mordercy | Black Robert | ||||||||
Anderson Robert Baczyński W. Berkowitz David BTK Strangler Bianchi Kenneth Black Robert Brudos Jerry Bundy Ted Burke William Chase Richard Claux Nicolas Cooke Eric Edgar Czikatiło Andrej Dahmer Jeff Denyer Paul DeBardeleben James Dutroux Marc Fish Albert Fourniret Michel Gacy John Gein Ed GRK Hare William Harris Eric Holmes H. H. Homolka Karla Huberty James Iqbal Javed Kallinger Joseph Kemper Ed Kiss Bela Klebold Dylan Kot Karol Kurten Peter Lee Dereck List John Likens Sylvia* Lopez Pedro Lucas Henry Manson Charles Marchwicki Zdzislaw Massey Jason McVeigh Timothy Morderca z Madison Nilsen Dennis Onoprienko Anatolij Panzarm Carl Pekalski Leszek Pickton Robert Ramirez Richard Resendez Angel Rogers Dayton Sagawa Issei Speck Richard Wilder Christopher Wuornos Aileen Zub Mieczyslaw Zodiac Killer |
Trudne dzieciństwoRobert Black nigdy nie poznał swoich rodziców. Urodził się 21 kwietnia 1947 roku w Grangemouth, niedaleko Edynburga. Jego matka, Jessie Hunter Black, 24-letnia panna, nie zgodziła się, by syn przyjął nazwisko ojca. Pracowała w fabryce, zarabiając marne grosze, jednak tuż po urodzeniu dziecka była zdecydowana samodzielnie je wychować. Szybko przekonała się, że to niemożliwe, ponieważ nie była w stanie zapewnić synkowi odpowiednich warunków do życia. Oddała małego Roberta do adopcji Kilkadziesiąt lat później, w wieku 40 lat Robert, tak wspomina tamtą sytuację podczas rozmowy z psychologiem Ray'em Wyre'm:"Nie wiem, czy tą decyzję wymusili na niej jej rodzice, czy ona po prostu mnie nie chciała. Nie wiem. Wychowywała mnie przez sześć miesięcy." (Robert Black)
"Jessie nie chciała, by ktokolwiek wiedział o jej dziecku ze stanu panieńskiego. Nawet nie wiem, czy powiedziała komukolwiek, kto był ojcem tego chłopca." (Joyce Bonella) Po oddaniu Roberta jego matka nigdy więcej go nie widziała. Gdy Jessie przygotowywała się do wyjścia za mąż, Robertem zaopiekowała się nowa rodzina. Jack i Margaret Tulip mieli po około 50 lat. Mieszkali w Kinlochleven, niedaleko Glencoe. Robert mieszkał tam do 11. roku życia, z czego 6 lat przeżył bez przybranego ojca - Jack Tulip zmarł, gdy przybrany syn miał 5 lat. Niestety, Robert nie ma żadnych wspomnień dotyczących Jacka ani wydarzeń z wczesnego dzieciństwa, tj. przed ukończeniem 5 roku życia. . Być może ma to związek z przykrymi doświadczeniami, których doświadczył jako noworodek. Amnezję mógł też spowodować jakiś fizyczny lub psychiczny uraz doznany ze strony nowego ojca - Jacka. Sąsiedzi wspominają Roberta jako ciągle posiniaczonego chłopca, jednak sam Robert nie potrafi przypomnieć sobie źródła urazów. Nie pamięta żadnego agresywnego zachowania ze strony Jacka. Czasem, gdy syn był niegrzeczny, Margaret zamykała go na klucz w jego pokoju lub zdejmowała mu spodnie i majtki, a potem biła pasem. Chłopca straszono też, że w nocy pod jego łóżkiem czai się potwór, który tylko czeka, by go złapać. Być może miało to wpływ na koszmary dręczące Roberta , w których pojawiał się wielki włochaty potwór, mieszkający w piwnicy pełnej wody. Po takich snach chłopiec budził się w w zasikanej piżamie, a to powodowało kolejne kary i bicie. W szkole znany był jako "śmierdzący Robbie Tulip" - agresywny i nie mający przyjaciół chłopiec. Jego kolega, Colin McDougall wspomina go jako samotnika z tendencjami do znęcania się nad innymi, dlatego też Robert prawie nigdy nie bawił się z rówieśnikami. Wolał towarzystwo młodszych kolegów, nad którymi łatwiej mógł zapanować. "Mieliśmy z kolegami gang. Ale Robert wolał mieć swój. W jego gangu zawsze byli chłopcy młodsi od nas o kilka lat." (Colin McDougall) Inny kolega, Jimmy Minners wspomina pewną sytuację, w której Robert pobił kalekiego chłopca. "Dał temu chłopakowi niezły wycisk. Zaatakował na mostku, gdy tamten szedł do szkoły. Robert uderzył go pięścią, a potem kopał bez żadnego powodu." (Jimmy Minners) Nagła, dziwna gwałtowność skierowana przeciw młodszym chłopcom była typowym zachowaniem młodego Roberta Blacka. Narastająca złośćZ roku na rok Robert stawał się coraz bardziej agresywny. Nie respektował żadnych autorytetów, choć dopóki mieszkał z panią Tulip, nie wpakował się w poważne kłopoty. Co prawda, często bił się z chłopcami, znęcał nad młodszymi kolegami, ale wszystko kończyło się tylko naganami i upomnieniami. Robert bardzo wcześnie rozpoczął eksperymenty z własną seksualnością. Po wielu latach wciąż pamięta, jak w wieku 8 lat rozpoczął doświadczenia polegające na wkładaniu w odbyt różnych przedmiotów. Używał do tego różnych rzeczy. Na początku były to jakieś metalowe przedmioty, ale potem jego fantazja rozkwitła W 1990 roku policjanci znaleźli zdjęcia Roberta przedstawiające owe odrażające praktyki z, m.in. nogą od stołu, słuchawką telefoniczną, butelką po winie. Policjantom wytłumaczył, że chciał sprawdzić, jak głęboko może te rzeczy włożyć w siebie . Mężczyzna pamięta też doskonale o innej fascynacji - wypróżnianiu się na dłonie i smarowaniu swojego ciała kałem. . Do tych praktyk dochodziła chęć bycia kobietą, którą odczuwał od zawsze. Jednak jego zachowanie nie miało w sobie kobiecości i miękkości. Robert po prostu nienawidził swojego penisa i zamiast niego wolałby mieć pochwę.Pragnienie bycia kobietą nie łączyło się jednak z fantazjami homoseksualnymi. Pierwsze doświadczenia z płcią przeciwną zdobył mając 5 lat. Wówczas razem z jakąś dziewczynką rozebrali się i oglądali swoje tajemnicze miejsca. W wieku 7 lat, gdy uczęszczał do szkoły tańca, znacznie bardziej interesowało go zaglądanie dziewczętom pod spódnice niż nauka kroków. Mając osiem, opiekował się córeczką sąsiadki. Rozebrał dziecko i przyglądał się jej pochwie. Od tej pory te części ciała obsesyjnie interesowały Roberta. Bardzo często zastanawiał się, co mógłby odkryć wewnątrz tych otworów. Można tym wytłumaczyć jego praktyki z odkrywaniem zawartości i możliwości swojego odbytu. Dla osoby, która nigdy nie znała swoich rodziców, nigdy nie miała styczności ze swoją prawdziwą matką, odkrycie tej tajemnicy mogło mieć ogromne znaczenie. Robertowi odbyt kojarzył z czymś brudnym, czymś, co służy do wydalania nieczystości. Ta fascynacja wpłynęła na całe jego życie. Było ono "brudne" i "cuchnące" tak jak to, co było wydalane przez odbyt. Tłumaczy to także ogromne zainteresowanie owymi "brudnymi" częściami ciała w dorosłym życiu Roberta Blacka. Dom poprawczyMargaret Tulip zmarła w 1958 roku. Była to najgorsza rzecz, jaka mogła spotkać Roberta. W wieku 11 lat ponownie stracił matkę. Mimo że znalazła się para, która chciała się nim zaopiekować, skierowano go do domu dziecka niedaleko Falkirk. To właśnie tam wciąż rosnące zainteresowanie pochwą pchnęło chłopca do pierwszej zbrodni. Fascynacja tajemnicą narodzin, tym co może nosić w sobie pochwa, została rozbudzona po stracie przybranej matki. W wieku 12 lat Robert dokonał pierwszej nieudanej próby gwałtu. Tak wspomina tamto wydarzenie:"Razem z dwoma innymi chłopcami zaprowadziliśmy pewna dziewczynę na pole. Tam zdjęliśmy jej majtki, podciągnęliśmy spódnicę i próbowaliśmy włożyć penisa do pochwy." Gdy im się to nie udawało, zadowolili się samym dotykaniem intymnych części ciała dziewczyny. Kiedy Wyre spytał Blacka, czy działo się to za jej zgodą , odparł: "Zmusiłem ją do tego, wiesz jak." Po tym incydencie postanowiono przenieść młodzieńca do innego zakładu, znacznie lepiej pilnowanego, w którym przebywali sami chłopcy. Robert wylądował w Red House, w Musselburgh. Przebywał tutaj jako brutal i potencjalny gwałciciel. Wszystko wokół niego się zmieniło. Przez rok, może dwa był wykorzystywany seksualnie przez pracownika zakładu. Gdy jakiś wychowanek opuszczał zakład, musiał znaleźć kolejną osobę, która zaspokajałaby pedofila. Właśnie tak zarekomendowano Roberta Blacka. Oto jak wspomina tamte wydarzenia podczas rozmowy z Ray'em Wyre'm: "Wsadził mi swojego penisa do ust, potem go dotykał... Raz próbował odbyć ze mną stosunek, jednak nie mógł osiągnąć erekcji." Robert jeszcze zanim trafił do tego zakładu, utożsamiał seks z dominacją i podporządkowaniem. Teraz to przekonanie tylko uległo wzmocnieniu. Sam będąc ofiarą przekonał się, co czuje ofiara i agresor. Doszedł do wniosku, że powinien zaspokajać swoje potrzeby, nie zważając na uczucia osoby wykorzystywanej. W tym samym czasie rozpoczął naukę w szkole średniej. Był dobrym uczniem, choć najbardziej pochłaniało go uprawianie sportów, zwłaszcza football amerykański, pływanie i atletyka. Zainteresowanie pływaniem rozwijał również później. W wieku 20 lat pracował jako ratownik na basenie. Dzięki wykonywanemu zajęciu zaspokajał swoje pedofilskie skłonności. Będąc wychowankiem zakładu Red House, często bywał w niedalekim Portobello. Znajdowały się tam dwa duże baseny, na których doskonalił swoje umiejętności pływackie. Tam też, po 20 latach, mała dziewczynka, Caroline Hogg, została uprowadzona, a później zamordowana. Dom Caroline znajdował się niedaleko obu basenów. Pierwsza pracaW lecie 1962 roku dzięki pomocy lokalnych władz Robert dostał pracę chłopca na posyłki. Opuścił zakład Red House. Miał wtedy 15 lat. Wynajął pokój w Greenock, na obrzeżach Glasgow. Przyznaje się, ze w tym czasie molestował około 30-40 dziewczynek. Oto co powiedział na ten temat Ray'owi Wyre'owi:"Czasem spotykałem dziewczynki w mieszkaniach, do których miałem coś dostarczyć. Siadałem, rozmawiałem z nimi kilka minut. Potem zaczynałem je dotykać. Czasami się udawało, czasami nie." Żadne tego typu zachowanie nie zostało oficjalnie zgłoszone aż do momentu próby gwałtu, a nawet morderstwa pewnej dziewczyny. Robert miał wtedy 17 lat. Ta dziewczyna byłą od niego siedem lat starsza. Poznał ją w parku. Zapytał, czy nie chciałaby zobaczyć z nim kilku kotków. Dziewczyna zgodziła się. Zaprowadził ją do opustoszałego budynku. "Wprowadziłem ją do środka, przewróciłem i zacisnąłem ręce na jej gardle. Chyba ją troszkę przydusiłem, była nieprzytomna. Gdy się uspokoiła, zdjąłem jej majtki, rozwarłem nogi. Jej pochwa była teraz rozwarta. Wsadziłem w nią palec." (Robert Black) Gdy dziewczyna leżała na ziemi, Robert masturbował się nad nią. Wcale nie przeszkadzało mu to, że jest nieprzytomna. Wręcz przeciwnie. Kiedy skończył, zostawił ją w budynku.. Nie zastanawiał się, czy dziewczyna jest martwa. Żyła jednak i zdołała dotrzeć do ludzi. Znaleziono ją potem na ulicy krwawiącą, płaczącą i pełną wstydu. Sprawa trafiła do sądu. Werdykt był zdumiewający. Robert został tylko upomniany. Psychiatrzy orzekli, że ten czyn jako pierwszy i jedyny, nie ma najmniejszego wpływu na zdrowie psychiczne podejrzanego. Niedługo potem Robert znów spróbował zgwałcić kolejną dziewczynę. Jedna z jego ofiar zmarła na skutek doznanych obrażeń. Molestował też kolejne dziewczęta. Bezkarnie. Inne służby uznały wspomnianą próbę morderstwa za coś znacznie groźniejszego niż wskazywałby raport psychiatrów. Robert został przeniesiony do Grangemouth, gdzie miał zacząć nowe życie. Dostał pracę na budowie. W tym mieście poznał swoją pierwszą i jedyną prawdziwą dziewczynę, Pamelę Hodgson. Bardzo zaangażował się w ten związek. Nawet po latach pamiętał, jak wielkim wstrząsem dla niego był list od Pameli, w którym poinformowała go o końcu ich znajomości. Prawdopodobnie Pamela usłyszała plotki o Robercie i jego dziwnych praktykach seksualnych. Jednak bardziej prawdopodobne wydaje się to, że sama zaczęła ich doświadczać. Gdy w 1992 roku Robert stanął przed sądem oskarżony o morderstwo trzech małych dziewczynek, zeznając starał się oczyścić Pamelę z jakichkolwiek podejrzeń. "Powiedzcie Pameli, że to nie jej wina. Ona nie ma z tym nic wspólnego." W ten sposób Robert dawał do zrozumienia, jak bardzo zdruzgotało go rozstanie z Pamelą, a w konsekwencji zmusiło do morderstw. Musiał opuścić Grangemouth, mimo że dzięki związkowi z Pamelą nie molestował żadnych dziewczynek tak przynajmniej twierdzi on sam. Jednak jego fascynacja małymi dziewczynkami i ich pochwami była zbyt silna, aby w ogóle zaprzestał swoich praktyk. W 1966 roku kolejną ofiarą Roberta padła 9-letnia wnuczka właścicieli domu, w którym mężczyzna wynajmował pokój. Wszystko potoczyło się według znanego schematu rozmowa, bliski kontakt, a w końcu Robert wsadził palce w pochwę dziewczynki. Jej rodzice dowiedzieli się o wszystkim, jednak nie wezwali policji. Uznali, że dziewczynka przeszła zbyt wiele. Robert musiał za to opuścić mieszkanie. SławaW małych miasteczkach plotki szybko się roznoszą, toteż Robert stracił pracę. Wrócił do Kinlochleven - miejsca, w którym się wychowywał. Wynajął pokój u państwa, którzy mieli 7-letnią córkę. Wszystko potoczyło się tak samo. Po pewnym czasie sprośne zachowanie mężczyzny wyszło na światło dzienne. Teraz nie miał już tyle szczęścia co w Grangemouth. Rodzice dziewczynki wezwali policję. W 1967 roku Robert Blackzostał skazany na rok pobytu w zakładzie poprawczym w Polmont, niedaleko Grangemouth.Kiedy opuścił ten zakład, był już dość znany policji w Szkocji. Postanowił wyruszyć na południe - do Londynu. Tam unikał jakichkolwiek zachowań niezgodnych z prawem, jednak jego obsesja na punkcie młodych dziewcząt wciąż rosła, karmiona dodatkowo pismami pornograficznymi. W latach siedemdziesiątych odkrył wiele trudno dostępnych tytułów. Większość z nich pochodziła z Amsterdamu, gdzie prawo było dość łagodne. Gdy 20 lat później policja przeszukała pokój Roberta, znaleziono setki magazynów zawierających głównie pornografię dziecięcą oraz kilka taśm z filmami porno. Gdy Ray Wyre spytał go, co myśli o wieku tych dziewcząt, odparł: "Ktoś kiedyś powiedział mi bardzo mądrą rzecz. To moje motto - gdy są wystarczająco duże, są wystarczająco dorosłe." Zaraz po przybyciu do Londynu Robert mieszkał w najtańszych hotelach. Zajmował się wszystkim, co przynosiło mu jakikolwiek dochód. Jego ulubionym zajęciem była praca na basenie. Uwielbiał przyglądać się małym pływającym dziewczynkom. W nocy włamywał się na teren basenu i pływał. Często w tym samym czasie wsadzał sobie w odbyt kij od szczotki. Na basenie nie popracował jednak długo pewna dziewczyna oskarżyła go o próbę molestowania. Do skazania nie doszło, skończyło się wypowiedzeniem. Robert, gdy nie pracował, uwielbiał grać w rzutki, co szło mu wcale nieźle. Większość pieniędzy wydawał w barach, nie na alkohol, lecz na różne gry, czasem wykonywał też jakieś słabo płatne prace. Mimo częstego przebywania wśród ludzi nikogo nie poznał, był samotnikiem. Oto jak wspomina go właściciel pewnego baru, Michael Collier: "Prze cały ten czas często bywał w moim barze, jednak nigdy nie nazwałbym go kolegą. Często grał w rzutki lub stał przy automatach do gry. Był dziwnym typem, często jego zachowanie irytowało innych gości, zwłaszcza kobiety. Nigdy nie mówił o sobie, o swoich zainteresowaniach, nigdy nie przyłączał się do żadnej rozmowy." Były mistrz świata w rzutkach Eric Bristow poznał Roberta na jakimś amatorskim turnieju: "Robert był samotnikiem. Nigdy nie widziano go w towarzystwie kobiety. Nie był tego typu facetem. On po prostu regularnie przychodził do baru i grał w rzutki." Eddiego i Kathy Rayson poznał w pubie, w Stamford Hill w 1972 roku. Zaczęli z nim rozmowę, podczas której Robert przyznał, że szuka miejsca do mieszkania. Państwo Rayson mieli wolny pokój na poddaszu i postanowili udostępnić go nowemu znajomemu. Eddie na początku nie był tym pomysłem zachwycony, ale Kathy uznała Roberta za "dużego mięczaka", a więc kogoś zupełnie nieszkodliwego, komu można pomóc. Wkrótce cała rodzina Raysonów polubiła Roberta. Zawsze płacił czynsz w terminie, wspólnie jadali obiady. Były też okresy, gdy widywali się rzadko. Robert traktował Eddiego jak kogoś w rodzaju ojca, chociaż nigdy nie rozmawiał z nim na temat swojej przeszłości ani nie opowiadał o sobie., Syn państwa Rayson, Paul, tak wspomina Roberta: "Był trochę dziwny. Gdy dorastaliśmy, przezywaliśmy go "śmierdzący Bob". Ale jako lokator był idealny. W zasadzie był kimś więcej niż tylko lokatorem, ale przyjacielem bym go nie nazwał. Nie był typem osoby, z którą chce się być blisko. Robert pasjonował się fotografowaniem i czasem nazywano go David Bailey. Jedną z jego ulubionych rozrywek były spacery na plażę lub plac zabaw, gdzie bawiły się gromady dzieci. Nagrywał je na wideo lub robił im zdjęcia. W 1976 roku Robert podjął pracę kierowcy w firmie PDS. Miał dostarczać przesyłki na terenie Anglii i Szkocji. Była to dla niego wymarzona praca. Jako człowiek nie radzący sobie w życiu, samotnik, doskonale czuł się za kierownicą. Pracował tam przez następne 10 lat. Zwolniono go, ponieważ Robert często powodował drobne stłuczki i firma wydawała znaczne kwoty na ubezpieczenia. Po pewnym czasie firmę kupili dwaj dawni pracownicy i Robert znów został zatrudniony. Był bardzo dobrym i lubianym pracownikiem. Często brał długie trasy za kolegów, którzy woleli ten czas spędzać ze swoimi rodzinami. W czasie tych służbowych podróży Robert często robił sobie przerwę, aby odwiedzić Paula i jego rodzinę. W bagażniku samochodu woził różne dziwne rzeczy, które służyły mu do masturbacji. Wkładał je sobie w odbyt fantazjując o małych dziewczynkach. Często w nocy przebierał się w dziewczęcy kostium kąpielowy, co również kończyło się masturbacją. Podczas rozmowy z Wyre'm Robert wspomina pewną 7-letnią dziewczynkę. Zabił ją kilkanaście lat wcześniej. Często wracał do miejsca, w którym ją zostawił. W końcu fantazje nie wystarczały. Pierwsze morderstwo nigdy w pełni nie zaspokaja, zawsze trzeba zrobić to drugi, trzeci i następny raz. Przypadek Roberta Blacka to kolejny, klasyczny efekt zaniedbań z okresu dzieciństwa. Nigdy nie miał ojca, w bardzo młodym wieku stracił najpierw matkę rodzoną, potem przybraną. Czuł się odrzucony, niekochany. Ciągle zmieniał miejsce zamieszkania. Wszystko to tłumaczy jego późniejsze zachowania i fascynacje. MorderstwaByło gorące lipcowe popołudnie 1982 roku. 11-letnia Susan Maxwell prosiła swoją matkę Liz, by pozwoliła jej pojechać rowerem na boisko do tenisa. Miała się tam bawić z przyjaciółką Alison Raeburn. Liz obawiała się dużego ruchu ulicznego, dlatego zamiast jazdy rowerem pozwoliła córce pójść pieszo. Susan jeszcze nigdzie nie była sama. Państwo Maxwell mieszkali w Coldstream, małej angielskiej wiosce tuż przy granicy ze Szkocją. Boisko do tenisa znajdowało się po stronie angielskiej, około 2 mil od domu Susan. Wszyscy w okolicy znali się przynajmniej z widzenia, zwracali uwagę na obcych i małe dzieci.
Funkcjonariusze szybko zebrali pierwsze informacje. Dużo ludzi widziało Susan tego popołudnia. Byli to zarówno znajomi, jak i obcy, którzy pamiętali małą dziewczynkę ubraną na żółto, z rakietą tenisową w ręku. Ostatni raz widziano ją na mostku, jakiś jard od granicy. Przechodziła tamtędy z kilkoma osobami, jedna nikt nie wie, co się z nią stało później. Nikt nie zauważył momentu jej zniknięcia. Trzeciego dnia po zniknięcia Susan policjanci zaczęli przeszukiwać okolicę. Do pomocy zgłosiło się ponad 2/3 mieszkańców Coldstream. Jednak nie znaleziono żadnego śladu. Rodzice dziewczynki ciągle prosili o pomoc w okolicznych mediach. Po około dwóch tygodniach, 13 sierpnia Liz i Fordyce wystąpili w audycji radiowej. Apelowali o jakiekolwiek informacje na temat zaginionej córki. Gdy wrócili do domu, czekający policjanci poinformowali ich o znalezieniu małej dziewczynki. Dokładniej - o znalezieniu ciała małej dziewczynki. Człowiekiem, który trafił na zwłoki Susan, był Arthur Meadows. Leżały w rowie, obok parkingu przy drodze A 518 prowadzącej do Loxley, 250 mil od miejsca zniknięcia Susan. Rodzice dziewczynki chcieli zobaczyć ciało, lecz policjanci nie zgodzili się na to. Ostatnie dwa tygodnie były bardzo upalne, więc zwłoki szybko uległo rozkładowi. Zidentyfikowano je tylko na podstawie uzębienia. Patolodzy sądowi nie byli w stanie określić przyczyny zgonu. Jedyną wskazówką były zdjęte majteczki Susan sugerowały .morderstwo na tle seksualnym, jednak nigdy nie było to oficjalnie stwierdzone. Skoncentrowano się na odnalezieniu mordercy. Jeszcze raz przesłuchano osoby, które widziały dziewczynki podczas jej pierwszej i ostatniej pieszej wycieczki. Wszędzie rozwieszano zdjęcia Susan, rozmawianoz ludźmii mieszkającymi niedaleko miejsca odnalezienia zwłok. Zebrano zeznania kierowców z okolicznych firm transportowych i wydawało się, że trafiono na jakiś trop. Niejaki Mark Ball przypomniał sobie, że widział małą dziewczynkę podobną do Susan. Siedziała w brązowym samochodzie marki Triumph 2000. Zeznania Marka odrzucono jednak po bezowocnym przesłuchaniu 19 tysięcy kierowców takich samochodów. Po upływie roku śledztwo było bliskie zamknięcia z powodu braku jakichkolwiek śladów. Policja znalazła się w ślepej uliczce. Dopiero kolejne morderstwo rzuciło nieco światła na sprawę Susan Maxwell...
O 19:15 Annette wysłała syna, Stuarta, by przyprowadził nieco spóźnioną Caroline. Jednak Stuart nigdzie nie znalazł siostry. Wtedy na poszukiwania wyruszyła cała rodzina, również bez rezultatu. Zawiadomiono policję. Okazało się, że wiele osób widziało Caroline, niektórzy nawet w towarzystwie jakiegoś mężczyzny, który podobno obserwował dziewczynkę na placu zabaw. Widziano ich później w wesołym miasteczku, które opuścili trzymając się za ręce. Nikt nie wiedział, gdzie pojechali potem. Tak jak rok wcześniej, policja szybko zorganizowała poszukiwania. Ponad 600 osób przeczesywało okolicę, po tygodniu ich liczba wzrosła do 2 tysięcy. Były to największe poszukiwania, jakie kiedykolwiek miały miejsce w Szkocji. Nie przyniosły jednak spodziewanego efektu. Państwo Hogg wystąpili więc w telewizji. John Hogg błagał porywacza, by oddał mu córkę. Annette płakała. Ciało dziewczynki znaleziono 18 lipca. Tak samo jak Susan, Caroline została wywieziona wiele mil na południe. Leżało niedaleko parkingu przy drodze A 444, prowadzącej z Northampton do Coventry, około 300 mil od miejsca, w którym ostatni raz widziano dziewczynkę żywą i 24 mile od miejsca, w którym znaleziono ciało Susan. Tak jak poprzednio, nie ustalono przyczyny śmierci z powodu upałów, które bardzo przyspieszyły rozkład zwłok. Ciało zidentyfikowano po chustce na włosach i medalioniku. Tym razem motyw zbrodni odkryto od razu: Caroline była kompletnie naga. Ze względu na podobieństwo obu zbrodni, w śledztwie wzięli udział policjanci z czterech okręgów. Przy sprawie morderstwa Caroline Hogg po raz pierwszy posługiwano się komputerami gromadzono w nich wszystkie notatki i akta Dokumenty dotyczące morderstwa Susan pozostały na papierze. Szukano seryjnego mordercy. Robert Black zyskał przydomek - 'rozpruwacz z Yorkshire'. Przesłuchiwano świadków z Portobello, ustalano numery rejestracyjne wszystkich pojazdów podróżujących trasą A 444. Lokalne władze poproszono o nadsyłanie list podejrzanych osób. Domy ludzi przebywających nocą w okolicach parku i wesołego miasteczka gruntownie przeszukano. W końcu udało się znaleźć ważnych świadków. Państwo Flynn widzieli pewnego podejrzanego mężczyznę siedzącego z małą dziewczynką w błękitnym Fordzie Cortina. Przesłuchano 20 tysięcy kierowców posiadających takie samochód, ale niczego nie znaleziono. Na początku 1984 roku policja była znów w martwym punkcie. Zebrano ogromne ilości informacji, jednak żadna z nich nie pomogła w odnalezieniu sprawcy tych zagadkowych morderstw.
Jacki zaczynała się niepokoić. Sary nie było już blisko 20 minut. Pomyślała, że córka zatrzymała się gdzieś po drodze i posłała po nią drugą córkę, Claire. Jednak Claire nie znalazła siostry. Około 21 zawiadomiono policję. Rozpoczęto trwające kilka tygodni poszukiwania. 19 kwietnia David Moult spacerował z psem nad rzeką Trent w Nottingham. "Zobaczyłem, że w rzece coś płynie. Myślałem, że to jakiś śmieć, jednak gdy przyjrzałem się lepiej zobaczyłem ciało." David przyciągnął zwłoki do brzegu i zawiadomił policję. Lekarze sądowi ustalili, że to zwłoki Sary Harper oraz że dziewczynka żyła, gdy wrzucano ją do rzeki. Podczas badania odkryto ślady strasznego okrucieństwa - pochwa i odbyt zostały bardzo brutalnie spenetrowane. Ciało Sary zidentyfikował Terry Harper, ojciec dziewczynki, były mąż Jackie. "To było gorsze niż się spodziewałem." Hector Clark, oficer odpowiedzialny za śledztwo w tej sprawie, początkowo nie brał pod uwagę związku z poprzednimi morderstwami. Pozornie zbyt mocno się różniły. Susan i Caroline zostały uprowadzone w gorące lipcowe dni, miały na sobie lekkie ubrania. Sarah natomiast zniknęła w marcu, ubrana w zimowy skafander. Miasteczka Coldstream i Portobello są położone przy drogach przejazdowych. W tego typu miejscowościach często się bywa, przejeżdżając przez nie. Natomiast Morley to zupełnie inny typ miasteczka. Wszystko to sugerowało, że morderstwo popełnił ktoś inny, mieszkający w pobliżu i znający okolicę. Jednak z drugiej strony trudno pominąć podobieństwa. Ofiarami były małe dziewczynki, uprowadzone i wykorzystane seksualnie. Ciała znaleziono w tej samej okolicy. Sarah przed śmiercią cierpiała bardziej niż poprzednie dziewczynki. Seryjni mordercy, którzy zabijają, by zaspokoić swoje pragnienia seksualne, przeważnie z każdą kolejną zbrodnią stają się coraz bardziej okrutni. Potrzeba nowych doznań wiąże się ze zwiększoną brutalnością. Policja dysponowała wielką komputerową bazą danych - HOLMES. Znajdowało się w niej wszystko, co było potrzebne do sprawnego przeprowadzenia śledztwa - nazwiska podejrzanych, numery rejestracyjne ich pojazdów, adresy itp. . Dzięki temu łatwiej było je porównać i sprawdzić. Zaawansowana technika nie pomogła jednak w ustaleniu nowych faktów. Osiem miesięcy po morderstwie Sary zdecydowano się połączyć wszystkie trzy sprawy w jedną. Było to zadanie bardzo czasochłonne. Akta ze sprawy Maxwell liczyły ok. 500 tysięcy odręcznie sporządzonych notatek i nigdy nie były komputerowo archiwizowane. Cały proces trwał 3 lata. W 1990 roku wszystko znajdowało się już w komputerowej bazie danych, gotowe do wykorzystania. Najlepsza okazją ku temu byłby jednak kolejny atak mordercy. Policjanci chcieli złapać zbrodniarza przy próbie uprowadzenia kolejnej dziewczynki zanim wyrządzi jej krzywdę. Porwanie i wyrok14 lipca 1990 roku w miejscowości Stow zniknęła następna ofiara. Sześcioletnia Mandy Wilson wyszła z domu do koleżanki. Gdy szła ulicą, David Herkes, jeden z jej sąsiadów, kosząc trawnik, zauważył, że obok dziewczynki zatrzymuje się samochód, a drzwi od strony pasażera otwierają się."Zdążyłem zauważyć, jak stała z jakimś mężczyzną. Następnie mężczyzna poruszał się tak jakby chciał coś wepchnąć do auta. Wsiadł do samochodu i szybko zawrócił w stronę Edynburga." David zapamiętał numery rejestracyjne auta i szybko zawiadomił policję. Po chwili przyjechały radiowozy. Funkcjonariusze przez krótkofalówki podali dokładny opis poszukiwanego samochodu. "Stałem i rozmawiałem z policjantem i ojcem dziewczynki. Opisywałem całe zdarzenie. Nagle zobaczyłem ten samochód. Policjant wybiegł na drogę, aby go zatrzymać. Kierowca wykonał gwałtowny skręt zanim stanął." - wspomina David. Oficerowie zatrzymali kierowcę, który przedstawił się jako Robert Black. Oto jak wspomina tamten moment pan Wilson, ojciec Mandy: "Krzyczałem do Blacka: 'To moja córka, co jej zrobiłeś, ty draniu!'. Ale on wcale nie reagował, nie wywarło to na nim żadnego wrażenia. Mógłbym go wtedy udusić, ale nie to wtedy mnie interesowało najbardziej. Gdzie moja córka, gdzie ona jest? Czy jest żywa, czy może już martwa? Podbiegłem do samochodu, za siedzeniem w stercie szmat wyczułem ciało. Nie potrafię opisać tego co czułem, gdy rozwijałem te szmaty. Zobaczyłem jej czerwoną twarz. Była rozgrzana i brakowało jej powietrza. Była bardzo przerażona. Nie mogła nic powiedzieć nawet, gdy zerwałem jej taśmę zakrywającą usta." Zanim Robert zaczął dobierać się do niej, związał Mandy, zakleił jej usta taśmą i zawinął w szmaty. "Zdjąłem jej majtki i zacząłem się przyglądać. Wyobraziłem sobie, że zanurzym palce w jej pochwie. Kiedy dojechalibyśmy do Galashiels, prawdopodobnie rozebrałbym ją od pasa w dół. Rozwiązałbym ją i zdjął plaster z ust. Gdyby zaczęła krzyczeć, uciszyłbym ją z powrotem." (Robert Black) "Wkładałby jej różne rzeczy do pochwy, by przekonać się jak jest duża. Wkładałby też palce i penisa. Kiedy powiedziałem, by podał przykład jakiegoś przedmiotu, który włożyłby do pochwy, wskazał na pióro, którym spisywałem jego zeznanie." (Wyre) Gdy Wyre spytał Roberta jak mógłby zrobić coś tak okropnego tej małej dziewczynce, przy jednoczesnej deklaracji, że kocha dzieci, Robert odpowiedział: "Wcale o niej nie myślałem. Wiesz, nie zastanawiałem się, co ona musi przeżywać. Jeśli by umarła, byłby to czysty przypadek." Sytuacja, w której mała dziewczynka staje się tylko przedmiotem, często ma miejsce w przypadku seryjnych morderców. Robertowi nie chodziło o sadyzm, o przyjemność czerpaną z zadawania cierpienia innym. Dla niego dziecko było zabawką, przedmiotem eksperymentów. Właśnie to sprawiało, że mężczyzna nie zważał na sprzeciw ofiary lub jego brak. Robert przyznał się oficerom, którzy wieźli go do Selkirk, że uprowadzenia były spowodowane rządzą krwi. "Zawsze lubiłem małe dziewczynki. Nawet jako dziecko." (R. Black) Powiedział też, że chciał spędzić z nią trochę czasu, może w Blackpool. Potem puściłby ją wolno. Proces rozpoczął się 10 sierpnia 1990 roku. Robert Black mógł przyznać się do winy, aby złagodzić wymiar kary. Oskarżenie musiało udowodnić, że dziewczynka przetrzymywana w tych warunkach umarłaby w przeciągu godziny. W opinii lekarzy oskarżony jest i będzie niebezpieczeństwem dla dzieci. Zadaniem obrony było maksymalne złagodzenie kary. W mowie końcowej adwokat Roberta, Herbert Kerrigan, podkreślił, że Black interesował się małymi dziewczynkami, jednak nigdy wcześniej żadnej z nich nie zaatakował. Zrobił to po raz pierwszy. Chciał tylko spędzić z Mandy trochę czasu. Nie miał zamiaru robić jej krzywdy, a już na pewno nie chciał jej zabić. Ponadto Robert doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że jest zagrożeniem. Chciał wziąć udział w jakimś programie, który pomógłby mu uporać się ze swoimi skłonnościami. Sąd odrzucił argumenty obrony . Uznał, że wszystko było dokładne zaplanowane. Nie była to więc tylko żądza krwi. Robert Black został skazany na dożywocie. Jakiekolwiek odwołania i wnioski o wcześniejsze zwolnienie nie będą przyjmowane dopóki nie będzie pewności co do tego, że nie jest już niebezpieczny. Wciąż podejrzanyPo uprowadzeniu Mandy Smith, Robert Black stał się pierwszym podejrzanym w poprzednich sprawach. Oto jak wspomina pierwsze spotkanie z Robertem Hector Clark, funkcjonariusz prowadzący śledztwo:"Powoli podniósł na mnie wzrok. Instynktownie poczułem, że to ten facet. Od samego początku byłem tego pewien. Wszystko mi o tym mówiło, nawet jego zapach. Poza tym że był łysy, wyglądał dokładnie tak jak go sobie wyobrażałem." (Hector Clark) Jednak przeczucia i instynkt nie wystarczają, by schwytać mordercę. Policjanci spędzają bardzo dużo czasu na analizowaniu zachowań morderców. Po pewnym czasie dochodzą do wniosku, że znają już potencjalnego mordercę, wiedzą jak się zachowuje. Wiedzą także jak będzie wyglądał. George Oldfield, szef grupy zajmującej się sprawą rozpruwacza z Yorkshire często mówił, że gdyby znalazł się w pokoju pełnym osób, wśród których byłby morderca, rozpoznałby go bez problemu. Jednak okazuje się, że nie jest to takie proste. Inny morderca, Peter Sutcliffe był przesłuchiwany dziewięć razy w czasie śledztwa trwającego pięć lat. Nikt go instynktownie nie rozpoznał. Detektywi postanowili porozmawiać z Robertem. Rozpoczął już odsiadywanie dożywotniego wyroku, więc była szansa, że zacznie mówić o innych przestępstwach. Mężczyzna bardzo poważnie potraktował te rozmowy. Opowiadał szczerze o tym, czego dokonał. Dokładnie opisał jedyny dłuższy i prawdziwy związek z kobietą, podzielił się również zainteresowaniem małymi dziewczynkami. Wspominał, że był molestowany jako dziecko, szczegółowo opisywał swoje dziwne przygody z masturbacją. Gdy funkcjonariusze pytali o jego pracę w przedsiębiorstwie transportowym, nie odpowiadał. Nie odpowiadał także na pytania dotyczące tego, co robił w dniu uprowadzenia Caroline Hogg. Kiedy tylko rozmowa schodziła na temat morderstw trzech małych dziewczynek, Robert Black po prostu milczał. A policjanci musieli znaleźć niezbite dowody. Można to było zatem zrobić tylko w jeden sposób - prześledzić ostatnie osiem lat życia Roberta Blacka. W przypadku innego człowieka byłoby to zadanie prawie niewykonalne. Jednak Black pracował w firmie transportowej. Wszystkie jego wyjazdy były dokładnie opisane. Sprawdzono więc dokładnie firmowe raporty i rejestry. Policjanci musieli ustalić, co skazany robił 30 lipca 1982 roku. Wtedy uprowadzono Susan Maxwell. W firmie Roberta okazało się, że wszelkie notatki dotyczące tras przejazdów kierowców zostały zniszczone miesiąc wcześniej, bo taka była polityka firmy. Pozostały jednak dane dotyczące zarobków pracowników. Właśnie dzięki temu ustalono, że miedzy 18 lipcem a 4 sierpnia Robert był w trasie Londyn miasteczko gdzieś w Szkocji. Z kwitów za paliwo wynikało, że Black przebywał w południowej części Coldstream tuż przed zniknięciem Susan, a zaraz potem opuścił miasteczko, kierując się na północ. Po powrocie do bazy mężczyzna wyjaśnił, że wracając do Londynu wybierał mniej uczęszczane drogi, m.in.. A50. Zwłoki Susan znaleziono w Staffordshire przy trasie A518, niedaleko drogi A50. W podobny sposób udowodniono Robertowi morderstwo Caroline Hogg. Zgodnie notatkami prowadzonymi przez firmę, 8 lipca 1982 roku Black miał dostarczyć przesyłkę do Piershill, miasteczka położonego niedaleko Portobello. Rachunki za paliwo wykazały, że tankował w okolicy, konkretnie w Belford. By dotrzeć do Piershill, musiał przejechać przez Portobello. Lekarze sądowi stwierdzili, że morderca przetrzymywał Caroline około 4 dni. Nie można jednoznacznie określić, kiedy dziewczynka zmarła. 12 lipca jej ciało znaleziono w okolicach miasteczka Bedworth, do którego tego samego dnia Robert miał dostarczyć przesyłkę. W podobny sposób ustalono okoliczności porwania Sary Harper. 26 marca podejrzany dostarczył przesyłkę w okolicy miejsca, gdzie po raz ostatni widziano uprowadzoną dziewczynkę. Ponadto zatankował paliwo przy trasie A453 prowadzącej do Nottingham, a więc w miejscu odnalezienie zwłok. Znalezione w ten sposób dowody były mocne, ale nie niepodważalne. Detektywi przeoczyli też pewne zdarzenie, które mogłoby pomóc w skazaniu Roberta Blacka. 28 kwietnia 1988 roku 15-letnia Teresa Thornhill wracała z przyjacielem przez park. Gdy tylko chłopak poszedł w swoją stronę, obok Teresy zatrzymał się niebieski van. Wysiadł z niego mężczyzna. Zapytał dziewczynę, czy umie naprawiać silniki. Zaprzeczyła i poszła dalej. Po chwili mężczyzna złapał ją i siłą wepchnął do samochodu. "Nigdy nie zapomnę jego owłosionych rąk, spoconych dłoni, śmierdzącej podkoszulki. Chwycił mnie bardzo mocno, nie mogłam się wyrwać. Zaczęłam wzywać pomocy. Szukałam czegoś, czym mogłabym go uderzyć. Nie było niczego w zasięgu ręki. W końcu uderzyłam go między nogi." (Teresa Thornhill) Udało jej się zrzucić napastnikowi okulary. Zaczęła głośno krzyczeć. Na szczęście usłyszał to jej przyjaciel. Dziewczyna zaczęła się mocniej wyrywać, przybiegł jej kolega. Robert nie miał innego wyjścia jak puścić ofiarę i uciec. Nikt nie połączył wówczas ataku na Teresę z morderstwami małych dziewczynek. Podstawowa różnicą był wiek ofiar. Teresa była prawie dorosłą kobietą, choć wyglądała na młodszą - była niska, miała dziecięcą figurę, nie nosiła makijażu. Nie wyglądała jak nastoletnie rówieśniczki. Gdyby wzięto to pod uwagę, detektywi skojarzyliby te przypadki, a Teresa stałaby się bardzo ważnym świadkiem - potrafiłaby opisać napastnika. Pod koniec 1990 roku policja miała więc sporo poszlakowych dowodów przeciwko Robertowi, nie dysponowała jednak zeznaniami żadnego świadka, które byłyby bardzo mocnym dowodem Skazany nadal do niczego się nie przyznawał. Postanowiono jednak przesłuchać go jeszcze raz, bardziej stanowczo. Jednak Robert przez trzy dni odmawiał jakichkolwiek zeznań, zgodnie z prawem, jakie mu przysługiwało. Szanse na wygranie procesu były nikłe, zebrane dowody musiały wystarczyć. W maju 1991 roku oficjalnie powiadomiono o wszystkim sąd, który miał zadecydować, czy rozpocząć kolejny proces. W kwietniu 1992 roku Robert Black zeznawał przed sądem 10 razy. Drugi wyrokPostępowanie sądowe trwało ponad dwa lata. Adwokatom udostępniono wszystko, czym dysponowała prokuratura, czyli 22 tony akt. Było tam wiele nieścisłości. Morderstwa popełniano na terenie dwóch krajów, w których obowiązuje inne prawo karne. Prokuratura chciała traktować morderstwa jako dzieło seryjnego zabójcy, obrona obstawała przy oddzielnym rozpatrywaniu tych przypadków. Robert większość zbrodni popełnił na terenie Anglii, więc tam był sądzony. Proces rozpoczął się 13 kwietnia 1994 roku w Moot Hall w Newcastle. Główny oskarżyciel, John Milford, starał się udowodnić, że morderstwo Susan Maxwell, Caroline Hogg i Sary Harper oraz próba uprowadzenia Teresy Thornhill były dziełem tego samego człowieka - Roberta Blacka. Nie posiadała jednak niezbitego dowodu na potwierdzenie swojego założenia. Dowody, choć silne, były poszlakowe. Black znajdował się zawsze w tym samym miejscu i czasie, gdy uprowadzano dziewczynki. Był też w miejscach, w których znajdowano ich zwłoki. Wreszcie - odsiadywał wyrok za uprowadzenie dziewczynki w 1990 roku. Wszystkich te przypadkach charakteryzowały niemal identyczne okoliczności i właśnie na zbieżność bardzo obciążała Roberta.Milford bardzo to podkreślał. Wszystkie ofiary to młode dziewczynki. Wszystkie ofiary miały na nogach tylko białe skarpetki. Wszystkie uprowadzono w miejscach publicznych. Susan i Caroline zniknęły w gorące lipcowe dni. Wszystkie dziewczynki porwano przy pomocy samochodu. Susan i Sarah uprowadzono samochodami transportowymi. Po porwaniu ofiary były przewożone na południe. Wszystkie ciała nosiły oznaki molestowania seksualnego. Susan Maxwell była bez majtek, Caroline Hogg znaleziono całkowicie nagą. Sarę Harper potraktowano z największą brutalnością. Żadna z dziewcząt nie miała złamań ani większych stłuczeń. Susan i Sarah były rozebrane, następnie ubrane. Żadna ofiara nie miała butów. Napastnik nawet nie starał się ukryć zwłok. Wszystkie ciała znaleziono w tej samej okolicy, na obszarze 26 mil, pomiędzy Nottinghamshire, Staffordshire i Leicestershire. "Morderstwa te, pozornie tak różne, cechuje bardzo dużo podobieństw. Można zatem śmiało stwierdzić, że popełniła je ta sama osoba. I tą osobą jest Robert Black. Twierdzę, że oskarżony porwał każdą z tych dziewczynek, wykorzystał seksualnie, wywiózł daleko od miejsca porwania i zamordował." (Milford) Black przyznał się do uprowadzenia Mandy Wilson, prawie identycznego jak w przypadku trzech dziewczynek. Na tej podstawie został oskarżony o popełnienie trzech morderstw. Zadanie oskarżycieli było zakończone. Teraz wszyscy zastanawiali się, jak Ronald Thwaites pokieruje obroną oskarżonego. Prokurator nie dysponował co prawda j niepodważalnym dowodem przeciwko Robertowi, ale oskarżony nie miał alibi, które mogłoby pomóc obronie. Nie było też żadnego innego podejrzanego. Thwaites miał więc trudne zadanie. Nie zaprzeczał, że Robert Black był niebezpiecznym zboczeńcem, jednak to automatycznie nie czyniło go mordercą. Thwaites uważał swojego klienta za kozła ofiarnego. Policja nie miała żadnego podejrzanego. Bezowocne śledztwo trwało osiem lat. Gdy zatrzymano Roberta, cały sztab detektywów zajął się analizowaniem jego życia, często interesując się sprawami, które w ogóle nie dotyczyły dochodzenia. Gdy w jego mieszkaniu znaleziono pornograficzne gazety, sędzia prowadzący sprawę uprowadzenia Mandy Wilson uznał Roberta za niebezpiecznego pedofila i skazał na dożywocie. "Robert całe życie interesował się małymi dziewczynkami. Później karmił swoje zainteresowania pornografią. Jest on odrażającym człowiekiem. Nie jestem tutaj, by zapewniać o przyjaźni do tego człowieka, jednak nie znaleziono żadnych dowodów łączących go z morderstwami dziewczynek. Wszystko to tylko teoria. Sprawy te ciągnęły się już na długo przed tym, zanim Robert został zatrzymany i przyznał się do porwania Mandy Wilson. Nie ma jakichkolwiek dowodów przeciwko Robertowi Blackowi." (Thwaites) Istniało bardzo dużo poszlak łączących Roberta z morderstwami. Thwaites twierdził, że policja była na tyle pewna, że schwytała mordercę, że nie szukała innych podejrzanych. Robert Black nie mógł przecież pamiętać szczegółów wydarzeń, które miały miejsce kilkanaście lat temu. Obrona wciąż przekonywała, że morderca lub mordercy dziewczynek pozostają na wolności. Obrona powołała na świadków osoby, które widziały ciemnoczerwone samochody w pobliżu miejsca uprowadzenia. Sharon Binnie zeznała, że widziała taki samochód, mógł to być Triumph 2000, o którym wspominał Thomas Ball. Alan Day, Peter Armstrong, Joan Jones i jej mąż to potwierdzili. Michelle Robertson była wtedy małą dziewczynką, ale pamiętała dziwnego i śmierdzącego mężczyznę w niebieskim Fordzie Escortcie. Kevin Catherall i Ian Collins zeznali, że widzieli tego mężczyznę w czerwonym Fordzie. Te zeznania nic nie wniosły do sprawy. Żaden z widzianych mężczyzn nie zachowywał się w sposób zwracający uwagę. "Czy ktoś może udowodnić fakt, że molestowanie, którego dokonywał czasami oskarżony przerodziło się w mordowanie? To nie staje się samoczynnie, automatycznie. Oskarżenie pokazało tę sprawę bez ujawnienia największej tajemnicy. Tajemnica ta to brak dowodów przeciwko Robertowi Blackowi." (Thwaites) We wtorek, 17 maja, zakończono przesłuchania. Teraz ława przysięgłych miała wydać wyrok. Rankiem 19 maja wszystko było ustalone. Robert Black został uznany winnym wszystkich zarzucanych mu czynów. Sędzia wydał wyrok dożywotniego więzienia. Gdy wyprowadzano Roberta z sali sądowej, odwrócił się i powiedział "Dobra robota, chłopcy." Proces kosztował około miliona funtów. Robert Black będzie mógł starać się o wcześniejsze zwolnienie w 2029 roku. Nigdy nie przyznał się do winy ani nie odpierał stawianych mu zarzutów, ponieważ, jak twierdzi, nie mógłby tego zrobić.
opracowali Ola i Michał |
||||||||
do góry |
|||||||||
główna / mordercy / zbrodnia / psychologia / medycyna / media |