄ ULICZKĄ. A MOŻE BĘDZIE TO ZGRABNA BRUNETKA, KTÓRA W SZKOLE ŚREDNIEJ PARĘ RAZY NIE CHCIAŁA UMÓWIĆ SIĘ ZE MNĄ NA RANDKĘ. A MOŻE NIE BĘDZIE TO ŻADNA Z NICH. TAK CZY INACZEJ WYTNĘ JEJ KOBIECE NARZĄDY I POZOSTAWIĘ NA WIDOK CAŁEGO MIASTA. NIE UŁATWIAJCIE MI TEGO. TRZYMAJCIE SWOJE SIOSTRY, CÓRKI I ŻONY Z DALA OD ULIC I ALEJEK. CHERI JO BATES BYŁA GŁUPIA. SZŁA JAK OWCA PROWADZONA NA RZEŹ. NIE PODJĘŁA WALKI. ALE JA TAK. TO BYŁA DOBRA ZABAWA. NAJPIERW ODCIĄŁEM ZAPŁON. POTEM CZEKAŁEM NA NIĄ W BIBLIOTECE, A PO JAKICHŚ DWÓCH MINUTACH WYSZEDŁEM ZA NIĄ. DO TEGO CZASU AKUMULATOR JUŻ SIĘ ROZŁADOWAŁ. ZAOFEROWAŁEM POMOC. ROZMAWIAŁA ZE MNĄ BARDZO CHĘTNIE. POWIEDZIAŁEM JEJ, ŻE MÓJ SAMOCHÓD STOI NIEDALEKO I ŻE PODWIOZĘ JĄ DO DOMU. KIEDY ODDALILIŚMY SIĘ OD BIBLIOTEKI, POWIEDZIAŁEM, ŻE JUŻ CZAS. ZAPYTAŁA: "JUŻ CZAS NA CO?". "NA TWOJĄ ŚMIERĆ" - ODPOWIEDZIAŁEM. ZŁAPAŁEM JĄ ZA SZYJĘ, JEDNĄ RĘKĄ ZATYKAJĄC JEJ USTA, A DRUGĄ PRZYKŁADAJĄC NÓŻ DO JEJ SZYI. SZŁA BARDZO POSŁUSZNIE. CZUŁEM JEJ CIEPŁE I JĘDRNE PIERSI, ALE W MOJEJ GŁOWIE BYŁO TYLKO JEDNO. ODPŁACIĆ JEJ ZA TO, ŻE PRZEZ CAŁE LATA ODPRAWIAŁA MNIE Z KWITKIEM. MIAŁA CIĘŻKĄ ŚMIERĆ. WIERCIŁA I WYRYWAŁA SIĘ KIEDY JĄ DUSIŁEM, A JEJ USTA DRŻAŁY. KRZYKNĘŁA, A JA KOPNĄŁEM JĄ W GŁOWĘ, ABY JĄ UCISZYĆ. WBIŁEM W NIĄ NÓŻ, ZŁAMAŁ SIĘ. DOKOŃCZYŁEM ROBOTĘ PODRZYNAJĄC JEJ GARDŁO. NIE JESTEM CHORY. JESTEM SZALONY. GRA JESZCZE SIĘ NIE SKOŃCZYŁA. OPUBLIKUJCIE TEN LIST, ABY KAŻDY MÓGŁ GO PRZECZYTAĆ. BYĆ MOŻE TO URATUJE ŻYCIE JAKIEJŚ DZIEWCZYNIE SPACERUJĄCEJ ALEJKĄ. ALE TO ZALEŻY OD WAS. TO WY BĘDZIECIE JĄ MIELI NA SUMIENIU. NIE JA. TAK, WYKONAŁEM TAMTEN TELEFON TAKŻE Z MYŚLĄ O WAS. TO BYŁO TYLKO OSTRZEŻENIE. MIEJCIE SIĘ NA BACZNOŚCI... WŁAŚNIE TERAZ POLUJĘ NA WASZE KOBIETY.

DO NACZELNIKA POLICJI

DO GAZETY ENTERPRISE

Na żadnej z kopert nie było pełnego adresu; zostały one zaadresowane flamastrem w następujący sposób:


Daily Enterprise
Riverside Calif
Attn: Crime

Homicide Detail
Riverside



Na kopercie wysłanej do RPD Homicide Detail znaleziono odcisk palca, ale nigdy nie powiązano go z żadnym podejrzanym i nie wiadomo, czy należał on do autora listu, listonosza, czy policjanta.
Liczne rany na rękach i ramionach Bates, a także kawałki skóry i włosów znalezione pod jej paznokciami przeczą stwierdzeniu zabójcy, że "nawet nie próbowała się bronić". Ponadto raport z sekcji zwłok i ostatnie oświadczenia detektywów z RPD jednomyślnie stwierdzają, że nóż nie złamał się w jej ciele. Samochód Bates rzeczywiście został uszkodzony w wyżej opisany sposób, ale nie zostało to w pełni ujawnione przez media. Mimo że władze nigdy nie podały szczegółów rozmowy telefonicznej, wspomnianej pod koniec listu, badacz Tom Voigt sugeruje, że telefon miał miejsce raczej w Riverside Press, niż na policji i dlatego został źle zrozumiany i zignorowany.
Listy zostały dostarczone tego samego dnia, w którym je wysłano. Następnego dnia, 30 listopada, zarówno Enterprise, jak i lokalna policja przedłożyły swoje kopie kontrolerowi poczty w Riverside, który z kolei zawiadomił Federalne Biuro Śledcze. Morderstwo nie jest przestępstwem federalnym, ale groźby zawarte w liście tak i w związku z tym FBI przez krótki czas rozważało włączenie się do śledztwa. Jednak dopóki groźby nie były skierowane pod adresem żadnej konkretnej osoby, władze federalne nie mogły pomóc w dochodzeniu. W niewyjaśnionych okolicznościach to, co wyglądało na fotokopię "Wyznania" zostało załączone do raportu FBI odtajnionego w latach dziewięćdziesiątych, ale maszynopis i liczba słów w linijkach różniły się od tych w dobrze znanej wersji listu, leżącej na biurkach detektywów i dziennikarzy.

Kolejny list

W pół roku po śmierci Bates, do Riverside Press, policji i ojca ofiary wysłano prawie identyczne egzemplarze innego listu, tym razem napisanego ołówkiem na papierze listowym w linie. Zamiast podpisu, na dwóch listach znajdował się symbol przypominający literę Z połączoną z cyfrą 3 - stało się to znakiem rozpoznawczym Zodiaka. Koperty zostały wysłane za pokaźną opłatą pocztową - w tym przypadku, na obu naklejono dwa czterocentowe znaczki. Listy wysłane do policji i Press brzmiały następująco:


BATES MUSIAŁA UMRZEĆ
BĘDZIE ICH WIĘCEJ



W egzemplarzu bez symbolicznego podpisu, wysłanym do Josepha Bates'a, zastąpiono nazwisko "Bates" słowem "ona". Na liście wysłanym do Departamentu Policji w Riverside natrafiono na odcisk palca, ale jego pochodzenie nie jest znane i nigdy nie powiązano go z żadnym podejrzanym.
W połowie kwietnia 1967 roku, dozorca w bibliotece RCC odnalazł wiersz napisany na spodzie szkolnej ławki. Ławka leżała w magazynie od niepamiętnych czasów, ale niedawno otrzymane listy ze słowami: "Bates musiała umrzeć" sprawiły, że wielu detektywów było przekonanych, iż wiersz opisuje mordercę Bates i został przez niego napisany. Jednak kilku z nich zauważyło, że styl i ton wiersza wskazują inaczej: jedna teoria mówi, że jakiś student napisał go po nieudanej próbie samobójczej. Można dyskutować o podobieństwie pisma do trzech notatek o Bates czy jakimkolwiek innego listu Zodiaka. Data pochodzenia wiersza jest niejasna, więc cała sprawa pozostaje otwarta na interpretację. Wiersz brzmiał tak:


Struta życiem/ niegotowa na śmierć
zraniona
czysta.
jeśli czerwona/
czysta.
krew tryska,
kapie,
rozlewa się;
na całą jej nową
sukienkę
no cóż
i tak
była czerwona.
życie przechodzi
w niepewną śmierć.
ona
nie umrze
tym razem
ktoś ją znajdzie.
tylko zaczekać
do następnego razu.
rh



Zagadkowy podpis "rh" mógł być odniesieniem do ówczesnego szefa RCC - R.H. Bradshaw'a.

Spekulacje

W ślad za morderstwem Bates, policjanci z Riverside pracujący nad sprawą przyjęli założenie, że Bates znała swojego zabójcę albo przynajmniej, że zabójca znał ją. Z kręgu podejrzanych wyłonili nawet tego najbardziej prawdopodobnego - byłego chłopaka załamanego ich zerwaniem i urażonego jej rozkwitającym związkiem z jakimś futbolistą. Pomimo to, kiedy sprawa Zodiaka wybuchła w mediach jesienią 1969 roku, naczelnik RPD - L.T. Kinkead wysłał 3-stronnicowe streszczenie lokalnego morderstwa i zdarzeń, które po nim nastąpiły do detektywów w Napa i San Francisco. Jednak jego list został w dużej mierze zlekceważony. Dopiero kiedy w 1970 roku Paul Avery z Chronicle w San Francisco zwołał spotkanie z udziałem tych detektywów, zaczęto brać pod uwagę, że sprawcą może być nieuchwytny seryjny morderca z Bay Area, choć nawet wtedy kapitan Irwin Cross "wyraził wątpliwość, że to Zodiak odpowiada za zbrodnię".
Mimo pewnych podobieństw między tym, co nastąpiło po morderstwie Cheri Jo Bates i innymi morderstwami, które później miały miejsce w Bay Area w San Francisco, opinia Departamentu Policji z Riverside i większości innych detektywów jest taka, że zdarzenia z Riverside i Bay Area nie są powiązane. Jednak co do tego, kto jest autorem listów z 1966 i 1967 roku i czy zostały one napisane przez tą samą osobę - zdania są podzielone.

Vallejo

Biuro Szeryfa w Solano County, sprawa numer V-25564
Departament Policji w Vallejo, sprawa numer 243146

Vallejo i Benicia leżą na północ od San Pablo Bay i Carquinez Strait, około 20 mil na północny wschód od San Francisco. Pod koniec lat 60-tych ten obszar był praktycznie niezamieszkały i nawet teraz tylko kilka dróg przecina jałową przestrzeń południowego Solano County nad autostradą Vallejo-Benicia. Jedną z nich jest Lake Herman Road, biegnąca od wschodniego Vallejo do północnej Benicii.
O 21:00, w piątek, 20 grudnia 1968 roku, widziano jak jasny czterodrzwiowy samochód, prawdopodobnie Chevrolet Impala, został zaparkowany niedaleko stacji benzynowej przy Lake Herman Road, na wschód od Lake Herman. Ten sam pojazd był widziany tam także około 22:00 przez innego świadka. W międzyczasie młody mężczyzna i jego przyjaciółka zaparkowali w tym samym miejscu, kiedy to samochód jadący na zachód w kierunku Vallejo najpierw zatrzymał się w odległości kilku jardów od ich auta, a potem zaczął powoli zbliżać się w ich stronę. Oboje mieli tak złe przeczucia, że natychmiast stamtąd odjechali i wyruszyli w kierunku Benicii. Pojazd jechał za nimi do pierwszego zjazdu, a następnie udał się Lake Herman Road na wschód.
O 23:10 David Arthur Faraday i Betty Lou Jensen, którzy zaparkowali w tej samej okolicy, zostali zastrzeleni niedaleko brązowego Ramblera Faradaya. Przedtem powiedzieli rodzicom Betty Lou, że jadą na koncert bożonarodzeniowy, ale zamiast tego skręcili w odosobnioną uliczkę dla zakochanych. Spędzili tam niecałą godzinę, gdy ktoś zjechał na pobocze, wysiadł ze swojego samochodu i zaczął strzelać w stronę ich pojazdu. Zabójca był uzbrojony albo w karabin kaliber 22 albo, co jest bardziej prawdopodobne, w pistolet naładowany amunicją kaliber 22. Na podstawie odcisków stóp i analizy balistycznej podejrzewano, że morderca ostrzelał najpierw tył samochodu, prawą tylną szybę, następnie lewe tylne koło, a potem przeszedł do lewego przedniego koła. Dwoje nastolatków wygramoliło się na zewnątrz przez drzwi od strony pasażera.
16-letnia Betty Lou Jensen wydostała się z samochodu i zaczęła biec w kierunku drogi; jej ciało znaleziono niecałe 10 metrów od tylnego zderzaka. W jej plecach tkwiło pięć kul - śmiertelna seria biegła z prawej strony, od miejsca między piątym i szóstym żebrem w dół aż do miednicy. Wskazywało to, że albo zabójca potrafił posługiwać się bronią albo strzelał do Betty, gdy ta leżała ranna, ponieważ raport koronera stwierdza, że strzały padły z odległości nie większej niż 3 metry. W każdym razie, wbrew obiegowym opinion sprawca tego konkretnego morderstwa nie był strzelcem wyborowym, ani nawet nie umiał zbyt dobrze obchodzić się z bronią zważywszy, że dwie kule nie dosięgły rannej dziewczyny, kiedy uciekała. David Arthur Faraday został zabity jednym strzałem w głowę; badacz Mike R. z NJ zwraca uwagę, że ułożenie ciała Faraday'a, ze stopami chłopca przy tylnym kole i resztą jego ciała ułożoną względem maski samochodu pod kątem około 45 stopni wskazuje, że nie został on zabity w chwili, gdy próbował wydostać się przez drzwi, ale raczej kiedy stał przy prawym tylnym kole. W sumie padło 10 strzałów, ale odnaleziono tylko osiem kul.
Cały epizod rozegrał się w ciągu kilku minut, a zabójca opuścił miejsce zbrodni natychmiast po dokonaniu morderstw. Ustalono to na podstawie rekonstrukcji zdarzeń powstałej z zeznań kilku świadków przejeżdzających przez tą okolicę między 21:00 a 23:15. Jeden z tych świadków - Stella Borges - być może widziała nawet samochód zabójcy, opisywany jako jasny Chevrolet, jadący w kierunku Benicii, krótko przed tym, jak znalazła zwłoki Betty Lou Jensen i Davida Arthura Faraday'a.
Mimo wszelkich starań zastępcy szeryfa z Solano County - sierżanta Lesa Lundblad'a, pomocy sześciu miejscowych jednostek organów ścigania i nagrody ufundowanej przez uczniów ze szkół, do których chodziły ofiary, mordercy nigdy nie schwytano. Robert Graysmith, autor książki pt. "ZODIAC", napisał: "Nie było żadnych świadków, żadnych motywów i żadnych podejrzanych".

Ferrin i Mageau

Sześć miesięcy później, w sobotę 5 lipca 1969 roku, krótko po północy, 22-letnia Darlene Elizabeth Ferrin i 19-letni Michael Renault Mageau zostali postrzeleni, gdy siedzieli w samochodzie Ferrin na parkingu przed Blue Rock Springs Golf Course. Następnego dnia Mageau zeznał na policji, że jakieś pół godziny przed tym zajściem Ferrin podwoziła go do domu i właśnie zamierzali coś przekąsić, kiedy Darlene powiedziała, że chce z nim o czymś pogadać. Na propozycję Michaela dziewczyna zawróciła na Springs Road i pojechała na wschód do parku Blue Rock Springs w Benicii - miejsca cieszącego się popularnością wśród miejscowych nastolatków, spacerujących tam po zmroku.
Darlene zgasiła światła i wyłaczyła silnik, tylko radio nadal grało. Po zaledwie kilku minutach na parking podjechały trzy samochody. W środku siedziało kilkoro nastolatków - śmiali się, wrzeszczeli i rzucali petardy. Niedługo potem odjechali i Ferrin i Mageau znowu zostali sami. Ale około północy inny pojazd wjechał na parking od strony Vallejo. Jego kierowca wyłączył światła i zatrzymał się niedaleko auta Ferrin, po lewej stronie, w odległości jakichś 2 metrów. Samochód, brązowy Falcon rocznik '58 albo '59, stał tam przez moment i Michael zapytał Darlene, czy zna kierowcę, na co ona odpowiedziała: "Oh, nieważne". Mageau powiedział później, że nie był pewny, czy to znaczy "tak" czy "nie", ale zanim zdążył zadać dalsze pytania, samochód odjechał i popędził z powrotem w kierunku Vallejo.
Jednak po jakichś pięciu minutach brązowy pojazd wrócił na parking i zatrzymał się za Ferrin i Mageau, po prawej stronie, w odległości około 3 metrów. Tym razem kierowca pozostawił światła włączone i wysiadł z auta z latarką. Przysłaniając twarz i świecąc prosto na nich, podszedł w milczeniu do drzwi od strony pasażera. Z jego zachowania Mageau wywnioskował, że może on być policjantem i już sięgał po swój dowód osobisty, kiedy mężczyzna wyciągnął pistolet i oddał w ich kierunku pięć strzałów. Najpierw wycelował w Michaela, trafiając go w twarz i inne części ciała: przy tak bliskiej odległości, kilka kul przeszło na wylot i dosięgło Darlene. Podsycony bólem i adrenaliną, Michael przeskoczył na tylne siedzienie, dostając postrzał w lewe kolano. Wtedy napastnik wycelował w Darlene, trafiając ją w oba ramiona, a gdy się odwróciła także w plecy. Michaelowi strzały wydały się tak ciche, jakby były oddane przez tłumik, ale mieszkający w pobliżu George Bryant słyszał zarówno wcześniejsze petardy, jak i strzały i stwierdził, że odgłosy wystrzałów były dużo głośniejsze.
Po tej serii strzałów zabójca wracając do swojego samochodu usłyszał, że Mageau zaczął krzyczeć - albo z bólu, albo z wściekłości. Podszedł do pojazdu Ferrin i oddał dwa dodatkowe strzały do każdej z ofiar, po czym jak gdyby nigdy nic odwrócił się i wrócił do swojego auta. Michael mógł przyjrzeć się twarzy mordercy z profilu i opisał go jako niskiego, o wzroście około 5 stóp i 8 cali, ale bardzo dobrze zbudowanego. Chociaż "nie był tłusty", mężczyzna ważył co najmnniej 195 funtów i miał dużą twarz. Pomimo strasznego bólu, Michael był nadal przytomny i zdołał włączyć światła awaryjne, próbując wezwać pomoc. Następnie otworzył drzwi od strony pasażera i wypadł na zewnątrz. Stamtąd obserwował, jak napastnik odpala silnik, wykręca samochód i odjeżdża w stronę Vallejo. Chociaż Zodiak stwierdził później w liście, że po napadzie jechał z przepisową prędkością, zarówno Mageau jak i George Bryant zeznali, że opuścił on miejsce zbrodni na pełnym gazie.
Wkrótce przybyła karetka i kilka wozów policyjnych, wezwanych przez paru nastolatków, którzy znaleźli samochód i ofiary, ale ich pomoc była za mała i za późna dla Darlene - dziewczyna zmarła w karetce. Michael trafił prosto na salę opeacyjną, Darlene nie miała tyle szczęścia: w szpitalu Kaiser Foundation za czas jej zgonu przyjęto godzinę 00:38.

Rozmowy telefoniczne

Mimo że zabójca stwierdził później, iż popełnił przestępstwo z użyciem pistoletu Lager kaliber 9mm, ten rodzaj broni był wyposażony w magazynek na osiem kul, a morderca oddał co najmniej dziewięć strzałów nie załadowywując broni. Co prawda od pewnego czasu można było dostać 32-kulowe magazynki do Lugera, ale policja z Vallejo była przekonana, że narzędziem zbrodni był w rzeczywistości Browning High-Power kaliber 9mm z magazynkiem na trzynaście kul. Jednak w tamtym czasie było dostępnych kilka pistoletów na 9 kul kaliber 9 mm i równie dobrze mógł to być któryś z nich.
Kilkoro bliskich znajomych Ferrin zeznało, że na parę miesięcy przed śmiercią ktoś mógł ją śledzić, albo przynjamniej złożyć jej kilka nie zapowiedzianych wizyt; pisarz Robert Graysmith twierdzi, że Darlene znała swojego zabójcę. Jednak większość oficerów śledczych było innego zdania, podobnie jak mąż zamordowanej - Dean Ferrin, który oświadczył później, że nie zauważył nic niezwykłego czy niepokojącego w zachowaniu swojej żony w miesiącach poprzedzających jej śmierć. Rzekomym "prześladowcą" był prawdopodobnie George Waters, mieszkaniec Vallejo, kilkakrotnie odtrącony przez Darlene, czego podobno nie przyjął na spokojnie. Waters został wkrótce namierzony i przesłuchany przez detektywów, którzy ustalili, że w nocy 4 lipca oglądał ze swoją żoną pokaz sztucznych ogni, a w czasie kiedy dokonano morderstwa był razem z nią w domu. Opowieści, że Ferrin i/albo Mageau znali jedną lub więcej ofiar Zodiaka są całkowicie nie potwierdzone, tak jak plotki, iż Mageau mógł ukrywać coś odnośnie tożsamości czy motywu mordercy. Relacjonując wydarzenia tamtej nocy, zarówno policji, jak i prasie, Michalel opowiadał o nieznajomym mężczyźnie, który w milczeniu podszedł do samochodu i zaczął strzelać. Te i inne szczegóły powtarzały się we wszystkich nagranych rozmowach z Mageau, czy to zaraz po tragicznym zajściu, kiedy jeszcze był w strasznym szoku, czy to w szpitalu, kiedy znajdował się pod wpływem silnych leków, czy też w światłach reflektorów niezdrowej lokalnej sławy.
Jedynym sygnałem, że Ferrin mogła znać zabójcę - albo że on mógł znać ją - były dwa głuche telefony wykonane do domu Darlene krótko po morderstwie. Jednak jeden z przyjaciół rodziny stwierdził, że to mógł dzwonić Leo - brat Darlene, który czekał na wieści od niej w pewnej sprawie.
O 12:40 w Kwaterze Głónej Policji w Vallejo zadzwonił telefon. Głos w słuchawce był dojrzały i bez akcentu, a nieznajomy mówił równo i płynnie, tak jakby czytał z kartki. Od pierwszej chwili policjant próbował dowiedzieć się kim jest anonimowy rozmówca i skąd dzwoni, ale ten nie dał sobie przerwać i powiedział: "Chcę zgłosić podwójne morderstwo. Jeśli pojedziecie Columbus Parkway jedną milę na wschód do parku narodowego, znajdziecie dzieciaki w brązowym samochodzie. Zostały zastrzelone z Lugera kaliber 9mm. Zabiłem też tych z zeszłego roku. Żegnam".
W książce "ZODIAC" Roberta Graysmith'a zawarta jest scena, w której dzwoniący odkłada słuchawkę, ale ku swojemu zaskoczeniu otrzymuje telefon zwrotny z centali policyjnej. To rzekomo przykuło uwagę przypadkowego przechodnia, który widział jak rozmówca odkłada słuchawkę, wychodzi z budki telefonicznej i odjeżdża brązowym samochodem. Ten świadek, opisany w późniejszym liście od zabójcy, był daremnie poszukiwany zarówno przez policję, jaki i lokalne media. Wskazuje to, że Zodiak mógł po prostu naprowadzić na fałszywy trop, żeby narobić trochę zamieszania. Kiedy policja namierzyła nieznajomego okazało się, że rozmówca dzwonił z budki przy Tuolumne Street i Springs Road, jedynie kilka bloków dalej od biura szeryfa w Vallejo.

Zagadkowa wiadomość

Kilka tygodni później, 31 lipca 1969 roku, do Examiner i Chronicle w San Francisco oraz do Times-Herald w Vallejo trafiły listy opisujące morderstwa w Vallejo. Do każdego z nich załączona była jedna trzecia tajemniczego znaku. Do 1 sierpnia każda z gazet miała opublikować na swojej stronie tytułowej otrzymany fragment. Zeznania nadawcy były podparte nie tylko doskonałą znajomością obydwu miejsc zbrodni, ale także zapowiedzią dalszych morderstw, jeśli jego żądania nie zostaną spełnione. Choć każdy list był sformułowany nieco inaczej, wszystkie one zgadzały się w najistotniejszych sprawach i były podpisane charakterystycznym dla Zodiaka symbolem. Ten, który został wysłany do Times-Herald w Vallejo brzmiał tak:


Szanowna Redakcjo

To ja zamordowałem tych 2 nastolatków w zeszłe święta w Lake Herman i tę dziewczynę 4 lipca. Aby to udowodnić, podaję kilka faktów, które znam tylko ja i policja.

Boże Narodzenie
1. Użyto amunicji typu Super X
2. Padło 10 strzałów
3. Chłopak znajdował się przy tyle samochodu
4. Dziewczyna leżała w kierunku na zachód od prawej tylnej strony samochu

4 lipca
1. Dziewczyna miała na sobie wzorzystą bieliznę
2. Chłopak został postrzelony w kolano
3. Użyto amunicji typu Western

Załączam pierwszą część pewnego szyfru. Pozostałe dwa jego fragmenty zostały wysłane do S.F. Examiner i the S.F. Chronicle.

Chcę, żebyście opublikowali ten szyfr na swojej stronie tytułowej najpóźniej w piątek po południu, 1 sierpnia br. Jeśli tego nie zrobicie, od piątkowej nocy przez cały weekend będę kontynuował brudną robotę. Będę krążył po okolicy i wystrzelam wszystkich błąkających się ludzi i samotne pary, a potem wyruszę dalej, aż zabiję co najmnniej 12 osób.



List mordercy do the Chronicle był podobny, ale dostarczał dodatkowego bodźca do opublikowania kodu: "Ten szyfr" - napisał nadawca - "kryje moją tożsamość". 3-częściowy kryptogram został rozszyfrowany w niecały tydzień przez pewnego nauczyciela akademickiego i jego żonę z North Salinas w CA. Mimo to nie udało się zidentyfikować zabójcy. Ich rozwiązanie dostarczone 8 sierpnia Departamentowi Policji, zostało zweryfikowane przez Jednostkę Kryptograficzną w Skaggs Island Naval Communications Center i opublikowane 9 sierpnia przez the San Francisco Chronicle i the Vallejo Times-Herald.


LUBIĘ ZABIJAĆ LUDZI, BO TO ŚWIETNA ZABAWA TO ZABAWNIEJSZE NIŻ POLOWANIE W LESIE NA DZIKIE ZWIERZĘTA, BO CZŁOWIEK JEST NAJNIEBEZPIECZNIEJSZYM ZE WSZYSTKICH ZWIERZĄT ZABIJANIE DOSTARCZA MI NAJBARDZIEJ EKSCYTUJĄCYCH DOZNAŃ TO NAWET LEPSZE NIŻ ROMANS Z DZIEWCZYNĄ NAJLEPSZE W TYM WSZYSTKIM JEST TO, ŻE KIEDY UMRĘ NARODZĘ SIĘ NA NOWO W RAJU I WSZYSCY, KTÓRYCH ZABIŁEM ZOSTANĄ MOIMI NIEWOLNIKAMI NIE ZDRADZĘ WAM SWOJEGO IMIENIA, BO BĘDZIECIE PRÓBOWALI POWSTRZYMAĆ MNIE PRZED ZBIERANIEM NIEWOLNIKÓW NA MOJE ŻYCIE POZAGROBOWE EBEORIETEMETHHPITI


Policjanci z Vallejo i San Francisco sprawdzili listy z szyfrem w poszukiwaniu odcisków palców, ale nie znaleźli ani jednego. Tak jak w przypadku morderstwa Cheri Joe Bates, lokalna policja zwróciła się do FBI z prośbą o pomoc w śledztwie i oznajmiła, że zainteresowanie się sprawą przez federalnych jest niejako ich obowiązkiem. Wiele raportów FBI stwierdza że zainteresowanie tą sprawą zostało wymuszone.

Zodiak

10 sierpnia, dzień po tym, jak ujawniono rozwiązanie zagadki, do policji w Vallejo został wysłany anonimowy list z kluczem do kryptogramu. Stempel pocztowy pochodził z San Francisco, a kopertę zaadresowano na nazwisko sierżanta z Departamentu Policji. Klucz napisano na białej kartce papieru, do której została dołączona krótka notatka wyrażającą nadzieję, że "załączony klucz okaże się pomocny w sprawie autora zaszyfrowanego listu". Notataka była podpisana "zaniepokojony mieszkaniec". W raporcie FBI klucz opisano jako "generalnie ważny" i "w dużej mierze dokładny", ale nic w tym dziwnego, bo autor prawdopodobnie przeczytał opis w gazecie i po prostu stworzył swój własny klucz litera po literze. Na kopercie znaleziono odcisk dłoni, ale nigdy nie powiązano go z żadną konkretną osobą.
Do 2 sierpnia opublikowano wszystkie trzy części szyfru. "Nie jesteśmy przekonani, że list został napisany przez mordercę, ale mogło tak być" - powiedział Jack E. Stiltz, szef policji w Vallejo, prosząc o następny list "z kolejnymi faktami, które by to udowodniły". W odpowiedzi, 1 albo 2 października do the San Francisco Examiner został wysłany drugi list, a otrzymano go 4 sierpnia. To właśnie w tym 3-stronnicowym liście zabójca po raz pierwszy nazwał siebie "Zodiakiem".


Tu Zodiak.

W odpowiedzi na wasze prośby o więcej szczegółów odnośnie dobrej zabawy, jaką miałem w Vallejo, z wielką radością dostarczam wam kolejne dowody. A tak przy okazji, czy policjanci dobrze bawili się odszyfrowując kod? Jeśli nie, powiedzcie im, żeby nie tracili optymizmu; kiedy go rozgryzą, będą mnie mieli.

4 lipca: nie otworzyłem drzwi od samochodu. Okno było uchylone. Kiedy zacząłem strzelać, chłopak siedział na przednim siedzeniu. Kiedy strzeliłem mu w głowę, przeskoczył na tył, chybiłem. Wylądował na tylnym siedzeniu, potem na podłodze kopiąc gwałtownie nogami; to dlatego postrzeliłem go w kolano. Nie odjechałem z miejsca zbrodni z piskiem opon, na pełnym gazie, jak to podała gazeta z Vallejo. Odjechałem powoli, aby nie wzbudzać podejrzeń. Mężczyzna, który powiedział policji, że mój samochód był brązowy to 40-45 -letni Murzyn, kiepsko ubrany. Stałem w tej budce i gawędziłem sobie z gliną z Vallejo, kiedy on przechodził obok. Kiedy odłożyłem słuchawkę ten cholerny telefon zaczął dzwonić i to zwróciło jego uwagę na mnie i na mój wóz.

Zeszłoroczne Święta: W tym przypadku policjanci dziwili się, jak mogłem postrzelić i pobić moje ofiary w ciemności. Nie stwierdzili tego wprost, ale zasugerowali to, mówiąc, że to była bardzo jasna noc i że mogłem widzieć odblaski petard na horyzoncie. Bzdura, okolica jest otoczona przez wysokie wzgórza i drzewa. Przymocowałem małą latarkę do lufy pistoletu. Jeśli skierujecie strumień światła na ścianę lub sufit, w jego centrum zobaczycie czarny albo szary punk, około 3 do 6 cali na skos. Kiedy przymocujecie latarkę do lufy pistoletu, kula uderzy w środek czarnego punktu w świetle. Jedyne co musiałem zrobić, to opryskać ich jakby to był wąż wodny; nie musiałem używac celownika. Nie byłem szczęśliwy widząc, że nie pojawiłem się na pierwszej stronie.

Bez adresu



Przy pierwszym badaniu listów policji nie udało się pomyślnie wykorzystać odcisków palców; być może dlatego ten ostatni list został przekazany bezpośrednio do laboratorium kryminalnego FBI, gdzie ustalono, że list napisano na papierze firmy Woolworth's "Fifth Avenue". W laboratorium znaleziono przydatne odciski palców na drugiej i trzeciej stronie, ale nigdy nie powiązano ich z podejrzanym.

Jezioro Berryessa

Biuro Szeryfa w Napa County, sprawa numer 105907

Następny atak miał miejsce w sobotę, 27 września 1969 roku, na zachodnim brzegu jeziora Berryessa, jakieś 96 km na północny wschód od San Francisco w Napa County. Około 15:00 trzy młode kobiety z Angwin właśnie wjechały na parking niedaleko jeziora, kiedy mężczyzna kierujący jasnoniebieskim, dwudrzwiowym Chevroletem na kalifornijskich numerach rejestracyjnych, prawdopodobnie rocznik 1966, zatrzymał się za nimi, podjechał nieco bliżej, po czym zaparkował tuż obok ich samochodu. Nie opuszczając swojego auta, siedział ze spuszczonym wzrokiem, tak jakby coś czytał.
Kobiety poszły nad jezioro i opalały się przez jakieś pół godziny, gdy spostrzegły, że obserwuje je ten sam mężczyzna. Opisały go później jako "starannie ostrzyżonego i o miłej aparycji". Mierzył około 180 cm wzrostu i ważył ponad 90 kg, miał krótkie ciemne włosy z przedziałkiem na boku. Był ubrany w czarną bluzę z krótkim rękawem, założoną na koszulkę i w ciemnoniebieskie albo czarne spodnie. Przyglądał się im w milczeniu przez dobre 20 minut, paląc papierosy, potem odszedł. Kiedy kobiety wróciły do swojego samochodu około 16:30, wozu nieznajomego już nie było.
Biuro Szeryfa w Napa County przez krótki czas badało inne spotkanie nad jeziorem. Miało ono miejsce około 18:30, kiedy miejscowy dentysta i jego syn spostrzegli mężczyznę spacerującego w pobliżu miejsca zbrodni, który w dużej mierze odpowiadał opisowi sporządzonemu przez młode kobiety. Gdy nieznajomy spostrzegł ojca i syna i zorientował się, że został zauważony, odwrócił się i odszedł. Początkowo podejrzewano, że mógł on być zamieszany w następny atak Zodiaka, ale detektywi ustalili, że nie miał w pobliżu samochodu i nie mógłby przybyć na miejsce na czas zbrodni.

Shepard i Hartnell

Cecelia Ann Shepard i Bryan Calvin Hartnell, dwoje studentów collegu, którzy wybrali się na spontaniczną wycieczkę poza Angwin, o zmierzchu byli w trakcie pikniku na Twin Oak Ridge, półwyspie na zachodnim brzegu jeziora, kiedy podszedł do nich nieznajomy mężczyzna. Miał około 180 cm wzrostu, ciemne włosy i był dobrze zbudowany, nosił ciemną kurtkę i ciemne, niechlujne ubranie. Cecelia, która zobaczyła go pierwsza, zapamiętała, że nosił okulary. Bryan dodał, że "mógł mieć około trzydziestu lat i niczym nadzwyczajnym się nie wyróżniał".
Zanim podszedł do nich, najpierw ukrywał się za jednym z pobliskich drzew, a następnie wyłonił się w odległości około 6 metrów. Na głowie miał dziwaczny, czterorożny, czarny kaptur. Do kaptura przyszyty był śliniak, sięgający mężczyźnie prawie do pasa. Na śliniaku wyszyty był ten sam wzór, który pojawił się w 3-częściowym kryptogramie i w zawierającej go korespondencji i służył za podpis Zodiaka w większości wysłanych przez niego listów. W kapturze wycięte były otwory na oczy i usta, przez które Hartnell ujrzał przelotnie tłuste, brązowawe włosy. Dla ukrycia tożsamości zabójca założył ciemne okulary. Przy pasku nosił długi nóż w drewnianej pochwie i pustą skórzaną kaburę. W prawej ręce trzymał duży półautomatyczny pistolet i celował nim w Cecelię i Bryana.
"Chcę pieniędzy i kluczyków do samochodu", powiedział spokojnym, monotonnym głosem. "Potrzebuję waszego wozu, żeby dostać się do Meksyku". Hartnell podał mu kluczyki do Volkswagena i wszystkie drobne z portfela. Nieznajomy włożył monety do kieszeni i rzucił kluczyki na piknikowy koc, po czym schował broń do kabury. Aby wyjść z tego bez szwanku, Bryan nieśmiało zaproponował mężczyźnie pomoc, na co ten odparł, "Nie. Czas ucieka." Potem powiedział, że jest skazańcem zbiegłym z więzienia na północno zachodnim wybrzeżu Pacyfiku, że zabił tamtejszego strażnika i że "miał kradziony samochód i nic do stracenia". "Jestem kompletnie spłukany".
Choć powszechnie podaje się, że zabójca wspomniał miasto Deer Lodge w Montanie, to z wiarygodnego źródła wynika, że stanem tym nie była Motana tylko Colorado. W swoim pierwszym wywiadzie, poważnie ranny Hartnell przyznał, że nie pamięta dokładnej nazwy miasta, ale że "była ona dwuczłonowa, jak Fern Lock czy coś takiego." Przeprowadzający rozmowę zasugerował "Lodge" na co Bryan przytaknął. Na "Deer Lodge" wskazywano następnie jako na miasto na północnym zachodzie z więzieniem federalnym, a ofiara stwierdziła, "Sądzę, że to mogło być to". Późniejsze dochodzenie wśród północno zachodnich władz ujawniło, że nie miały tam miejsca ucieczka z więzienia czy morderstwo. Hartnell, który przeżył atak zeznał, że w głosie mordercy nie było niczego niezwykłego, nie brzmiał ani jak wysoce wykształcony, ani jak analfabeta, mówił z dziwnym akcentem, przeciągając samogłoski.
Nadal licząc na załagodzenie sprawy, Hartnell próbował uspokoić mężczyznę. Rozmawiali przez kilka minut na temat auta, po czym nieznajomy sięgnął po broń i rozkazał Cecelii związać Bryana. Chłopak wzdrygnął się na samą myśl, a napastnik zaczął krzyczeć, "Na ziemię! I to już!" Dziewczyna zrobiła jak kazał, a nawet wyjęła portfel i rzuciła mu go, ale nie zwrócił na to uwagi. Zamaskowany mężczyzna związał ją i zacisnął więzy, którymi skrępowany był Bryan. W tym momencie chłopak zauważył, że napastnikowi drżą ręce i że jest bardzo zdenerwowany. "Mam zamiar was zadźgać", powiedział nieznajomy.

"Nie mógłbym patrzeć na jej śmierć," odpowiedział Hartnell. "Najpierw zabij mnie". "Tak właśnie zrobię," odparł zabójca.

Dowody

Użył noża z podwójnym ostrzem, o długości około 30,5 cm, możliwe, że był to bagnet. Nóż został zrobiony ręcznie, z kawałków drewna, dwóch mosiężnych nitów i białej taśmy zamiast osłony. Z policyjnego raportu wynika, że Bryan został ugodzony sześć razy, a Cecelia dziesięć. W wyniku odniesionych obrażeń dziewczyna zmarła dwa dni później. Napastnik zostawił ich oboje na pewną śmierć i podszedł do stojącego w pobliżu samochodu Harnella. Na drzwiach napisał czarnym markerem swoje logo i daty ataków w Bay Area.

Vallejo
20 grudnia 1968
4 lipca 1969
27 września 1969, 18:30
użyto noża


Detektywi natrafili następnie na wyraźne odciski stóp prowadzące do i od miejsca zbrodni. Ustalono, że były to ślady butów wojskowych marki Wing Walkers, rozmiar 10. Odciśnięte głęboko na piasku, wskazywały na postawnego mężczyznę.
Tak jak po ataku w Blue Rock Springs, zabójca pojechał do budki telefonicznej i zadzwonił na policję. Na posterunku w Napa telefon otrzymano o 19:40, niewiele ponad godzinę po napadzie. Namierzono, że rozmówca dzwonił z aparatu telefonicznego przy myjni samochodowej, na Main Street 1231 w Napa. Tak jak w przypadku sprawy z Vallejo, budka była blisko posterunku. Technicy dochodzeniowi odkryli później wyraźny odcisk dłoni na słuchawce, ale podnosząc ją jeden z ekspertów w zdenerwowaniu rozmazał odcisk i tym samym wartościowy dowód został zniszczony. Spokojnym głosem rozmówca powiedział "Chcę zgłosić morderstwo - nie, podwójne morderstwo. Ofiary znajdują się dwie mile na północ od Park Headquarters. Są w białym Volkswagenie Kharmann Ghia." Gdy operator zapytał, skąd dzwoni, odrzekł cicho, "Jestem tym, który to zrobił". Potem, być może aby naprowadzić na trop, a być może aby uniknąć zainteresowania, które wzbudził swoim listem do Examiner, po prostu rzucił słuchawkę i odszedł, nigdy więcej nie nawiązując bezpośrednio do tego napadu.

San Francisco

Departament Policji w San Francisco, sprawa numer 696314

W sobotnią noc, 11 października 1969 roku, Paul Stine - taksówkarz z San Francisco - odebrał klienta na rogu ulic Mason i Geary, na Union Square i skierował się do Presidio, leżącego na północnym krańcu półwyspu. Celem podróży, który Stine zapisał w swoim dzienniku i zameldował centrali, był róg ulic Washington i Maple na Presidio Heights. Taksówkę zaparkowano jednak jeden blok dalej na zachód, na przecięciu ulic Washington i Cherry. Tam też pasażer zastrzelił Stine'a, celując z zimną krwią w prawą stronę głowy. Niewiadomo, czy zabójca całą drogę siedział na przednim siedzeniu, czy dostał się tam po morderstwie, ale świadkowie widzieli go z przodu, jak okradał martwego mężczyznę z portfela i kluczy, a potem odciął spory kawałek z tyłu jego koszuli, który namoczył w krwi i zabrał ze sobą, idąc powoli ulicą Cherry na północ.
Trójka rodzeństwa, mieszkającego na drugim piętrze na 3899 Washington, bezpośrednio po drugiej stronie ulicy, przy której stała taksówka, spostrzegło zabójcę, jak ciął koszulę Stine'a. Nastolatki podejrzewały przestępstwo i obserwowały mordercę, wysiadającego z samochodu i wycierającego go wewnątrz i na zewnątrz. Zadzwoniły na policję, która zanotowała zgłoszenie o 21:58, ale nadała błędny opis podejrzanego, w którym figurował on jako czarnoskóry mężczyzna. W rezultacie, kiedy patrolujący okolicę Donald Foukes i Eric Zelms odebrali meldunek i zauważyli dobrze zbudowanego, białego mężczyznę, przechadzającego się ulicą Jackson na wschód, nie dołożyli starań, żeby go zatrzymać. Pomimo późniejszych intensywnych poszukiwań, zabójcy udało się uciec, prawdopodobnie zaparkowanym w pobliżu autem.

Podejrzany

Foukes, w oświadczeniu z 12 października 1969 roku, tak wspomina to wydarzenie: "Podejrzany był białym mężczyzną, miał 35-45 lat, mierzył około 180 cm, ważył jakieś 80-90 kg. Średnia budowa ciała, szeroka klatka piersiowa, średnia karnacja, jasne włosy, być może lekko siwiejące (mógł to być skutek oświetlenia), (granatowe albo błękitne) elastyczne mankiety i kurtka częściowo zapięta na suwak, brązowe wełniane spodnie, z plisami, workowate (rdzawo brązowe), mógł nosić głęboko wycięte buty".
"Podejrzany ani przez chwilę nie sprawiał wrażenia, że się śpieszy, szedł powłóczystym krokiem. Jego ogólny wygląd wskazywał, że mógł on być z pochodzenia Walijczykiem".
Podczas polowania na dowody w sprawie z połowy lat 80-tych, Foukes zeznał: "Osobą, którą widziałem tamtej nocy był biały, dorosły mężczyzna, między 35 a 45 rokiem życia, 180 wzrostu, od 80 do 95 kg wagi. Ponieważ szukaliśmy czarnoskórego, jechaliśmy ulicą Jackson w kierunku Arguello, kontynuując nasze poszukiwania. Kiedy przybyliśmy na ulicę Arguello, opis podejrzanego zmieniono na białego, dorosłego mężczyznę. Sądząc, że tym podejrzanym mógł być człowiek zamieszany w strzelaninę, wjechaliśmy do Presidio i przeprowadziliśmy poszukiwania na West Pacific Avenue, w kierunku, w którym oddalił się podejrzany. Nie znaleźliśmy go". Mel Nicolai, niegdyś Agent Specjalny Departamentu Sprawiedliwości w Kalifornii, który pracował nad wszystkimi morderstwami Zodiaka, oprócz zabójstwa na Lake Herman Road, powiedział, że w pierwszym przekazanym przez Foukes' a i Zelms'a opisie, widziany przez nich mężczyzna jawi się jako nieco wyższy, między 180 a 185 cm i ważący ponad 90 kg.
Fragment książki Roberta Graysmith'a 'Zodiak' mówi, że policjanci zatrzymali nieznajomego i zapytali go, czy w ciągu ostatnich kilku minut nie zauważył niczego podejrzanego, ale rozmowa ta nie została odnotowana w żadnym z późniejszych raportów policyjnych. W wywiadzie ani Foukes, ani Zelms nie wspomniał o jakiejkolwiek wymianie zdań z niezidentyfikowanym sprawcą, a zatem historia ta mogła opierać się jedynie na liście przysłanym przez zabójcę. Z drugiej strony, takie spotkanie i jego następstwa byłyby olbrzymim wstydem dla Departamentu Policji w San Francisco i jeśli ten incydent faktycznie miał miejsce, to z pewnością wspólnym wysiłkiem starano by się utrzymać go w tajemnicy.
Kula, która zabiła Stine'a została źle rozpoznana na miejscu zbrodni jako 38-ka, lecz późniejsze testy balistyczne ustaliły, że miała ona średnicę 9mm. Nie był to jednak ten sam typ użyty w napadzie w Blue Rock Springs. W i na taksówce znaleziono trzydzieści odcisków palców i trzy odciski dłoni. Odcisk palca/dłoni na klamce przy przednich drzwiach po stronie pasażera był dość wyraźny i technicy z laboratorium kryminalistycznego uznali, iż został on zostawiony przez zabójcę, choć istnieje możliwość, że mógł go nieumyślnie zostawić jeden z policjantów, strażaków albo techników kryminalistycznych, badających miejsce zbrodni. Kilka innych odcisków, mniej wyraźnych, zachowało się w śladach krwi i zgodnie z raportem policji z San Francisco uznano, że "one także pochodziły od podejrzanego". W każdym razie, żaden z tych odcisków nie pasował do tych zgromadzonych w komputerowej bazie danych Ogólnokrajowego Systemu Identyfikacji Zbrodni, prowadzonej przez FBI. W taksówce znaleziono również parę męskich, skórzanych rękawiczek, rozmiar 7 (XXL), choć nie ma pewności, czy należały one do zabójcy.

Pogróżki

Dwa dni później gazeta Chronicle otrzymała list od Zodiaka, w którym przyznał się do morderstwa. Na kopercie, w miejscu adresu zwrotnego, widniał charakterystyczny symbol, a do listu był dołączony skrawek zakrwawionej koszuli Stine'a. Laboratorium kryminalistyczne Departamentu Policji w San Francisco odkryło na kartce papieru trzy odciski palców, jednak nie powiązano ich z żadnym podejrzanym.


Tu Zodiak.

To ja zeszłej nocy, na rogu ulic Washington i Maple, zamordowałem taksówkarza, a dowodem na to jest ten oto zakrwawiony kawałek jego koszuli. To ja jestem tym facetem, który polował na ludzi w rejonie zatoki północnej. Policjanci z San Francisco złapaliby mnie zeszłej nocy, gdyby przeszukali park jak się należy, zamiast urządzać sobie wyścigi motocyklowe, sprawdzając, który motor robi najwięcej szumu. Wystarczyło, że kierowcy zaparkowali swoje samochody i siedzieli w nich spokojnie, jakby czekali, aż wyjdę z ukrycia. Uczniowie są fajnym celem. Myślę, żeby któregoś ranka zmieść z powierzchni ziemi szkolny autobus. Po prostu przestrzelę przednią oponę, a potem wystrzelam dzieciaki, kiedy będą uciekały w podskokach.



Zodiak przesłał trzy skrawki zakrwawionej tkaniny, ale sporego kawałka koszuli Paula Stine'a nadal brakowało.
Władze, które obserwowały Zodiaka, ustaliły kilka ogólnikowych wzorów jego zachowań. Zawsze atakował po zachodzie słońca w weekendy, za każdym razem napadał na młode pary "w" albo "obok" ich samochodów i zawsze atakował na odległych podmiejskich terenach, w pobliżu wody. Jeśli tym razem złamał swój schemat, strzelając do samotnego, 29-letniego mężczyzny, w centrum San Francisco, to równie dobrze mógł spełnić swoją groźbę i w ciągu kilku dni "zmieść z powierzchni ziemi szkolny autobus". Kierowcy autobusów w rejonie Bay otrzymali specjalne instrukcje, jak się zachować, jeśli padną strzały.
Zodiak powracał w różnych formach do wątku szkolnego autobusu. Za namową policji z San Francisco, gazeta Chronicie przez tydzień zatajała groźbę. 18 października do rysopisu sporządzonego na podstawie zeznań nastoletnich świadków wniesiono poprawki, zgodnie z opisem policjanta patrolującego Cherry Street i rozpowszechniono go wraz z pełną wersją listu.
Wtedy to sprawa Zodiaka zaczęła cieszyć się wyjątkowym zainteresowaniem prasy i z najodleglejszych miejsc - od Houston, przez Atlantę, po St. Louis - napływały wskazówki, co do tożsamości zabójcy. W tym samym czasie detektywi sądowi z Zachodniego Wybrzeża zaczęli podejrzewać mordercę z Bay Area o udział w nierozwiązanych przez nich sprawach. Należeli do nich L.T. Kinkead i H.L. Homsher z Departamentu Policji w Riverside, w Kalifornii. Przesłali oni opis morderstwa Cheri Jo Bates z 1966 roku do oficerów śledczych w Napa, Solano i San Francisco. Jednak opis ten gdzieś się zawieruszył na ponad rok.

Drwiny z policji

Na początku listopada Zodiak wysłał do gazety Chronicie następny list, w kopercie z podwójnym znaczkiem i instrukcją "Proszę natychmiast dostarczyć redaktorowi naczelnemu". W środku znajdowała się kartka okolicznościowa marki "Jesters" i kolejny rozwlekły szyfr. W tym liście po raz pierwszy pojawiła się liczba ciał - liczba, która stale rosła w każdym nowym liście. Jednak żaden dowód nie wskazywał na to, że Zodiak był odpowiedzialny za jeszcze jakieś morderstwa, poza sześcioma powszechnie mu przypisywanymi. W listopadzie Zodiak wysłał także drugi skrawek zakrwawionej koszuli Paula Stine'a, ale nie jest do końca jasne, czy został on dołączony do tego, czy do następnego listu.


Tu Zodiak.

Pomyślałem, że przyda wam się trochę dobrej zabawy, zanim otrzymacie złe wiadomości, więc jeszcze przez chwilę niczego się nie dowiecie.
PS Moglibyście wydrukować ten nowy szyfr na swojej stronie tytułowej? Czuje się strasznie samotny, kiedy jestem ignorowany, a w samotności mógłbym dokonać mojego Dzieła!!!!!!
Grudzień Lipiec Sierpień Październik = 7



Kilka dni później przesłał dłuższy list, zawierający schematyczny rysunek "maszyny śmierci", którą jak twierdził, miał już przygotowaną. Została zaprojektowana do wysadzania autobusów. Chronicle otrzymała oba listy w poniedziałek, 10 listopada 1969 roku i po zrobieniu kopii przekazała je policji.


Tu Zodiak.

Do końca października zabiłem 7 ludzi. Wkurzyłem się na gliny, bo plotą o mnie bzdury. Skoro tak, to zmienię sposób zbierania niewolników. Już nic nikomu nie powiem. Popełnione przeze mnie morderstwa będą wyglądały jak napady rabunkowe, zbrodnie w afekcie i kilka upozorowanych wypadków itd.
Gliniarze nigdy mnie nie złapią, bo jestem dla nich za sprytny.

1 Przypominam rozpowszechniony rysopis tylko wtedy, gdy dokonuję mojego dzieła, poza tym wyglądam zupełnie inaczej. Nie powiem wam, co mnie cechuje, kiedy zabijam.

2 Jak dotąd, nie zostawiłem po sobie żadnych odcisków palców, wbrew temu, co gadają gliny. Jeśli już zabijam, ochraniam palce, nakładając na ich koniuszki 2 warstwy przezroczystego kleju - całkowicie niezauważalne i bardzo skuteczne.

3 narzędzia zbrodni zamówiłem mailem, zanim zakaz wszedł w życie. Kupiłem je poza granicami stanu. Jak więc widzicie, policja nie ma za dużo do roboty. Jeśli zastanawiacie się, dlaczego wycierając taksówkę zostawiłem fałszywy trop, za którym policjanci zjeździli całe miasto, to powiem, że dałem gliniarzom trochę żmudnej roboty, żeby ich uszczęśliwić. Lubię grać na nerwach tym niebieskim świniom. Hey, niebieskie świnie, byłem w parku - próbowaliście zamaskować odgłos waszych samochodów, krążących w poszukiwaniu. Psy grasowały 2 przecznice dalej, w kierunku zachodnim. Policjanci zatrzymali się tylko 2 razy, w odstępie około 10 minut, potem odjechali jakieś 150 stóp z południa na północny zachód.

p.s. 2 gliniarze popełnili głupi błąd jakieś 3 minuty po tym, jak wysiadłem z taksówki. Schodziłem ze wzgórza do parku, kiedy wóz policyjny zatrzymał się i jeden z nich zawołał mnie i zapytał, czy w ciągu ostatnich 5-10 minut widziałem kogoś zachowującego się podejrzanie albo dziwnie. Powiedziałem, że widziałem mężczyznę, który biegł wymachując bronią. Gliniarze pojechali za róg, tak jak ich pokierowałem i zniknęli w parku i nigdy więcej ich nie widziałem. [Ta część została odhaczona z dopiskiem "musi być wydrukowane w gazecie."]

Hey świnie, czy to was nie wkurza, że przez wasze głupie błędy ktoś utarł wam nosy?

Jeśli wy, gliny sądzicie, że zamierzam przechwycić autobus tak, jak to zapowiedziałem, to zasługujecie na kulkę w łeb. Wziąć torbę nawozu, galon oleju kuchennego, wrzucić na wierzch kilka toreb żwiru, potem wysadzić to gówno - to z pewnością zmiotłoby wszystko na swojej drodze.

Maszyna śmierci jest już gotowa. Wysłałbym wam zdjęcia, ale wy bylibyście na tyle złośliwi, aby odkryć ich pochodzenie, a potem znaleźć mnie, więc opiszę wam moje arcydzieło. Co ciekawe, wszystkie części można było kupić na wolnym rynku i nikt o nic nie pytał.

1 zegarek na baterię - będzie działał przez jakiś rok
1 fotoelektryczny przełącznik
2 miedziane sprężyny
2 6V baterie samochodowe
1 latarka i reflektor
1 lusterko
2 18 calowe tekturowe pudełka, wysmarowane wewnątrz i na zewnątrz czarną pastą do butów

Ten system sprawdza się od początku do końca w moich testach. Czego nie wiecie to, czy maszyna śmierci stoi na widoku, czy jest schowana w mojej suterenie do użycia w przyszłości. Myślę, że nie macie tylu ludzi, żeby ją powstrzymać. Nic nie da zmiana trasy i rozkładu jazdy autobusów, bo bomba może być przystosowana do nowych warunków.

Dobrej zabawy!! A propos, może wyniknąć sporo zamieszania, jeśli spróbujecie mnie nabrać.

PS. Upewnijcie się, że część, którą wyróżniłem zostanie wydrukowana na stronie 3 albo dokonam mojego dzieła.

Aby przekonać się, że Zodiak to ja, zapytajcie glinę z Vallejo o moją spluwę z elektrycznym celownikiem, której użyłem, aby rozpocząć mój zbiór niewolników.



Nie było żadnego wyjaśnienia, co do znaków na obwodzie symbolu Zodiaka, ale przypuszczano, że każdy z nich przedstawiał zamordowaną ofiarę. W owym czasie morderstwo Cheri Joe Bates nie było jeszcze łączone z Zodiakiem i sugerowano, że zabójca z Bay Area nie był odpowiedzialny za morderstwo w Riverside. Ten rysunek nie został opublikowany do 1996 roku, kiedy Douglas Oswell i Michael Rusconi umieścili go w Internecie.

Melvin Belli

Znany prawnik Melvin Belli, który jakiś czas wcześniej był obiektem żartów Zodiaka, 27 grudnia otrzymał kartkę świąteczną. Została ona przekazana do jego biura, gdzie sekretarka otworzyła ją i znalazła jeszcze jeden kawałek zakrwawionej koszuli Paul Stine'a. Tył koperty był ozdobiony życzeniami "Wesołych Świąt i szczęśliwego Nowego Roku."


Drogi Melvinie
Tu Zodiak. Życzę Ci wesołych Świąt. Jedyna rzecz, której od Ciebie chcę to, proszę, pomóż mi. Nie mogę się wydostać, bo coś w we mnie mi nie pozwala. Bardzo trudno mi się powstrzymać, boję się, że znowu stracę kontrolę i zabiję moją dziewiątą, być może dziesiątą ofiarę. Proszę pomóż mi, ja tonę. Od tej chwili dzieciaki są bezpieczne, bo bomba jest za duża, żeby ją zakopać i dopasowanie zapalnika wymaga zbyt wiele pracy. Ale jeśli przez dłuższy czas nie będzie dziewiątej ofiary, nie uzbieram kompletu [skreślone] stracę panowanie nad sobą i zamontuję bombę. Proszę, pomóż mi, nie mogę się już dłużej kontrolować.



Przypuszczano, że zabójca napisał ten list w rzadkim momencie pełnej świadomości, ale pobieżne badanie oryginalnego dokumentu i koperty, w której przybył wyraźnie wskazuje, że zostały one skrupulatnie przygotowane, z doskonałym lewym marginesem i jednolicie oddzielonymi liniami. Nawet przekreślenie słowa "komplet" było zbyt staranne, żeby mogło być spontaniczne. Autor mógł także celowo zmienić swój charakter pisma, choć jego naturalny styl pojawia się pod koniec.
Mimo że w następnym tygodniu Belli nagłośnił całą sprawę, Zodiak nigdy nie skontaktował się z nim ponownie. Nic więcej nie słyszano o zabójcy przez trzy miesiące.

Autostrada numer 132

Biuro Szeryfa w San Joaquin County, sprawa numer 70-7475

Wczesnym wieczorem, w niedzielę, 22 marca 1970 roku, 23-letnia Kathleen Johns jechała ze swoją malutką córeczką Jennifer autostradą numer 132 w San Joaquin County, kilka mil na zachód od Modesto. W pewnym momencie mężczyzna w jasnym, amerykańskim aucie zaczął na nią trąbić i migać światłami. Jadąc tuż obok jej samochodu powiedział, że jedno z kół jest obluzowane i zaproponował, że je naprawi. Zjechali na pobocze przy Bird Road i zatrzymali się na zachód od drogi międzystanowej numer 5. Nieznajomy wziął klucz francuski i udawał, że dokręca śruby przy prawym tylnym kole. W rzeczywistości usunął je i kiedy Kathleen próbowała odjechać, koło odkręciło się. Mężczyzna ponownie zaoferował pomoc. Tym razem postanowił podwieźć ją do najbliższej stacji obsługi.

Zgodziła się. Pojechali jego autem na zachód, autostradą numer 132, aż dotarli do stacji Richfield przy Chrisman Road. Serwis był zamknięty, więc przez ponad półtorej godziny krążyli po mieście Tracy w milczeniu i bez wyraźnego celu. Kiedy mijali inne stacje obsługi Kathleen kilka razy pytała, co jest nie tak z tą stacją albo dlaczego nie mogą zajechać właśnie tutaj, na co on odpowiadał, że ta nie jest odpowiednia. Raport policyjny stwierdza: "zeznała, że śmiertelnie się bała tego mężczyzny, chciała wysiąść, ale nie powiedziała mu, żeby zatrzymał samochód".

Johns wkrótce uświadomiła sobie, że nieznajomy nie wiezie jej do żadnej stacji obsługi i spytała go, czy zawsze jeździ po okolicy pomagając ludziom. Mężczyzna odparł: "Kiedy już się z nimi rozprawię, nie potrzebują mojej pomocy". Od czasu do czasu zwalniał, jakby właśnie miał zjechać na pobocze, po czym znów przyspieszał. W końcu zatrzymał samochód i Kathleen skorzystała z możliwości ucieczki. Złapała dziecko i wyskoczyła z auta, biegnąc przez pobliskie pole w górę nasypu, gdzie schowała się w cieniu. Mężczyzna wyłączył światła, podjechał kawałek i czekał cicho w samochodzie. Po upływie pięciu minut włączył z powrotem światła i odjechał.

Niebawem przejeżdżający w pobliżu kierowca podwiózł kobietę na lokalny posterunek policji w Patterson. W biurze, w widocznym miejscu, wisiał plakat z napisem "POSZUKIWANY", na którym widniał portret pamięciowy Zodiaka. Johns rozpoznała w nim mężczyznę, który uszkodził jej koło. Posterunkowy kazał Kathleen samotnie czekać w pobliskiej kawiarni przez kilka godzin, zanim oddano jej samochód. Sierżant nadał przez radio ostatnie znane położenie auta. Zastępca szeryfa ze Stanislaus County znalazł doszczętnie spalony i wciąż jeszcze tlący się samochód. Porywacz wrócił do niego i podpalił go, niszcząc wszystko w środku. Niektóre źródła podają, że przed podpaleniem auto Johns zostało przemieszczone. Jednak zważywszy na to, że policjanci znaleźli je bez trudu niedaleko przecięcia dróg międzystanowych, śmiało można założyć, iż nie zmieniło ono swojego położenia.

Relacja Kathleen z wydarzeń tamtej nocy zmieniała się przez lata i różni się w zależności od udzielanego wywiadu. Najbardziej dramatyczna, a zarazem najbardziej znana wersja, to ta umieszczona w gazecie Chronicle w artykule Paula Avery'ego, który ukazał się 8 miesięcy po całym zajściu. Zgodnie z nim mężczyzna otwarcie groził zarówno kobiecie, jak i jej dziecku, a po ich ucieczce wysiadł ze swojego samochodu z latarką. Ta wersja wydarzeń pojawia się także w ZODIACU Roberta Graysmith'a. Należy pamiętać, że Johns wkrótce po jej porwaniu powiedziała dwóm różnym policjantom, że mężczyzna po prostu zamknął drzwi samochodu i odjechał. Ponadto, artykuły opublikowane kilka dni po zdarzeniu w gazetach Bee w Modesto i Examiner w San Francisco zgadzają się z raportami policyjnymi. Pod koniec lat 90-tych, po zidentyfikowaniu dwóch różnych i niepodobnych do siebie mężczyzn jako jednego i tego samego porywacza, Johns przyznała, że nie można polegać na jej pamięci, chcąc wszcząć sprawę przeciwko jakiemuś konkretnemu podejrzanemu.

Kolejne groźby

Próba porwania niedaleko Modesto to ostatni raz, kiedy widziano Zodiaka. Jednak jego listy przychodziły jeszcze przez jakiś czas. Kolejny został przysłany do Chronicle 20 kwietnia i zawierał krótki szyfr i plany zmodyfikowanej bomby.


Tu Zodiak.

Przy okazji, złamaliście ostatni szyfr, który wam przysłałem? Nazywam się -

Ciekawi mnie, ile forsy jest aktualnie warta moja głowa. Mam nadzieję, że nie myślicie, że to ja podłożyłem bombę pod posterunek glin i zmiotłem z powierzchni ziemi niebieskie mundurki. Mimo że mówiłem o wysadzeniu w powietrze szkolnego autobusu. Nie warto wkraczać na cudze terytorium. Choć więcej sławy przynosi zabicie gliniarza niż dzieciaka, bo glina może użyć broni. Jak dotąd zabiłem 10 ludzi. Byłoby dużo więcej, gdyby nie to, że moja bomba okazała się niewypałem.

Nowa jest skonstruowana według planów

PS Mam nadzieję, że dobrze się bawicie, próbując wykombinować kogo zabiłem

[symbol Zodiaka] - 10 SFPD - 0



Ostatnia groźba wysadzenia autobusu nie została ujawniona, dopóki pod koniec tego samego miesiąca do Chronicle nie nadeszła notatka z żądaniem jej publikacji. Stempel pocztowy pochodził z 28 kwietnia 1970, wiadomość została napisana na kartce okolicznościowej firmy "Jolly Roger".


Mam nadzieję, że dobrze się bawicie, kiedy robię "Wielkie Boom"

P.S. na odwrocie

Jeśli chcecie, żebym z tym skończył, musicie zrobić dwie rzeczy. 1 Powiedzcie każdemu o bombie ze wszystkimi szczegółami. 2 Chciałbym zobaczyć na mieście ludzi noszących plakietki z moim symbolem. Wszyscy mają takie znaczki: z symbolem pokoju, napisem "czarna siła" albo hasłem "Melvin pije tran" itd. Miałbym niezłą frajdę, gdybym zobaczył wielu ludzi noszących mój znaczek. Tylko proszę, nie takie paskudne, jak te Melvina.

Dzięki



Wkrótce po otrzymaniu notatki, technicy dochodzeniowi z policji w San Francisco znaleźli na kartce i kopercie liczne odciski palców. Jeden z inspektorów SFPD zauważył, że choć odciski na kopercie mógł pozostawić doręczyciel poczty, to odciski na samej kartce najprawdopodobniej należały do Zodiaka.

Groźba podłożenia bomby ostatecznie ujrzała światło dzienne 29 kwietnia 1970, ale projektów konstrukcji nie opublikowano aż do 1987, kiedy to zostały one odtworzone w ZODIAKU Graysmith'a.

Następny list został przysłany do Chronicle 26 czerwca. Zawierał kolejny szyfr i mapę drogową Bay Area, ze stylizowaną tarczą zegara narysowaną na szczycie Mount Diablo. Wzór był w zasadzie symbolem Zodiaka z zerem na górze, 3 po prawej stronie, 6 na dole i 9 po lewej. Zgodnie z adnotacją, zero "dotyczy Mag. N."


Tu Zodiak

Wkurzyłem się na ludzi z San Fran Bay Area. Nie spełnili moich oczekiwań i nie noszą znaczków z moim symbolem. Obiecałem, że ich ukaram, jeśli się nie podporządkują i wysadzę szkolny autobus. Ale teraz dzieciaki wyjechały na wakacje, więc ukaram ich w inny sposób. Zastrzelę z 38-ki faceta siedzącego w zaparkowanym samochodzie.

Mapa dołączona do szyfru powie wam, gdzie jest bomba. Macie czas do jesieni, żeby ją znaleźć.



Jedyną strzelaniną z użyciem broni kaliber 38, która wówczas miała miejsce w Bay Area, było zabójstwo oficera SFPD Richarda Radetich'a. Został on zastrzelony w swoim samochodzie, kiedy wypisywał mandat, 6 dni przed datą stempla pocztowego widniejącego na liście. Świadek morderstwa zeznał, że napastnikiem był były więzień Joseph Wesley Johnson, czarnoskóry mężczyzna, który w niczym nie przypominał rysopisu Zodiaka i urzędnicy SFPD stanowczo obstawali przy tym, że wyznanie zawarte w liście było fałszywe. Większość oficerów śledczych zgodziła się, że Zodiak wykorzystał dla własnych celów morderstwo popełnione przez Radetich'a i napisał list nie wiedząc, że policja właśnie zidentyfikowała podejrzanego.

Lato '70

Krótka wiadomość, która zdawała się potwierdzać zeznanie Kathleen Johns, została przysłana do Chronicle 24 lipca 1970. Chociaż kilka gazet w Bay Area doniosło o uprowadzeniu Kathleen, jedynie Bee w stosunkowo niedużym Modesto zawarła szczegół, że jej samochód został podpalony i wielu przytacza to jako dowód, że Johns z pewnością jechała z Zodiakiem. Do wiadomości była dołączona obszerna i perwersyjna interpretacja piosenki "Mam małą listę" z musicalu The Mikado Gilbert'a & Sullivan'a. Postscriptum odnosi się do czerwcowego listu i nie rozszyfrowanego 32-znakowego kodu.


Tu Zodiak

Jestem niezadowolony, bo nie nosicie znaczków z moim symbolem. Więc teraz mam małą listę, począwszy od kobiety z dzieckiem, którą pewnego wieczoru, kilka miesięcy temu zabrałem na dosyć ciekawą, kilkugodzinną przejażdżkę, zakończoną podpaleniem jej samochodu.

[symbol Zodiaka]

Pewnego dnia to może się zdarzyć, ofiara musi się znaleźć. Mam małą listę. Mam małą listę wyrzutków społeczeństwa, którzy równie dobrze mogą być pod ziemią, nikt nigdy nie zauważy ich braku, nikt nigdy nie zauważy ich braku. Wszyscy ludzie, którzy mają sflaczałe ręce i irytujący śmiech. Wszystkie dzieciaki, które chcą być "na czasie". Wszyscy ludzie, którzy wymieniają uściski dłoni, robią to tak samo. Żaden z nich nie zostanie pominięty. Żaden z nich nie zostanie pominięty. Ten, co gra na bandżo i pozostali jemu podobni i ten, co gra na pianinie, mam go na liście. Wszyscy ludzie, którzy jedzą miętówki i plują Ci nimi w twarz, żaden z nich nie zostanie pominięty. Żaden z nich nie zostanie pominięty. I idiota, który mówi z takim entuzjazmem w głosie. I paniusia z prowincji, która ubiera się jak facet i nie wie, co to łzy i dziewczyna, która nigdy się nie całowała. Nie sądzę, żeby została pominięta, jestem pewny, że nie zostanie pominięta. Mam ją na liście. Wszyscy śmieszni goście, komiczni faceci i klauni w życiu prywatnym. Żaden z nich nie zostanie pominięty. Żaden z nich nie zostanie pominięty. I bezkompromisowe typy, a zresztą nie ważne, i "tut tut tut tut", i "jak mu na imię", a wy wiecie kto, więc zadanie wypełnienia luk wolę zostawić dla was. To naprawdę nie ma znaczenia, kogo umieścicie na liście, żaden z nich nie zostanie pominięty, żaden z nich nie zostanie pominięty.

[Kolejny olbrzymi symbol Zodiaka, na ponad połowę strony]

PS. Szyfr Mount Diablo dotyczy Radianów + # cali



Dwa dni później, dokładnie miesiąc po wiadomości Mount Diablo, Zodiak przysłał swój trzynasty list, poświęcony torturom, jakie jego niewolnicy będą przechodzić w życiu pozagrobowym.


Tu Zodiak

Jeśli nie będziecie nosić znaczków, pierwsze, co zrobię, to poddam torturom wszystkich 13 moich niewolników, którzy czekają na mnie w Raju. Paru posadzę związanych na mrowisku i będę patrzył jak krzyczą, drżą i wiercą się. Kilku wbiję drzazgi pod paznokcie, następnie podpalę. Innych umieszczę w klatkach, nakarmię do syta słoną wołowiną, a potem będę słuchał ich próśb o wodę i śmiał się z nich. Paru powieszę za kciuki w palącym słońcu, żeby ich rozgrzać. Kilku żywcem obedrę ze skóry i będę słuchał, jak wrzeszczą. O tak, będę miał świetną zabawę zadając rozkoszny ból moim niewolnikom.

[Olbrzymi symbol Zodiaka, na prawie połowę strony] = 13

SFPD = 0



Kartka na Halloween

Po kilku miesiącach ciszy, w październiku przyszły dwie kolejne kartki od Zodiaka. Pierwsza, pocztówka przedstawiająca kolaż, była przedziurawiona w 13 miejscach. Stempel pocztowy pochodził z 5 października 1970. Słowa i litery zostały wycięte z czasopism i gazet, kartkę zaadresowano po prostu do "San Francisco Chronicle, S.F.", a tekst brzmiał:


Szanowna Redakcjo,
Znienawidzicie mnie, ale i tak wam powiem.
Nie zwolniłem tempa! Co więcej, jest już jedna wielka trzynastka
13
"Niektórzy z nich próbowali się bronić, to było okropne"
P.S. Mówi się, że miejscowe gliny są o krok od schwytania mnie. Fk Jestem kluczowym dowodem. Jaka jest aktualna cena?

Zodiak



Choć początkowo zlekceważono kartkę, uznając ją za głupi żart, to pewne zawarte w niej zwroty powtarzają się w późniejszych listach od Zodiaka. Szczególnie słowo "kluczowy dowód", które pojawiło się w liście do Times w Los Angeles pięć miesięcy później. Zestawienie liter "FK" też powtarza się w korespondencji od Zodiaka. Często występuje w dwóch długich szyfrach i w hieroglifie, który kończy list zatytułowany "Egzorcysta" z 1974. Pocztówkę wkrótce uznano za autentyczną, ponieważ widniała na niej liczba ciał - 13 - numer podany przez Zodiaka w jego ostatnim liście, który nie został opublikowany.

Druga wiadomość, przysłana 27 października, była to kartka na Halloween. Została zaadresowana do Paula Avery'ego z Chronicle, choć jego nazwisko przekręcono na "Averly." Wewnątrz koperty znajdował się komentarz: "Przepraszam, brak szyfru" - napisany dwa razy, ledwo widocznie, w kształcie X. Zodiak podpisał kartkę literą Z i tradycyjnym symbolem, oprócz tego narysował dziwny znak (użyty też jako adres zwrotny na kopercie), 13 par oczu i napis: "Jesteś skazany na klęskę." Kathleen Johns, kobieta uprowadzona przy autostradzie numer 132, oświadczyła w wywiadzie, że mniej więcej w tym samym czasie otrzymała podobną kartkę, rzekomo od Zodiaka. Twierdziła, że przesłała ją do Avery'ego, jednak żadna wzmianka o drugiej pocztówce nigdy nie została odnotowana. Wkrótce po porwaniu, odkąd jej nazwisko i adres pojawiły się w gazecie, Kathleen uznała kartkę za głupi kawał. Ale moment nadejścia pocztówki i jej opis dany przez Johns wskazują na to, że była ona autentyczna, lecz zaginęła w morzu szczegółów związanych z tą sprawą.

Związek z Riverside

W kartce do Avery'ego grożono mu śmiercią. Groźba ta została opublikowana 31 października na pierwszej stronie gazety Chronicle. Do kartki dołączony był anonimowy list z Riverside, w którym namawiano Avery'ego do zbadania związku z wciąż nierozwiązaną sprawą morderstwa Cheri Jo Bates. Graysmith przytacza jego treść w ZODIAKU:

Proszę prześlij ten list detektywowi prowadzącemu sprawę morderstwa popełnionego przez Zodiaka. Mam nadzieję, że te informacje pomogą także tobie, bo nam obojgu zależy na tym, żeby ta sprawa została rozwiązana. Co do mnie, wolałbym pozostać anonimowy i wiem, że zrozumiesz dlaczego!

Kilka lat temu w Riverside, w Kalifornii, młoda dziewczyna została zamordowana w wieczór "Halloween"! Mógłbym napisać dużo dłuższy list, wyliczając podobieństwa pomiędzy sprawą Zodiaka i tym morderstwem, które wydarzyło się w Riverside. Nawet jeśli policja nie dostrzega wyraźnego związku pomiędzy tymi dwiema zbrodniami i sądzi, że zostały one popełnione przez dwóch różnych ludzi, być może powinna przyjrzeć się "Sprawie z Riverside" nieco bliżej....

Listy do gazet, "podobne nieregularne pismo" dowiedz się czegoś więcej o tych dwóch różnych sprawach .... Zadzwoń do kapitana Cross'a, on wie, że "ja nie rezygnuję".

Panie Avery, niedługo do Ciebie zadzwonię, proszę przyjrzyj się tej sprawie, policjanci zarówno z Riverside, jak i z San Francisco mają całe mnóstwo danych, miejmy nadzieję, że nie są zbyt dumni, żeby współpracować, a jeśli jednak są, miejmy nadzieję, że wymienili się informacjami....


Po odnalezieniu listu napisanego rok wcześniej przez szefa policji z Riverside do detektywa z Napa County, wyraźnie łączącego morderstwo Bates z Zodiakiem, Avery odwiedził posterunek policji w Riverside i przejrzał zgromadzone tam dowody. Zaintrygowały go listy wysłane do policji i prasy, nie wspominając o literze "Z" użytej w niektórych jako podpis. Zorganizował spotkanie detektywów z Riverside z detektywami z Solano, Napa i San Francisco, którzy porównali dane o morderstwie Bates i o każdym z dotychczasowych ataków Zodiaka. Władze z Północnej Karoliny, szczególnie inspektor z SFPD - Bill Armstrong, uważały, że istnieje związek pomiędzy morderstwem Bates i zbrodniami Zodiaka i że najprawdopodobniej zostały one popełnione przez tego samego człowieka. Stanowy grafolog Sherwood Morrill porównał pismo na ławce i kopertach zawierających listy mordercy do Chronicle i stwierdził, że były one "niewątpliwie robotą Zodiaka". Policjanci z Riverside, szczególnie kapitan Irvin Cross, byli mniej pewni, prawdopodobnie dlatego, że nie ujawnili wszystkich szczegółów dotyczących zbrodni. Liczba ran kłutych odniesionych przez Bates, wyraźnie wskazująca na "morderstwo ze szczególnym okrucieństwem", nie została podana do wiadomości publicznej aż do maja 2000 roku. Zabójstwo w Riverside wyszło na jaw 16 listopada 1970 roku, kiedy artykuł Avery'ego został wydrukowany w Chronicle.

Oficjalne stanowisko Departamentu Policji w Riverside i oficerów śledczych odnośnie sprawy z 1998 roku jest takie, że Cheri Jo Bates nie była ofiarą Zodiaka. Utrzymują, że podejrzany to ktoś z miejscowych i uznają morderstwa Zodiaka za całkowicie nie powiązane, choć dopuszczają możliwość, że zabójca z Bay Area był autorem jednego lub kilku listów wysłanych w południowej Karolinie.

List do Los Angeles Times

Następny list przyszedł po wyjątkowo długiej 5-ciomiesięcznej przerwie. Wysłany 22 marca 1971 roku, z dwoma 6-ciocentowymi znaczkami naklejonymi do góry nogami, był to jedyny list, jaki Zodiak kiedykolwiek przysłał do Los Angeles Times i pierwszy spoza San Francisco: stempel pocztowy pochodził z Pleasanton, 15 mil na wschód od Bay.


Tu Zodiak
Jak już mówiłem, jestem kluczowym dowodem. Jeśli Niebieskie Mundurki zamierzają kiedykolwiek mnie schwytać, niech lepiej ruszą swoje tłuste tyłki i zrobią coś, bo im dłużej będą się opierdzielać i tracić czas, tym więcej niewolników zbiorę dla mojego życia pozagrobowego. Naprawdę należy im się uznanie za to, że natykają się na coraz to nowe dowody mojej działalności w Riverside, ale znajdują jedynie łatwe ślady, a jest ich tam jeszcze cała masa. Powód, dla którego piszę do "Times'a" jest prosty - nie pozwolę, aby artykuł o mnie znalazł się na jednej z ostatnich stron.

SFPD-0 [symbol Zodiaka]-17+



Mike Butterfield, detektyw z Departamentu Policji w Riverside, oświadczył w wywiadzie, że istnieje podejrzenie, iż anonimowy list do Paula Avery'ego z 1970 roku, łączący Zodiaka z Riverside, mógł zostać podrobiony przez jego autora. Do tej niezwykle tajemniczej sprawy dochodzi fakt, że inne źródło podaje, iż David Toschi, inspektor z Departamentu Policji w San Francisco, był także podejrzewany o napisanie tego listu. Nie ma wystarczających dowodów na poparcie żadnej z tych hipotez.

Tydzień później Zodiak wysłał kolejną kartkę, jednak pracownik poczty rozpoznał i przechwycił ją zanim została dostarczona. Nie było pewności, co do adresata: na pocztówce widniało nazwisko Paula Avery'ego (ponownie przekręcone na "Averly"), ale nie było tam żadnego dokładnego adresu - tylko tytuły "The Times", "S.F. Examiner" i "San Francisco Chronicle" wycięte z gazet. W lewym górnym rogu, zamiast adresu zwrotnego, została zrobiona dziura, nad którą nadawca napisał słowo "Zodiak." Dookoła dziury były narysowane cztery linie, przypominające symbol używany przez zabójcę. Cała pocztówka była podziurawiona. Przedstawiała ona kompleks budynków mieszkalnych, który wybudowano w Incline Village, w Newadzie, w pobliżu jeziora Tahoe, przy Boise/Interlake w latach 1967 - 1970. Trzy dni wcześniej to samo zdjęcie pojawiło się w Chronicle, w reklamie osiedla mieszkaniowego znanego jako Forest Pines.

Chociaż charakter pisma na tej kartce był zbliżony do tego w listach Zodiaka, podobieństwo nie było na tyle wyraźne, aby wykluczyć możliwość sfałszowania pocztówki. Jednak zarówno dziurawienie, jak i błędna pisownia nazwiska Paul Avery'ego to cechy charakterystyczne dla kartek i listów od Zodiaka.

Jeśli ta pocztówka naprawdę była autentyczna, oznaczała ona ostatnią wiadomość od Zodiaka na prawie trzy kolejne lata.

1974 - pojawia się ponownie...

Zodiak powrócił w 1974 roku. W ciągu sześciu miesięcy przysłał do Chronicle serię listów ze stemplami pocztowymi z okolic Bay Area. Choć ostatecznie zidentyfikowano je dzięki analizie kopert i pisma, te cztery listy różniły się od pozostałych tym, że ich autor zrezygnował ze swojego charakterystycznego powitania ("Tu Zodiak") i podpisu (symbolu Zodiaka).

Pierwszy wysłał 29 stycznia z San Mateo albo Santa Clara, na południu San Francisco, i wspominał w nim o właśnie wchodzącym na ekrany kin filmie "Egzorcysta": "to najlepsza komedia satyryczna, jaką kiedykolwiek widziałem". List zawierał także cytat z musicalu Mikado (o "małym ptaszku", który z powodu "nieodwzajemnionego uczucia" popełnił samobójstwo) i zagadkowy rysunek przypominający hieroglif.


Myślę, że "Egzorcysta" to najlepsza komedia satyryczna, jaką kiedykolwiek widziałem. Podpisano: z poważaniem.
Rzucił się w spienione fale i rozległo się echo z samobójczego grobu
titwillo titwillo titwillo
PS. Jeśli nie zobaczę tej wiadomości w waszej gazecie, zrobię coś paskudnego, a wiecie, że jestem do tego zdolny.

Ja-37 SFPD-0



Oprócz jednego 8-miocentowego znaczka z wizerunkiem Eisenhowera, Zodiak umieścił na kopercie dwie naklejki: jedną z rysunkiem zegara wskazującego godzinę 12:55 albo 11:05 i dopiskiem: "wysyłaj listy wcześnie", drugą przypominającą o ostatnio wprowadzonym kodzie pocztowym. Zabójca przykleił również dwa krótkie akapity tekstu na temat znaczków i sposobu ich pakowania. Choć w połowie 1978 roku przez krótki czas podejrzewano, że ten list mógł zostać podrobiony, zespół grafologów z różnych biur w całej Kalifornii uznał go za autentyczny.

Ostatnie listy

Następny list przyszedł do "Chronicle" 14 lutego 1974 roku, siedem dni po tym, jak Patty Hearst, 19-letnia wnuczka magnata prasowego Williama Randolpha Hearsta, została porwana przez organizację terrorystyczną o nazwie Symbionese Liberation Army. List został zamieszczony w "Chronicle" w sierpniu 1976 roku. Choć na opublikowanych fotografiach stempel pocztowy był niewyraźny, raport FBI stwierdzał, że list został wysłany z San Rafael.


Szanowny Panie Redaktorze,
Czy wiedział Pan, że inicjały SLAY (Symbionese Liberation Army) pisane "sla," to staronorweskie słowo oznaczające "zabijać."
Przyjaciel



* * *

Trzy miesiące później, 8 maja, do "Chronicle" przysłano pocztówkę z Fremont, około 25-ciu mil na południowy wschód od San Francisco, po drugiej stronie Zatoki. Treść wiadomości wyrażała "konsternację" wywołaną zamieszczonymi w gazecie reklamami filmu "Badlands", będącego dramatyczną opowieścią o parze nastolatków - Charlesie Starkweatherze i Carili Ann Fugate, którzy po morderstwie dokonanym na ojcu dziewczyny, uciekają przed tropiącym ich pościgiem policyjnym. Kartkę zaadresowano: "Redaktor, SF Chronicle, 5th + Mission, San Fran".


Panowie -- chciałbym wyrazić moją konsternację wywołaną waszym kiepskim gustem i brakiem współczucia dla społeczeństwa, czego dowodzą zamieszczone w waszej gazecie reklamy filmu "Badlands," opatrzone notką: "Rok 1959 był czasem zabijania. Kit i Holly byli mordercami." W świetle ostatnich wydarzeń, ten rodzaj gloryfikowania morderstwa jest co najwyżej żałosny i godny ubolewania (gloryfikowanie przemocy nigdy nie było uzasadnione i słuszne) dlaczego nie okażecie odrobiny troski o uczucia społeczeństwa i nie zaprzestaniecie tych reklam?

Obywatel



* * *

Ostatni list został opatrzony stemplem pocztowym z San Rafael, z datą 8 lipca 1974 roku. Na kopercie, w miejscu adresu zwrotnego, widniało po porostu "RP". W treści, napisanej wyraźnie zmienionym charakterem pisma, zawarty był atak na konserwatywnego felietonistę "Chronicle" - Marco Spinelli'ego.


Redaktorze -

Odeślij Marco tam, skąd przyszedł, czyli do diabła - on ma na serio nie po kolei w głowie - zawsze musi być we wszystkim najlepszy. Radzę Ci odesłać go do tego lekarza od czubków. Tymczasem, zlikwiduj jego kolumnę. Skoro on może pisać anonimowo, to ja też -

Red Phantom (RP) - Czerwony Fantom
(czerwony z wściekłości)



Media prezentowały te dwa ostatnie listy jako prawdziwe, ale inspektor David Toschi poufnie wyznał FBI, że ma wątpliwości, co do ich autentyczności. Po przeprowadzeniu analiz, laboratorium FBI oznajmiło, że choć pewne cechy obu listów z 1974 roku nie odpowiadały listom pochodzącym od Zodiaka, to "te niezgodności nie były wystarczające, aby wyeliminować Zodiaka" jako ich autora. Laboratorium stwierdziło ponadto, że "zauważono pewne podobieństwa, wskazujące na to, że te listy prawdopodobnie zostały napisane przez Zodiaka".

Policja z San Francisco nie natrafiła na żaden list od Zodiaka od 1974 roku.

List z 1978 roku

24 kwietnia 1978 roku do "Chronicle" przyszedł list, albo z Santa Clara, albo z San Mateo, przysłany przez kogoś, kto bardzo dobrze znał sprawę Zodiaka. Choć początkowo list ten uznany został za prawdziwy i choć niektórzy nadal wierzą, że była to faktycznie ostatnia wiadomość od zabójcy do mieszkańców Bay Area, to obecnie większość prawników i badaczy zgodnie twierdzi, że list był fałszywy.

Ktoś z redakcji gazety rozpoznał charakter pisma na kopercie i list prawie natychmiast powędrował do dziennikarza Duffy'ego Jenningsa. Jennings przejał sprawę Zodiaka od Paula Avery'ego, który podjął pracę dla magazynu "Examiner". Dysponując tak sensacyjną wiadomością i zdjęciami zarówno listu, jaki i koperty, Jennings zadzwonił do inspektora Davida Toschi'ego, jedynego detektywa z San Franciso pracującego nad sprawą Zodiaka. Toschi'ego akurat nie było, gdyż został wezwany do stawienia się przed sądem, więc Jennings własnoręcznie dostarczył oryginały na posterunek policji, skąd zostały one skierowane do zastępcy szefa policji Clem'a DeAmicis'a. List brzmiał:


Szannowny Redaktorze,
Tu Zodiak, wróciłem. Powiedz, że tu jestem, zawsze tu byłem. Ta miastowa świnia, Toschi, jest niezły, ale ja jestem sprytniejszy i lepiej by było, gdyby sobie odpuścił i zostawił mnie w spokoju. Czekam na dobry film o mnie. Kto mnie zagra? Teraz ja mam nad wszystkim kontrolę.
Z poważaniem
[symbol Zodiaka] zgadnij
SFPD - 0



Kiedy Toschi wrócił do kwatery głównej policji, został wezwany bezpośrednio do biura DeAmicisa. Po naradzie, Toschi'emu powierzono opiekę nad listem. Pierwszym posunięciem inspektora był telefon do Johna Shimod'y z laboratorium kryminalistycznego, w celu ustalenia, czy to właśnie Zodiak jest autorem listu. Shimoda potwierdził, że to dzieło Zodiaka i Toschi dostarczył list ekspertowi od odcisków palców, który nie znalazł żadnych śladów odcisków ani innych przydatnych dowodów ani na liście, ani na kopercie.

Kontrowersje

Aby w pełni zrozumieć, dlaczego ten list wciąż wzbudza tyle kontrowersji trzeba spojrzeć na niego w nieco szerszym kontekście. W czasie, kiedy przysłano go do "Chronicle" inspektor Toschi, pracujący w Departamencie Policji w San Francisco od 25-ciu lat, był prawdopodobnie najbardziej popularnym agentem w Bay Area. Choć charyzmatyczny Toschi miał wielu zwolenników w zarządzie miasta i lokalnych mediach, narobił sobie równie wielu wrogów, którzy uważali, że jego ekstrawagancki styl bycia i chęć rozgłosu były sprzeczne z etyką zawodową i mogły doprowadzić do konfliktu interesów. Co więcej, plotka krążąca po City Hall głosiła, że Dianne Feinstein zamierza najpierw awansować go na Szefa Policji, a następnie wykorzystać jego poparcie kandydując na stanowisko burmistrza. Z pewnością stanowiłoby to poważne zagrożenie dla ówczesnego Szefa Departamentu Charlesa Gaina i jego zastępcy Clema DeAmicisa.

Jesienią 1976 roku miejscowy pisarz i felietonista, Armistead Maupin, napisał dla "Chronicle" cykl artykułów o fikcyjnym detektywie z Departamentu Policji w San Francisco, ścigającym nieznanego mordercę podobnego do Zodiaka. Główny bohater opowieści, inspektor Tandy, korzystał z rady i wsparcia samego Toschiego. W międzyczasie Maupin otrzymał trzy listy, wydawałoby się od przychylnych Toschiemu mieszkańców, w których nalegali oni, aby jego postać jeszcze częściej pojawiała się w opowiadaniu. Maupin postanowił przyjrzeć się tym listom z dziennikarską rzetelnością i odkrył, że widniejące na nich nazwiska nie należą do mieszkańców San Francisco. Jako że Toschi był dobrze znany z krótkich liścików, które wysyłał do różnych reporterów i polityków, Maupin zaczął podejrzewać, że to on sam przysłał pochlebną korespondencję. Uznając listy za nieszkodliwe, choć nie całkiem uczciwe i szczere, Maupin zachował je w tajemnicy do kwietnia 1978 roku. Wtedy to do jego gazety przyszedł jedyny list od Zodiaka wymieniający Toschiego z nazwiska i pojawiły się podejrzenia, że Toschi po raz kolejny posunął się do oszustwa, tym razem fałszując list Zodiaka. Maupin podzielił się swoimi przypuszczeniami z sierżantem Jackiem O'Shea, kierownikiem Sekcji Wywiadowczej. O'Shea i przełożony Toschiego, porucznik Jack Jordan, kierownik Wydziału Zabójstw ustalili, że to Toschi napisał pochlebne listy. Ostatecznie obaj zostali ukarani dyscyplinarnie, O'Shea bardziej surowo, ponieważ nie poinformowali o tym od razu.

Szef Departamentu Charles Gain powiedział, że nie miał pojęcia o listach podrobionych przez Toschiego aż do końca czerwca 1978 roku. Jednak już pod koniec kwietnia '78 dwóch detektywów przeniesiono z Sekcji do Zadań Specjalnych i Walki z Gangami i przydzielono do sprawy Zodiaka. Mogło to być znakiem, że Toschiego już wtedy podejrzewano o autorstwo ostatniego listu. Nikt nie wie, co się tak dokładnie wydarzyło w Hall of Justice, ale 10 lipca Gain wziął udział w konferencji prasowej, aby ogłosić dwie niby niepowiązane ze sobą sprawy: odkrycie, że list Zodiaka mógł być falsyfikatem i przeniesienie Toschiego do Pawnshop Detail w związku z fałszywymi listami do Maupina. Nigdy jasno i otwarcie nie stwierdzono, że Toschi był podejrzewany o podrobienie listu Zodiaka, ale wniosek sam się nasuwał zwłaszcza, kiedy okazało się, że dwaj grafolodzy porównywali charakter pisma Toschiego nie tylko z listem z kwietnia z 1978 roku, ale też z listem ze stycznia 1974 roku.

Potencjalni autorzy

Do sierpnia co najmniej czterech ekspertów, w tym Keith Woodward, Robert Prouty, Terrence Pascoe i John Shimoda ustaliło, że kwietniowy list był podróbką, "starannie wykonaną kopią faktycznej korespondencji Zodiaka, sporządzoną przez kogoś, kto miał dostęp do napisanych przez niego listów". Jedynym przeciwnikiem tych ustaleń był emerytowany grafolog, Sherwood Morrill, którego gorzkie wypowiedzi w mediach ujawniły zdecydowane poparcie dla Toschiego i zupełny brak szacunku dla Gaina. List ze stycznia 1974 roku, którego autentyczność również kwestionowano, okazał się być prawdziwy.

Spekulacje co do autora listu z 1978 roku skupiły się na trzech możliwościach. Pierwsza, oczywiście, to sam Zodiak, choć nawet niewprawnym okiem można zobaczyć, że słowa i litery sprawiają wrażenie raczej skrupulatnie podrobionych, niż napisanych ręką maniakalnego zabójcy.

Druga to Toschi. Plotki głosiły nawet, że testy DNA wykonane w latach 90-tych wskazały na niego jako na autora listu, choć wyniki tych badań z pewnością nie zostały oficjalnie ogłoszone ani przez Departament Policji w San Francisco, ani przez żadne inne źródło. Raport FBI z sierpnia 1978 roku stwierdza, że analiza kwietniowego listu została przerwana "w świetle ostatnich odkryć wskazujących, że David Toschi napisał jeden lub więcej 'listów Zodiaka', z zaznaczeniem, że FBI otrzymało te informacje od Departamentu Policji w San Francisco, a nie w wyniku własnego śledztwa". W rzeczywistości Toschi został ostatecznie przywrócony do pracy na stanowisko inspektora w Wydziale Zabójstw.

Po trzecie, pisarz Robert Graysmith posiadał wystarczającą wiedzę o korespondencji Zodiaka, aby podrobić jego list, a nawet miał motyw - w 1978 już od dwóch lat próbował sprzedać swoją powieść o sprawie Zodiaka, choć pojawiła się ona na półkach sklepowych dopiero dziewięć lat później. W tej książce Graysmith opisuje urządzenie do powiększania zdjęć, które, jak twierdzi, mogło zostać użyte podczas pisania oryginalnych listów, ale równie dobrze mogło posłużyć do sfałszowania tego ostatniego. W tym miejscu warto wspomnieć, że Graysmith w czasie, kiedy pracował jako karykaturzysta dla "Chronicie" został ukarany dyscyplinarnie za plagiat. W każdym razie, opowiadał się dość stanowczo po stronie Toschiego, utrzymując w swojej książce i w późniejszych wywiadach, że ktokolwiek napisał ten list, to nie był to Toschi. Policja w San Francisco niechętnie wypowiada się w tej sprawie. Zgodnie z oświadczeniem z 1999 roku "Departament Policji nigdy nie opowiedział się ani za ani przeciw oskarżeniom, że Toschi sfałszował list Zodiaka. Potwierdzono jedynie, że nie wszystkie listy Zodiaka są autentyczne".

Rzut oka na jezioro Berryessa

Atak nad jeziorem Berryessa dostarczył kilku przykładów dziwnego zachowania Zodiaka. Np. czterorożny kaptur, który założył on krótko przed napadem na parę studentów: jego kształt był rzadko spotykany, jeśli nie jedyny w swoim rodzaju, lecz zabójca nie próbował wyjaśniać tego ani ofiarom, ani prasie. Przypuszczalnie chciał on ukryć swoją tożsamość, ale przecież mógł to zrobić w mniej ostentacyjny sposób, np. zakładając kominiarkę. Podając powód ataku na Cecelię Shepard i Bryana Hartnella posłużył się zmyśloną historyjką o ucieczce z więzienia na północnym zachodzie, co więcej umieścił na drzwiach samochodu swoje łatwo rozpoznawalne logo i daty ataków. Warto zauważyć, że pominął on w swojej morderczej chronologii zabójstwo w Riverside, które przypisywano mu od 1970 roku. Wielu uznało to za dowód, że Zodiak nie był w rzeczywistości odpowiedzialny za morderstwo Cheri Jo Bates. Powiedział studentom, że chce ich pieniędzy i kluczyków do samochodu, ale wziął tylko trochę drobnych z portfela Hartnella, zostawiając klucze i portmonetkę dziewczyny na kocu piknikowym. Następnie związał ich i dźgał nożem zamiast po prostu strzelić do nich z pistoletu, którym wcześniej w nich celował. Na koniec, nigdy nie przypisał sobie tego ataku w liście, tak jak to zrobił z napadami w Vallejo i San Francisco.

Wyróżnia się trzy formy zachowania przestępcy na miejscu zbrodni. "Modus Operandi" jest definiowane jako wszystkie charakterystyki postępowania sprawcy, które określają sposób popełnienia przestępstwa; od samego początku - np. zobaczenia ofiary, przez sposób zadania ran (w przypadku zabójstw), aż po postępowanie z ciałem po śmierci. Dwa ataki w Vallejo stanowią przykład "błyskawicznego" MO, z użyciem pistoletu i natychmiastową ucieczką. Na pierwszy rzut oka MO nad jeziorem Berryessa jest bliższe napadowi w Riverside, w którym to sprawca posłużył się nożem i rozmawiał ze swoją ofiarą. Po dokładniejszym zbadaniu różnice są oczywiste: zabójca Bates nie był przygotowany do tego ataku, użył jedynie małego scyzoryka, a młoda kobieta zażarcie się broniła, podczas gdy Zodiak nie szczędził starań, by obezwładnić swoje ofiary spotkane nad jeziorem. W rzeczywistości wydaje się, że mężczyzna, który zamordował Cheri Jo Bates nie był nawet pewny, czy ją zabije czy nie, rozmawiając z nią ponad godzinę, zanim stracił panowanie nad sobą i zadźgał ją nożem - nad jeziorem Berryessa pojawiają się niewielkie wątpliwości co do intencji Zodiaka. Modus Operandi to wyuczone, pragmatyczne zachowanie, które można udoskonalać dzięki zdobytemu doświadczeniu. Pokazuje to przezorność sprawcy, który zdejmując słuchawkę z widełek udaremnił wszelkie próby oddzwonienia podjęte przez centralę telefoniczną policji w Napa. Zodiak stał się także bardziej zuchwały w atakowaniu po zmroku na otwartej przestrzeni, choć starannie wybierał dość odosobnione tereny.

Umyślna "przeróbka" miejsca zbrodni w celu zbicia oficerów śledczych z tropu i wprowadzenia ich w błąd jest nazywana "inscenizacją" i występuje zwykle w przypadku, gdy zabójca i ofiara znają się: często przestępca próbuje stworzyć pozory przypadkowego gwałtu czy nieudanego rabunku. Nie wydaje się to mieć miejsca w przypadku Zodiaka, o ile nie liczyć listów jako formy "inscenizacji", poprzez którą ich autor celowo sprawiał wrażenie dyslektyka. Jakiekolwiek działanie podjęte przez sprawcę, które nie jest niezbędne do dokonania zbrodni, lub prowadzi wyłącznie do zaspokojenia jego potrzeb psychologicznych jest nazywane "personacją". Dziwaczny kaptur, kłamstwo o ucieczce z więzienia oraz żądanie pieniędzy i kluczyków do samochodu są przykładami "personacji".

Powtarzające się przypadki tej samej personacji u tego samego przestępcy są nazywane "podpisem", a wystąpiło to zarówno klinicznie, jak i dosłownie na drzwiach samochodu: charakterystyczny symbol pojawiał się na końcu każdego listu od Zodiaka pomiędzy rokiem 1969 a 1971. Rozmowy telefoniczne to kolejny aspekt podpisu, identyczne telefony wykonane do policji w Riverside i Vallejo i całkowicie niepotrzebne podczas jego ucieczki.

Fakt, że zabójca wybrał nóż a nie pistolet, a ponadto założył niezwykły kaptur, jest powszechnie przytaczany jako dowód, że atak w Berryessa miał rytualne znaczenie dla sprawcy. Może to być prawdą - kaptur pozostaje niewyjaśnioną zagadką, prawdopodobnie miał on wzbudzać strach w ofiarach. Zgodnie z relacją Hartnella w czasie napaści na Shepard Zodiak zdawał się stracić panowanie nad sobą. Jednak fakt, że tym razem wybrał on otwartą przestrzeń jaką jest brzeg jeziora mógł doprowadzić do taktycznej decyzji o użyciu noża, cichej broni, którą być może nosił przy sobie na taką ewentualność.

Niektórzy nie są tak do końca przekonani, że atak w Berryessa został dokonany przez Zodiaka, wymieniając liczne odstępstwa od ogólnego schematu pozostałych napadów w Bay Area. W istocie, nie istnieje niezbity dowód wiążący Zodiaka z tym zajściem, w przeciwieństwie do morderstw w Vallejo i San Francisco. Charakter pisma na samochodzie Hartnella jest wyraźnie zbliżony do tego w listach Zodiaka, jednak sposób postępowania autora napisu wymyka się jednoznacznej ocenie. Mimo to różnice między incydentem nad brzegiem jeziora a innymi atakami w Bay Area - w tym pora dnia, pewna opieszałość, rodzaj broni i brak listu dowodzącego winy autora - są dla większości oficerów śledczych kluczowe. Przeważają one nad poszlakami takimi jak podobne pismo, zbliżona waga i ogólny wygląd, nie mówiąc już o telefonie wykonanym po całym zajściu. Różnice w MO i podpisie mogą być przypisane coraz większej śmiałości, przezorności i samozadowoleniu seryjnego mordercy. Ponadto, jeśli "prawdziwy" Zodiak w rzeczywistości nie był odpowiedzialny za ten incydent, to jego chęć rozgłosu prawie na pewno zmusiłaby go albo do zaprzeczenia zarzutom albo do fałszywego ich potwierdzenia, tak jak w przypadku morderstwa Cheri Jo Bates w Riverside. Naśladowca Zodiaka nad jeziorem Lake Berryessa musiałby mieć odpowiedni wzrost i wagę, musiałby przestudiować i znakomicie podrobić charakter pisma zabójcy i musiałby wykazać zrozumienie dla morderczej potrzeby panowania nad sytuacją, jednocześnie będąc na tyle ostrożnym, aby nie pozostawić żadnego śladu swojej własnej "personacji" na miejscu zbrodni. Tymczasem "prawdziwy" Zodiak musiałby stłumić swoją najbardziej rozpoznawalną cechę charakteru. Ta hipoteza, choć intrygująca, dla większości oficerów śledczych jest trudna do uwierzenia.


C.D.N.

Przygotowała Aneta
na podstawie Crime Library


do góry