mordercy Dahmer Jeff

Z gołym tyłkiem

Konerak miał tylko czternaście lat i próbował ujść z życiem. Była to jego jedyna szansa, aby uciec z tego okropnie cuchnącego mieszkania, w którym upiorny blondyn odurzył go jakimś silnym narkotykiem. Wydawało się, że dopisuje mu szczęście, kiedy zaczął odzyskiwać przytomność jak tylko blondyn gdzieś wyszedł.
Podniesienie się i dotarcie do drzwi wymagało wykorzystania wszystkich sił jakie tylko miał. Był tak zdezorientowany i przerażony, iż nie zważał na to, że jest nagi. To była jedyna szansa aby przetrwać. Całkowicie polegał na swoim instynkcie. Po prostu wydostać się stąd i uciec.
Było tuż przed drugą nad ranem, kiedy Sandra Smith zadzwoniła pod 911, aby zgłosić informację dotyczącą chłopca wałęsającego się po ulicy "z gołym tyłkiem". Nie wiedziała kim on jest, ale wiedziała, że był poraniony i przerażony.
Najpierw przyjechali pielęgniarze i owinęli nagiego, oszołomionego chłopca kocem. Wkrótce po tym, przybyli dwaj policjanci i starali się zrozumieć, co działo się z tym młodzieńcem azjatyckiego pochodzenia.
Osiemnastoletnia Sandra Smith i jej rówieśniczka, kuzynka Nicole Childress, stały obok chłopca kiedy nadjechała policja miasta Milwaukee. Obok chłopca stał także wysoki blondyn. Rozgorzała dyskusja między dziewczynami, blondynem i policjantami.
Wysoki blondyn powiedział policji, że Konerak jest jego dziewiętnastoletnim kochankiem, który trochę za dużo wypił. Konerak zaś, będąc pod wpływem narkotyków i w stanie oszołomienia, nie był zdolny zaprzeczyć swobodnie mówiącemu blondynowi. Poza tym Dahmer wylegitymował się.
Dwie młode kobiety próbowały interweniować. Widziały, jak ten przerażony chłopiec starał się opierać blondynowi, jeszcze zanim przyjechali policjanci. Były rozgniewane i złe, w większości dlatego, że funkcjonariusze ignorowali je i słuchali zamiast tego białego mężczyzny.
Nie chcąc się w to mieszać, dwaj oficerowie poszli z chłopcem i wysokim blondynem do jego mieszkania. Panował tam nieprzyjemny zapach, ale było bardzo czyste i schludne. Ubrania Koneraka były złożone i umieszczone na sofie. Było tam też parę fotografii Koneraka w skąpym, czarnym bikini.
Konerak usiadł spokojnie na sofie, niezdolny do tego aby mówić w sensowny sposób. Nie jest nawet jasne to, czy rozumiał ciche wyjaśnienia, jakich blondyn udzielał policjantom. Przepraszał on ich za to, że jego kochanek wywołał tyle zamieszania i obiecał, że to się więcej nie powtórzy.
Policjanci uwierzyli blondynowi. Nie mieli powodów, aby mu nie wierzyć - był wygadany, inteligentny i bardzo stonowany. Azjata natomiast był najwyraźniej naćpany i otumaniony. Oficerowie, nie chcąc wtrącać się w domową kłótnię pomiędzy dwoma kochankami - homoseksualistami, opuścili mieszkanie widząc, jak Konerak wciąż siedzi spokojnie na sofie. Jak sądzili, w tej okolicy było dużo więcej, bardziej naglących spraw, w których należało interweniować.
Tym, czego nie dostrzegli w sypialni mieszkania, było ciało Tony'ego Hughesa, które będąc w stanie rozkładu leżało w łóżku od trzech dni.
Tym, czego nie dostrzegli, był blondyn, który natychmiast po opuszczeniu przez funkcjonariuszy jego mieszkania, zaczął dusić Azjatę, a potem uprawiać seks z jego zwłokami.
Tym, czego nie dostrzegli, były zdjęcia, na których ten sam blondyn oprawiał martwego chłopca, później ćwiartował jego ciało i czyścił czaszkę, aby zatrzymać ją jako trofeum.
Wreszcie, tym, czego nie dostrzegli, była okazja aby spisać nazwisko Jeffrey'a Dahmera z dokumentów, które im pokazał i przeprowadzić dalszą kontrolę danych, które powiedziałyby im, że ten stonowany, elokwentny mężczyzna otrzymał wyrok w zawieszeniu za molestowanie seksualne dzieci.
Historia ta nie kończy się tutaj. Te dwie dziewczyny, które policja zignorowała, wróciły do domu matki Sandry Smith, Glendy Cleveland, 36-letniej kobiety, która mieszkała tuż obok Oxford Apartments, nazywanego przez Jeffrey'a Dahmera domem. Później, Cleveland zadzwoniła na policję, aby dowiedzieć się, co stało się z Azjatą. Zapytała, w jakim wieku był chłopiec. "To nie był chłopiec. To dorosły mężczyzna," odpowiedział funkcjonariusz.
Kiedy wciąż zadawała pytania, ten powiedział jej: "Proszę pani, nie potrafię ująć tego jaśniej. Wszystkim się zajęliśmy. On jest teraz ze swoim chłopakiem w jego mieszkaniu... Jestem jak najbardziej pewny... Nie mogę nic poradzić na czyjeś preferencje seksualne."
Parę dni później, Cleveland znów zadzwoniła na policję, po tym jak przeczytała w gazecie artykuł o zaginięciu młodego Laotańczyka o nazwisku Konerak Sinthasomphone, który wyglądał jak chłopiec, którego widziano jak próbował uciec Jeffowi Dahmerowi. Nigdy nie przysłano nikogo, aby z nią porozmawiał o tej sprawie.
Cleveland próbowała nawet skontaktować się z biurem FBI w Milwaukee, ale nic z tego nie wyszło. Tak było do czasu, kiedy to kilka miesięcy później, w poniedziałek 22 lipca 1991 roku, rozpętało się prawdziwe piekło.

Zdemaskowany

Kilka miesięcy później, 22 lipca 1991 roku, dwóch oficerów policji Milwaukee patrolowało dzielnicę Marquette University znaną z bardzo nasilonej przestępczości. Upał był uciążliwy, a wilgotność powietrza prawie nie do zniesienia. Przez to, smród w tej okolicy był jeszcze bardziej dokuczliwy: śmieci na ulicach, mocz i kał pozostawione przez bezdomnych, odór zjełczałego tłuszczu.
Około północy, dwóch oficerów policji siedzących w samochodzie, zauważyło niskiego, żylastego czarnego mężczyznę z kajdankami zwisającymi z nadgarstków. Dochodząc do wniosku, że uciekł on innemu patrolowi, zapytali, co tu robi. Ten zaś rozpoczął opowieść o tym "dziwnym kolesiu", który założył mu kajdanki w swoim mieszkaniu. Zatrzymany mężczyzna nazywał się Tracy Edwards i miał 32 lata.
Opowieść Edwardsa brzmiała trochę, jak historia jednej z kłótni pomiędzy homoseksualistami, których to policja zazwyczaj unikała, jednak ci dwaj oficerowie pomyśleli, że powinni sprawdzić tego mężczyznę, który skuł Edwardsa, a który mieszkał w Oxford Apartments 924 przy 25 North Street. Drzwi do mieszkania 213 otworzył miło wyglądający 31-letni blondyn.
Dahmer był bardzo stonowany i rzeczowy. Zaoferował, że przyniesie z sypialni klucz do kajdanek. Edwards przypomniał sobie, że był tam także nóż, którym Dahmer mu groził.
Jeden z oficerów postanowił pójść do sypialni sam i trochę się rozejrzeć. Zauważył tam fotografie leżące wokół, których treść zaszokowała go: poćwiartowane ludzkie ciała, czaszki w zamrażarce. Kiedy doszedł do siebie, krzyknął do partnera, aby ten skuł Dahmera i aresztował go.
Spokojny, opanowany blondyn, nagle odwrócił się do niego i zaczął walczyć z drugim policjantem, który próbował założyć mu kajdanki. Podczas gdy jeden z oficerów obezwładnił Dahmera, drugi podszedł do zamrażarki i otworzył ją. Wrzasnął przeraźliwie na widok twarzy, która gapiła się na niego i szybko zamknął drzwi. "W tej lodówce jest pieprzona głowa!"
Dokładniejszy przegląd mieszkania ujawnił bliskie zestawienie porządku i rzeczy nie do opisania. Podczas gdy małe, jednoosobowe pomieszczenie służące za sypialnię było schludne i czyste, zwłaszcza jak na mieszkanie kawalera i jego zadbanych złotych rybek, odór rozkładu był wszechogarniający.
Pudełko oczyszczonej sody w lodówce z trudem pochłaniało odór gnijących odciętych głów. Zamrażarka zawierała jeszcze trzy inne głowy, starannie przechowywane w plastikowych workach, zawiązanych plastikowym sznurkiem.
Były tam też drzwi, które prowadziły do sypialni, szafy i łazienki, wyposażone w zaryglowany zamek. Anne E. Schwartz, reporterka, która jako pierwsza zjawiła się na miejscu zbrodni, opisała to, co tam zobaczyła, w swojej książce pt.: "The Man Who Could Not Kill Enough" w następujących słowach: "... w głębi szafy stał metalowy kociołek, zawierający rozkładające się dłonie i penisy. Na półce nad kuchenką leżały dwie czaszki."
"W szafie były także pojemniki z alkoholem etylowym, chloroformem i formaldehydem, oraz kilka szklanych słoi, w których trzymano męskie genitalia zakonserwowane w formalinie... a także fotografie zrobione polaroidem, w różnych stadiach agonii ofiar. Jedna przedstawiała głowę mężczyzny, z nienaruszonym jeszcze ciałem, leżącą w umywalce. Na innej, ofiara była rozcięta od szyi po pachwinę, jak jeleń patroszony po zabiciu; cięcia były tak czyste, że mogłam wyraźnie dostrzec kości miednicy." Na niektórych zdjęciach widniały jego ofiary jeszcze zanim je zamordował, w różnych pozach erotycznych, lub skrępowane.
Policja, koroner okręgowy, media, rodziny zaginionych młodzieńców, rodzina Jeffa Dahmera, miasto Milwaukee i cały świat próbowały zrozumieć, co tak naprawdę stało się w mieszkaniu z numerem 213. W końcu, zaczęła się wyłaniać cała historia.

Pociąg pędzący do szaleństwa

Pierwszą osobą, która zgłębiła otchłanie zepsucia Jeffrey'a Dahmera, był detektyw Patrick Kennedy. Wielki, niedźwiedziowaty mężczyzna z sumiastymi wąsami stał się tym, kto przyjął zeznania Dahmera i komu powierzył on szczegóły swego, trwającego trzynaście lat, morderczego szału.
Podczas gdy Dahmer miewał fantazje na temat zabijania mężczyzn i odbywania stosunków seksualnych z ich martwymi ciałami już w wieku czternastu lat, nie zrobił nic aby je zrealizować, aż do czasu ukończenia szkoły średniej w czerwcu 1978 roku. Mieszkając wraz z rodzicami w Bath, w stanie Ohio, poderwał autostopowicza o nazwisku Steven Hicks. Miewali stosunki seksualne i pili piwo, ale potem Hicks postanowił odejść. Dahmer nie mógł znieść myśli, że jego kochanek go opuszcza, więc uderzył go w głowę sztangą i zabił na miejscu.
Musiał pozbyć się ciała, więc poćwiartował je, zapakował w plastikowe worki na śmieci i pogrzebał w lesie za domem. Na jesieni tego roku, uczęszczał do Uniwersytetu Stanowego Ohio przez jeden semestr, ale oblał egzaminy i wyleciał ze studiów. Pod koniec roku 1978, opuścił dom, aby zaciągnąć się do wojska i został przydzielony do jednostki stacjonującej w Niemczech. Najwyraźniej, będąc w armii nie zabił nikogo, co zostało potwierdzone w wyniku wyczerpującego śledztwa przeprowadzonego przez niemiecką policję. Po kilku latach, został zwolniony z powodu alkoholizmu i wyjechał aby zatrzymać się na Florydzie, tuż przed powrotem do Ohio. Kiedy już wrócił do domu, wykopał ciało Hicka, zmiażdżył rozkładające się zwłoki kowalskim młotem i porozrzucał je w lesie.
Kilka miesięcy po tym, jak został aresztowany w październiku 1981 roku za chuligańskie wybryki pod wpływem alkoholu, jego ojciec uznał, że będzie najlepiej dla Jeffrey'a, jeśli zamieszka on ze swoją babką w West Allis, w stanie Wisconsin. Wszystko układało się pomyślnie, do czasu gdy obnażył się w towarzystwie kilku osób. Najwyraźniej, wtedy również zbyt dużo wypił. Następnie, dobrze się prowadził przez dalsze cztery lata, dopóki znów nie został aresztowany za masturbowanie się w towarzystwie dwóch chłopców, we wrześniu 1986 roku. Otrzymał wyrok w zawieszeniu na rok.
Swoją drugą ofiarę, Stevena Toumi, zabił w pokoju hotelowym, we wrześniu 1987 roku. Pili oni dużo mocnych trunków w jednym z popularnych barów dla gejów. Dahmer nie wiedział, jak go zabił, ale gdy się ocknął, Toumi był już martwy i miał krew w ustach. Jeff przyniósł wielką walizkę i wepchnął ciało do środka. Po wszystkim, zabrał ciało Toumi'ego do piwnicy domu babki, odbył z nim stosunek seksualny, masturbował się nad nim, a potem poćwiartował je i wyrzucił do śmieci.
Kilka miesięcy później, wybrał swoją trzecią ofiarę, czternastoletniego rodowitego Amerykanina nazwiskiem Jamie Doxtator, który wałęsał się wokół barów dla gejów w poszukiwaniu towarzystwa. Metody Dahmera stały się wtedy utrwalonym sposobem działania. Zazwyczaj, spotykał i wybierał swoją zdobycz w barach dla gejów lub na pływalniach. Zwabiał ofiary do swego mieszkania oferując im pieniądze za pozowanie do zdjęć lub po prostu, aby napić się trochę piwa i pooglądać jakieś filmy. Potem odurzał je narkotykami, dusił, masturbował się nad ich ciałami lub odbywał ze zwłokami stosunki seksualne; ćwiartował ciała i pozbywał się ich. Czasami zatrzymywał czaszkę lub inną część ciała jako pamiątkę.
Przeprowadził ten rytuał, w marcu 1988 roku, z Richardem Guerrero, przystojnym młodzieńcem pochodzącym z Meksyku. Dahmer twierdził, że spotkał go w barze dla gejów w Milwaukee, ale rodzina Guerrero utrzymywała, że ich syn był na pewno heteroseksualistą. W lecie tego roku, Dahmer zamordował czterech mężczyzn. Podczas gdy babka Jeffrey'a była zupełnie nieświadoma rzeczy, które miały miejsce w piwnicy jej domu, to jak najbardziej zdawała sobie sprawę z pijaństwa wnuka oraz hałasów wywoływanych przez niego i jego męskich przyjaciół. Coś trzeba było z tym zrobić.
Tak więc, we wrześniu 1988 roku Jeffrey przeprowadził się do mieszkania na 24 North Street w Milwaukee. Już następnego dnia wpakował się w poważne kłopoty. Zaoferował trzynastoletniemu laotańskiemu chłopcu 50$ za pozowanie do zdjęć. Odurzył go narkotykami i pieścił się z nim, ale nie był brutalny, ani też nie odbył z nim stosunku. Niezwykłym zbiegiem okoliczności, chłopiec nazywał się Sinthasomphone i był starszym bratem Koneraka, którego Dahmer zamorduje w maju 1991 roku.
Rodzice chłopca zdali sobie sprawę z tego, że coś złego dzieje się z ich dzieckiem i zabrali je do szpitala, gdzie potwierdzono, że chłopiec był pod wpływem narkotyków. Policja zabrała Dahmera z pracy przy mieszarce czekolady Ambrosia. Został aresztowany za seksualne wykorzystywanie dziecka i napaść seksualną drugiego stopnia. 30 stycznia 1989 roku, przyznał się do winy, chociaż twierdził, że sądził wtedy iż chłopiec był znacznie starszy.
Podczas gdy Dahmer oczekiwał na wyrok, znowu mieszkając w domu babki, poznał w barze dla gejów afroamerykańskiego homoseksualistę nazwiskiem Anthony Sears. Tak jak innym, zaoferował 24-letniemu, aspirującemu do roli modela, mężczyźnie trochę pieniędzy za pozowanie do zdjęć. Kiedy dotarli do domu babki Dahmera, ten uśpił Searsa, a potem udusił go. Odbył stosunek ze zwłokami, po czym poćwiartował je.
Anne Schwartz opisuje co stało się potem: "... zatrzymał głowę i gotował ją, aby usunąć skórę, później pomalował czaszkę szarą farbą, ażeby, w przypadku odkrycia jej, wyglądała jak plastikowy model używany przez studentów medycyny. Dahmer przechowywał to trofeum przez dwa lata, dopóki nie zostało odnalezione w mieszkaniu 213, 23 lipca 1991 roku. Potem wyjaśnił, że aby osiągnąć satysfakcję, masturbował się przed tą czaszką."
23 maja 1989 roku, adwokat Dahmera - Gerald Boyle i Zastępca Prokuratora Okręgowego - Gale Shelton przedstawili swoje argumenty Sędziemu Williamowi Gardnerowi. Shelton żądał co najmniej pięciu lat więzienia. "Moim zdaniem, jest to absolutnie jasne, że prognozy na leczenie Pana Dahmera w obrębie społeczeństwa są niewesołe... Jego spostrzeżenie na temat tego, co zrobił źle, to fakt, że wybrał zbyt młodą ofiarę, - oraz, że jest to wszystko, co zrobił źle, - to tylko część problemu... Wydawał się być współpracującym i wrażliwym, ale cokolwiek kryło się pod tą powierzchnią, wskazuje na tkwiący głęboko gniew i problemy natury psychologicznej, z którymi nie chce, lub nie potrafi on dać sobie rady."
Trzech psychologów przebadało Dahmera i zgodzili się, że ma skłonność do manipulowania innymi, jest oporny i wykrętny. Zalecono hospitalizację i intensywne leczenie.
Boyle, obrońca Dahmera, twierdził, że jest on chory i potrzebuje opieki psychiatrycznej, a nie więzienia. Pochwalał fakt, że potrafił utrzymać pracę. "Nie mamy tu do czynienia z wielokrotnym przestępcą. Wierzę, że został on zatrzymany, zanim doszedł do punktu, w którym mogłoby być dużo gorzej, co oznacza; że jest to pewnego rodzaju błogosławieństwo."
Sam Dahmer wypowiadał się w swojej obronie, obwiniając za swoje zachowanie alkoholizm. Był elokwentny i przekonujący jak na kogoś, kto zabił już kilku mężczyzn. "To, co zrobiłem, było bardzo poważnym czynem. Nigdy przedtem nie byłem w takiej sytuacji. W tak okropnej sytuacji. Jest to koszmar, który się spełnił. Jeśli jakiekolwiek z moich wcześniejszych zachowań miałoby mną wstrząsnąć, to byłoby właśnie to."
"Jedyną rzeczą, jaką mam teraz w głowie, i która jest mocna i daje mi pewien rodzaj dumy, jest moja praca. O mały włos mógłbym ją stracić z powodu mojego zachowania, za które biorę pełną odpowiedzialność... Wszystko, co mogę zrobić, to błagać was, proszę darujcie mi moją pracę. Proszę, dajcie mi szansę bym pokazał wam, że mogę, że potrafię zarabiać na życie uczciwością i ciężką pracą i nie wplątać się więcej w sytuację taką jak ta... To uwiedzenie dziecka było szczytem mojego idiotyzmu... Chcę pomóc. Naprawdę chcę zmienić moje życie."
Cudowny występ prawdziwego psychopaty! Sędzia jednak nabrał się na to, wydał wyrok pięciu lat w zawieszeniu. Ponadto kazano Dahmerowi spędzić rok w domu poprawczym z "warunkowym zwolnieniem do pracy", które pozwalało mu wychodzić do pracy w ciągu dnia i na noc wracać do aresztu.
Po dziesięciu miesiącach, sędzia przyznał mu przedterminowe zwolnienie pomimo listu od ojca Dahmera, w którym nalegał on na to, aby nie wypuszczać syna zanim nie otrzyma opieki lekarskiej. Wyszedł w marcu 1990 roku, aby zamieszkać z babką, ale jego pobyt tam miał trwać do czasu, aż znajdzie sobie własne mieszkanie.
14 maja 1990 roku, Dahmer wprowadził się do 924 przy 25 North Street, mieszkania 213 i wtedy zaczęło się zabijanie na serio.
W ciągu następnych piętnastu miesięcy, Dahmer rozpoczął morderczą hulankę, która kosztowała życie dwunastu mężczyzn. Od maja do lipca 1991 roku, częstotliwość jego morderstw przybrała szalone tempo, kiedy to zabijał jednego mężczyznę na tydzień. Wszyscy, za wyjątkiem trzech, byli czarni; jeden był biały, jeden Laotańczyk i jeden Hiszpan. Większość, choć nie wszyscy, byli homoseksualistami lub biseksualistami. Najmłodszym był Konerak - 14 lat; najstarszy miał 31 lat. Wiele ofiar prowadziło życie, które policja nazywa "stylem życia wysokiego ryzyka". Większość tych mężczyzn bywało wcześniej aresztowanych, często za bardzo poważne przestępstwa, jak podpalenia, napaści na tle seksualnym, gwałty, pobicia itp. Poniższa lista pojawia się w książce Anne Schwartz: "The Man Who Could Not Kill Enough".

Edward Smith - czerwiec 1990;
Ernest Miller - wrzesień 1990;
David Thomas - wrzesień 1990;
Curtis Straughter - luty 1991;
Errol Lindsey - kwiecień 1991;
Anthony Hughes - 24 maja 1991;
Konerak Sinthasomphone - 27 maja 1991;
Matt Turner - 30 czerwca 1991
Ricky Lee Beeks - lipiec 1991;
Jeremiah Weinberger - 5 lipca 1991;
Oliver Lacey - 12 lipca 1991;
Joseph Bradehoft - 19 lipca 1991.

Jego rytuał zwabiania, mordowania i pozbywania się ofiar był zazwyczaj taki sam. Zapraszał mężczyznę do swego mieszkania aby oglądać z nim filmy pornograficzne lub aby ten pozował do zdjęć. Rozgniatał przepisane mu środki uspokajające i podawał je w drinku. Odurzonego, Dahmer dusił gołymi rękami lub skórzanym paskiem. Często odbywał stosunki płciowe ze zwłokami, a potem masturbował się nad nimi.
Zanim rozpoczynał jakiekolwiek porządki, Dahmer sięgał po polaroid aby zatrzymać to całe doświadczenie, tak, by móc zapamiętać każde morderstwo. Potem rozcinał tors ofiary. Był zafascynowany barwą wnętrzności i pobudzony seksualnie ciepłem, które wydzielało świeżo zabite ciało. Ostatecznie ćwiartował zwłoki, fotografując każde stadium tego procesu, aby później czerpać przyjemność z oglądania ich.
Pozbył się większości ciał eksperymentując z różnymi chemikaliami i kwasami, które redukowało mięśnie i kości do postaci czarnej, paskudnie cuchnącej mazi, którą można było wylać do ścieku lub toalety.
Pewne części ciał zatrzymywał jako trofea, często były to genitalia lub głowy. Genitalia przetrzymywał w formalinie. Głowy były gotowane, aż ciało odeszło od kości. Kiedy już czaszka była oczyszczona, malował ją szarą farbą, aby wyglądała jak plastikowa.
U nekrofilów kanibalizm nie jest czymś niezwykłym. Dahmer twierdził, że jadł mięso swych ofiar, ponieważ wierzył, że ludzie ci ożyją w nim. Próbował różnych przypraw i różnych sposobów przyrządzania mięsa, aby było smaczniejsze. Spożywanie ludzkiego ciała przyprawiało go o erekcję. Jego słynna lodówka zawierała paski zamrożonego ludzkiego mięsa. Próbował także ludzkiej krwi, ale nie odpowiadała jego kubkom smakowym.
Podobnie jak Eddie Gein, starał się udoskonalać sztukę preparowania i wypychania, tak więc mógł wypróbowywać najnowsze techniki na swych ofiarach.
Władza była dla Dahmera bardzo istotną kwestią. Nie mógł znieść odmowy czy odrzucenia. Nawet w jego związkach homoseksualnych, nie chciał sprawiać przyjemności partnerowi, chciał zaspokoić tylko swoje popędy. Rozkosz oznaczała dla Dahmera odbywanie stosunków seksualnych analnych lub oralnych z jego partnerem, niezależnie od tego czy był żywy, czy martwy.
Ta potrzeba absolutnej władzy zaprowadziła go na całkiem dziwne drogi. Jedną z nich był rodzaj lobotomii, którą przeprowadził na kilku swoich ofiarach. Kiedy były już odurzone, wiercił otwory w ich czaszkach i wstrzykiwał kwas solny w ich mózgi. Nie trzeba mówić, że spowodowało to natychmiastową śmierć u tych kilku ofiar, chociaż jedna przypuszczalnie funkcjonowała w znacznie ograniczonym stopniu przez kilka dni, zanim zmarła.
Nic dziwnego, że jego potrzeba kontrolowania innych doprowadziła do tego, że parał się satanizmem. W rzeczywistości, już posiadanie ciał swoich ofiar wokół, sprawiało, że czuł się "zupełnie zły."
"Muszę się zastanowić, czy istnieje, czy też nie istnieje na tym świecie jakaś zła siła i czy byłem pod jej wpływem, czy też nie. Chociaż nie jestem pewien czy istnieje Bóg," powiedział Dahmer, "albo czy istnieje diabeł, to wiem, że jak dotąd sporo o nich myślałem."
Miał on plany aby stworzyć w swoim mieszkaniu relikwiarz zawierający wszystkie jego trofea, statuę gryfa i kadzidła płonące w czaszkach jego ofiar, tak aby otrzymał "specjalne moce i energie aby pomóc sobie w życiu towarzyskim oraz finansowo."

Dlaczego?

Dlaczego zaistniał człowiek taki jak Jeffrey Dahmer? W jaki sposób mężczyzna staje się seryjnym mordercą, nekrofilem, kanibalem i psychopatą? Pomimo nagłego przypływu publikacji, których autorzy oświadczają, że rozumieją ten problem, można przytoczyć jedynie kilka konwencjonalnych odpowiedzi.
Wiele teorii przekonuje nas, że odpowiedzi można zawsze odnaleźć w nadużyciach w stosunku do dziecka, złym wychowaniu, urazach głowy, alkoholowym zatruciu płodu i uzależnieniu od narkotyków. Być może w pewnych przypadkach są to istotne czynniki, ale nie w przypadku Jeffrey'a Dahmera.
Jego ojciec, Lionel Dahmer, napisał bardzo smutną i gorzką książkę, zatytułowaną "A Father's Story", która zgłębia bardzo powszechny problem rodziców starających się desperacko zapewnić swojemu dziecku dobre wychowanie i odkrywających, ku swemu przerażeniu, że ich dziecko zbudowało wysoki mur dookoła siebie, który coraz bardziej odbija wszelkie ich wpływy. Podczas gdy, na szczęście, większość rodziców nie musi wychowywać Jeffrey'a Dahmera, to zbyt wiele z nich widziało swoje dzieci ulegające narkotykom, alkoholowi, zbrodni pomimo ich największych, często nawet zaciekłych, wysiłków i prób interwencji.
"Jest to portret rodzicielskich obaw... okropne poczucie, że twoje dziecko wymknęło ci się z rąk, że twój mały chłopiec wiruje w próżnię, obraca się w wirze, stracony, stracony, stracony."
Lionel wydaje się być zupełnie uczciwy w rozpoznawaniu złych wpływów w życiu Jeffa. Żadna rodzina nie jest idealna. Matka Jeffa miała różne dolegliwości fizyczne i przejawiała duże napięcie, mające swe podłoże w alkoholizmie ojca, który wywarł duży nacisk na jej życie.
Lionel, chemik, który dążył do osiągnięcia tytułu doktora nauk humanistycznych, przebywał w pracy częściej niż powinien po to, aby uniknąć domowego zgiełku. Ostatecznie, małżeństwo zakończyło się rozwodem, gdy Jeff miał osiemnaście lat. Jednakże, żadna z tych powszechnych domowych awantur nie skutkuje pojawieniem się seryjnego mordercy, nekrofila itp.
Jeff Dahmer urodził się w Milwaukee, 21 maja 1960 roku, w małżeństwie Lionela i Joyce Dahmerów. Był dzieckiem pożądanym i adorowanym, pomimo kłopotów, jakie miała Joyce w czasie ciąży. Był normalnym, zdrowym dzieckiem, którego narodziny stanowiły okazję do wielkiej radości. Jako brzdąc, był szczęśliwym, kipiącym energią chłopcem, który kochał pluszowe króliki, drewniane klocki itp. Miał także psa wabiącego się Frisky, swojego największego ulubieńca z dzieciństwa.
Pomimo, większej niż zwykle, liczby infekcji ucha i gardła jakie przeszedł, Jeff wyrósł na szczęśliwego małego chłopca. Jego ojciec wspomina dzień, w którym oswobodzili ptaka, będącego pod opieką ich trojga i przywracanego przez nich do zdrowia, po tym jak znaleźli go rannego:
"Kołysałem tego ptaka w złożonych dłoniach, podniosłem je do góry, a potem otworzyłem i wypuściłem go. Wszyscy czuliśmy się zachwyceni. Oczy Jeffa były szeroko otwarte i błyszczące. To mógł być pojedynczy, najszczęśliwszy moment w jego życiu."
Rodzina przeprowadziła się do stanu Iowa, gdzie Lionel pracował nad swym doktoratem na Uniwersytecie Stanowym Iowa.
Kiedy Jeff miał cztery lata, jego ojciec zamiatając, wymiótł spod ich domu szczątki jakiegoś małego zwierzęcia zabitego przez cywety. Gdy zebrał drobne kości, Jeff wydawał się "dziwnie poruszony dźwiękiem jaki wydawały. Jego małe rączki zanurzyły się głęboko w stertę kości. Nie mogę dłużej patrzeć na to jak na epizod przemijającej dziecięcej fascynacji. To samo poczucie czegoś mrocznego i zacienionego, jakiejś złośliwej siły rosnącej w moim synu, zabarwia teraz prawie każde wspomnienie."
W wieku sześciu lat, cierpiał na dwustronną przepuklinę i konieczna była operacja w celu usunięcia problemu. Wydaje się, że nigdy nie odzyskał swojej pobudliwości i pogody ducha. "Wydawał się być mniejszy, jakoś tak bardziej podatny na zranienie... stawał się bardziej zamyślony, siedział cicho przez długi czas z twarzą dziwnie nieruchomą."
W 1966 roku, Lionel ukończył pracę nad doktoratem w Iowa i został zatrudniony jako badacz chemik w Akron, w stanie Ohio. Joyce była w ciąży z ich drugim synem Davidem. W tym czasie Jeff był w pierwszej klasie, a "dziwny strach zaczął wpełzać do jego osobowości, obawa przed innymi była połączona z całkowitym brakiem wiary w siebie. Rozwinął u siebie niechęć do zmian, potrzebę ciągłego poczucia bezpieczeństwa znajomych miejsc. Perspektywa pójścia do szkoły przerażała go. Ten mały chłopiec, który kiedyś wydawał się być tak szczęśliwy i pewny siebie został zastąpiony przez inną osobę, bardzo nieśmiałą, zdystansowaną, niemal niekomunikatywną."
Lionel podejrzewał, że to przeprowadzka z Iowa do Ohio była podstawowym czynnikiem, a zachowanie Jeffa - normalną reakcją na opuszczenie znajomych miejsc i umieszczenie w całkowicie nowych. On także cierpiał w młodości z powodu swej nieśmiałości, introwersji i braku poczucia bezpieczeństwa, ale nauczył się pokonywać te problemy. Sądził, że jego syn też wkrótce nauczy się jak je przełamać. Tym, czego nie wiedział, był fakt, że stan Jeffa w jego chłopięcym wieku był dużo bardziej poważny, aniżeli jego, oraz, że "Jeff zaczął cierpieć z powodu bliskiej izolacji."
W kwietniu 1967 roku, rodzina kupiła nowy dom. Jeff wydawał się lepiej dostosować do tej przeprowadzki i nawiązał bliską przyjaźń z chłopcem o imieniu Lee. Polubił też bardzo jedną ze swoich nauczycielek i podarował jej słój kijanek, które sam nałapał. Później, Jeff dowiedział się, że nauczycielka oddała je jego przyjacielowi Lee. Wtedy zakradł się do garażu chłopca i zabił wszystkie kijanki przy pomocy oleju samochodowego.
Rzeczy, z biegiem czasu, wcale nie miały się lepiej; według jego ojca: "Jego postura i ogólny sposób w jaki się prowadził, zmieniły się radykalnie pomiędzy dziesiątymi i piętnastymi urodzinami. Zniknął swobodny, rozluźniony chłopiec, a zastąpiła go dziwnie sztywna i nieugięta postać."
"Wyglądał na spiętego, o wyprostowanej sylwetce. W tym czasie jego nieśmiałość pogłębiała się, a zaczepiony przez innych ludzi stawał się spięty. Coraz więcej czasu spędzał w domu, sam w swoim pokoju, lub gapiąc się w telewizor. Jego twarz była często bez wyrazu, a on sam sprawiał mniej lub bardziej trwałe wrażenie kogoś, kto nie mógłby robić nic innego poza wałęsaniem się bez celu i śladu zaangażowania w cokolwiek."
Miał jedynego przyjaciela, który odsunął się od niego, kiedy ten skończył piętnaście lat. Lionel dowiedział się na procesie Jeffa, że podczas tego okresu, syn jeździł po okolicy z plastikowymi torbami na śmieci i zbierał szczątki zwierząt na swój własny, prywatny cmentarz. "Obdzierał mięso z ciał tych gnijących zwierząt, zabitych przez samochody, a nawet umieścił głowę psa na kiju." Była to sugestia, że Jeff torturował zwierzęta, jednakże jest to mało prawdopodobne. Uwielbiał koty i psy jak swoich ulubieńców z dzieciństwa, a jako dorosły hodował rybki. Fascynowały go natomiast martwe stworzenia.
Jeff stawał się coraz bardziej bierny i odizolowany - "rozmowę z nim ograniczał do praktyki ledwie słyszalnego, jedno - wyrazowego odpowiadania na pytania. Dryfował w koszmarnym świecie niewyobrażalnych fantazji. W nadchodzących latach fantazje te zaczęły nim władać. Martwi ludzie w swoim bezruchu stali się głównymi obiektami rosnącego popędu seksualnego. Jego niezdolność do opowiadania o tak dziwacznych i zwichrowanych pomysłach rozdzielała związki jakie miał ze światem zewnętrznym."
Podczas gdy inni chłopcy rozwijali swe kariery, kontynuowali edukację, zakładali domy i rodziny, Jeff pozostawał całkowicie pozbawiony motywacji. "Musiał dojść do tego, że postrzegał siebie jako stojącego całkowicie poza ludzką społecznością, poza tym wszystkim, co było normalne i akceptowalne, poza tym wszystkim, co mogło być przyznane innej istocie ludzkiej." Można by się było spodziewać, że osoba, pielęgnująca fantazje o śmierci i rozczłonkowywaniu, które obracały się w głowie Jeffrey'a Dahmera, jako nastolatek wykazywać będzie pewne zewnętrzne oznaki choroby umysłowej. Jednak Jeffrey stawał się tylko coraz bardziej odizolowany i coraz mniej komunikatywny. Daleki od buntu, nigdy nie kłócił się z rodzicami, ponieważ nic nie wydawało się mieć dla niego jakiegokolwiek znaczenia.
W szkole średniej, Jeff miał przeciętne oceny i brał udział w kilku dodatkowych zajęciach: grał w tenisa i pracował w szkolnej gazetce. Jednakże, koledzy z klasy uważali go za samotnika i alkoholika, który przynosił alkohol do szkoły. W rzeczywistości umówił się z dziewczyną na bal maturalny, a potem zaprosił ją do domu rodziców na film.
Koledzy z jego klasy pamiętają, jaką sztuczkę zrobił, kiedy to umieścił swoją fotografię w corocznym wydaniu albumu ze zdjęciami członków Honorowego Bractwa Szkoły. Kronikarze w porę odkryli psotę i zdjęcie Jeffa zostało wymazane.
Podczas gdy Jeff stawał się coraz bardziej pasywny, kłótnie pomiędzy Lionelem a Joyce powtarzały się coraz częściej, aż wreszcie osiągnęły punkt kulminacyjny - rozwód, kiedy Jeff miał prawie osiemnaście lat. Rozpoczęła się bitwa w sądzie o prawa do Davida. Kilka miesięcy potem, Lionel ponownie ożenił się. Cokolwiek Lionel pomijał w alkoholizmie Jeffa, nie uchodziło uwagi jego nowej żony Shari.
Lionel i Shari przekonali go do pomysłu rozpoczęcia nauki w college'u. Na jesieni 1978 roku, zawieźli go na Uniwersytet Stanowy Ohio, ale pił przez cały semestr i w końcu oblał egzaminy. W tym czasie, jego problem z alkoholem był w pełni rozwinięty, jednak nie szukał on pomocy. Lionel postawił przed nim warunek: Jeff miał albo znaleźć sobie pracę, albo wstąpić do wojska. Kiedy ten odmówił poszukiwań pracy i pozostawał pijany przez większość czasu, jego ojciec zawiózł go do biura rekrutacyjnego, aby zaciągnął się do armii, w styczniu 1979.
Od tamtego czasu, aż po ostateczne aresztowanie Jeffa w 1991 roku, życie Lionela i jego żony przypominało jazdę rollercoasterem. Jeff raz wydawał się być w porządku, a chwilę później było już jasne, że wcale tak nie jest. Wydawało się, że podoba mu się w wojsku, ale nagle został zwolniony przed upływem przepisowego czasu, za nałogowe picie. Potem przeprowadził się do swojej babki i dostał pracę, ale zaraz potem został aresztowany za chuligańskie zachowanie pod wpływem alkoholu. W miarę jak nasilał się jego alkoholizm i problemy natury emocjonalnej, przestępstwa, jakich się dopuszczał, stawały się coraz gorsze. Obnażanie się w miejscu publicznym, potem molestowanie dziecka i w końcu, najbardziej przerażające z wszelkich odkryć, kiedy to policja aresztowała go za wielokrotne morderstwa. Za każdym razem Lionel stawał w jego obronie, płacił za adwokatów, nalegał, aby syn zaczął szukać pomocy i trzymał kciuki za to, aby Jeff się poprawił. I za każdym razem jego nadzieje zostawały miażdżone przez nowe i coraz bardziej poważne trudności. Lionel zaczynał rozumieć, że jego syn był całkowicie poza jego zasięgiem.
Już w 1989 roku, kiedy to przeciwko Jeffowi wytoczono oskarżenie o molestowanie dziecka, Lionel czuł, że jego "syn nigdy nie będzie kimś więcej, aniżeli tym, kim wydawał się być - kłamcą, alkoholikiem, złodziejem, ekshibicjonistą, gwałcicielem dzieci. Nie mogę sobie wyobrazić, w jaki sposób stał się tak zrujnowaną duszą... Po raz pierwszy, straciłem wiarę w to, że moje samotne wysiłki i sposoby pomocy wystarczą by uchronić mojego syna. Jeffowi czegoś brakowało... Nazywamy to "sumieniem"... które albo umarło, albo też nigdy, od samego początku, nie było żywe."
Dr James Fox, dziekan Kolegium Prawa Karnego na Uniwersytecie Notherneastern w Bostonie i znany ekspert w dziedzinie seryjnych morderców, twierdzi: "Nie było nic, co moglibyśmy zrobić, aby przewidzieć tą [tragedię] jeszcze zanim się wydarzyła, nieważne jak dziwaczne było jego zachowanie." Zauważył on także, że podczas gdy Jeffrey był zdruzgotany faktem odejścia jego matki, byłoby błędem winić rodziców za to czym się stał. "Od czasów Sigmunda Freuda, za całe zło, którego dopuszczają się dzieci, winimy rodziców... Winowajcą był Dahmer. Nie jego ojciec, nie jego rodzina, nie policja."
Fox wierzy, że Dahmer był niezwykłym seryjnym mordercą. "Pasował do stereotypu kogoś, kto jest poza rzeczywistą kontrolą i jest kontrolowany przez swoje fantazje. Różnica polega na tym, że większość seryjnych morderców zatrzymuje się, kiedy ofiara umiera. Wszystko prowadzi do tego. Wiążą je; lubią słuchać jak krzyczą i błagają o życie. To sprawia, że zabójca czuje się wielki, lepszy, potężny, dominujący... W przypadku Dahmera, wszystko odbywało się post-mortem... cała jego 'zabawa' zaczynała się po tym jak ofiary umierały... Prowadził życie bogatych fantazji, które koncentrowały się na posiadaniu całkowitej kontroli nad ludźmi... To życie (te fantazje), mieszały się z nienawiścią, być może nienawiścią do samego siebie, projektowaną na jego ofiary. Jeżeli on sam czuł się źle z powodu własnej orientacji seksualnej, to łatwo można dostrzec projektowanie tego na te ofiary i karanie ich, po to aby pośrednio ukarać siebie."
Seryjny mord, psychopatologia, nekrofilia, kanibalizm - żadne z tych zjawisk nie jest niezwykłe dla współczesnych czasów. Wyjaśnienia tych fenomenów przychodzą i przemijają, w zależności od mody. Dzisiaj, to genetyka wkracza do nauk behawioralnych, tłumacząc, dlaczego ludzie stają się przestępcami. W przypadku Jeffrey'a Dahmera może to być jedyne wyjaśnienie.

Proces

Waga, jaką przykładano do zapewnienia bezpieczeństwa, na procesie Jeffa Dahmera, była czymś niezwykłym w historii Milwaukee: "Sala sądowa została przeszukana przez saperów, oraz psy wyszkolone w celu odnajdowania materiałów wybuchowych, natomiast każdy, kogo wpuszczano do środka, był obszukiwany i sprawdzany przy pomocy wykrywacza metali...W sali sądowej, stała wysoka na dwa i pół metra bariera zbudowana z kuloodpornego szkła i stali, zaprojektowana po to, aby oddzielić Dahmera od publiczności."
Spośród 100 dostępnych miejsc, 23 zajmowali reporterzy, 34 rodziny ofiar Dahmera, a pozostałe 43 przeznaczono dla świadków i publiczności.
Kluczowymi postaciami w tym sądowym dramacie, poza Jeffem Dahmerem we własnej osobie, byli Sędzia Laurence C. Gram, Jr., Prokurator Okręgowy Michael McCann, oraz adwokat obrony Gerald Boyle, który już wcześniej bronił Dahmera. Lionel i Shari także byli obecni każdego dnia procesu.
13 lipca 1992 roku, Dahmer zignorował radę swojego obrońcy i zmienił swoje przyznanie się do winy, oświadczył, że jest psychicznie chory. Według słów Dona Davisa w książce "Milwaukee Murders", "deklaracja ta postawiła całą sprawę na głowie. Teraz, zamiast konieczności udowodnienia, że jego klient nie popełnił tych morderstw, adwokat obrony Gerald Boyle miał rozwinąć jedną z najkrwawszych spraw widzianych w amerykańskich sądach. Jego zadaniem było przekonać ławę przysięgłych, że Dahmer był szalony, ponieważ tylko obłąkana osoba mogłaby dopuścić się takich rzeczy.
Z drugiej strony, Mike McCann musiał udowodnić fakt, że Dahmer nie był niepoczytalny - że wiedział, iż to co robił było złe, a jednak pomimo tego robił to dalej. Innymi słowy, Dahmer był złym psychopatą, który zwabiał swe ofiary i mordował je z zimną krwią.
Sędziowie przysięgli zostali ostrzeżeni: "Usłyszycie zaraz o rzeczach, o których prawdopodobnie nie wiedzieliście, że istnieją w prawdziwym świecie. W trakcie tej sprawy," powiedział Boyle, "usłyszycie o zachowaniach seksualnych przed śmiercią, w trakcie i po śmierci. Czy będziecie tak zdegustowani, że nie będziecie zdolni słuchać dalej?" Obaj, Boyle i McCann odrzucili potencjalnych sędziów przeciwnych homoseksualizmowi, lub tych, którzy nie mieli żadnej wiedzy z zakresu psychiatrii.
Anne Schwartz wspomina drugi dzień wyboru sędziów do ławy przysięgłych zanim zostali oni wezwani na salę rozpraw. Boyle trzymał gazetę, której duży nagłówek głosił "Kanibal z Milwaukee Zjada Współwięźnia z Celi." "Wszyscy śmialiśmy się," pisze Schwartz, "zwłaszcza Jeffrey Dahmer... Był atrakcyjnym mężczyzną kiedy się uśmiechał... Zrozumiałam dlaczego zwiódł tak wiele osób."
29 stycznia 1992 roku, wyselekcjonowano sędziów przysięgłych. Wybrano tylko jednego Afroamerykanina, co wywołało protesty pośród członków rodzin ofiar. Cała sprawa poważnie podzieliła społeczność pod względem rasowym, od momentu, gdy opinia publiczna usłyszała opowieść Glendy Cleveland o odkryciu, że większość ofiar Dahmera była czarna. Teraz, wyglądało to tak, jak gdyby ta ława przysięgłych złożona z sześciu białych mężczyzn i siedmiu białych kobiet była kolejnym przykładem niesprawiedliwości rasowej.
Linia obrony Boyle'a zawierała kilku z czterdziestu pięciu świadków, którzy mieli świadczyć odnośnie różnych aspektów dziwacznego zachowania Dahmera i postarać się pokazać, że jego seksualne i psychiczne zaburzenia uniemożliwiały mu zrozumienie natury jego zbrodni. Każdy ohydny szczegół tego, co Dahmer rzekomo robił ze swoimi ofiarami, oraz każda koszmarna rzecz, która kiedykolwiek przyszła mu do głowy - były wykorzystywane jako atuty w tej grze. Celem było przekonanie ławy przysięgłych, że tak ohydne działania i tak ohydne myśli nie mogłyby być wytworem zdrowego psychicznie człowieka.
Boyle rzucił sędziom przysięgłym pytanie: "Czy był on zły, czy też był chory?" dając im czas na przegłosowanie tej sprawy; w tym momencie było bardzo prawdopodobne, że zgodzą się oni z Boylem.
Jednakże, przyszła kolej McCanna, aby zaprezentować swoje argumenty. Dahmer, jak stwierdził, był "mistrzem manipulacji i oszustem, który bardzo dobrze wiedział co robi na każdym kroku swojej drogi, mógł hamować i wyzwalać swoje popędy tak łatwo, jak pstryka się włącznikiem światła. Czy atakował innych żołnierzy będąc w wojsku? Innych studentów w Uniwersytecie Stanowym Ohio? Morderstwa," stwierdził, "nie były aktem szaleńca, ale rezultatem metodycznego planowania."
Przyszła kolej dwóch detektywów, którzy przeczytali 160 - stronicowe przyznanie się do winy. Był to katalog seksualnych perwersji. Detektyw Dennis Murphy twierdził, że Dahmer "czuł przerażający rozmiar swojej winy za czyny jakich się dopuścił. Czuł się całkowicie zły." Potem zacytował fragment zeznania Dahmera: "Trudno mi uwierzyć, że istota ludzka mogła zrobić rzeczy, które ja zrobiłem, ale wiem, że tak było." Zeznał, że jego obawa związana z faktem bycia pojmanym była przełamywana przez podniecenie wywołane tym, że miał całkowitą kontrolę.
Bitwa psychiatrów nad tym, czy Dahmer był prawnie odpowiedzialny i zdolny do kontrolowania swoich zachowań wydawała się wprawiać sędziów w zakłopotanie.
W końcu, w swoim podsumowaniu, Boyle narysował wykres dla ławy przysięgłych, który miał kształt koła. Centrum koła był Jeffrey Dahmer, a promieniami wychodzącymi z niego, były części jego dewiacji. Odczytał je szybko:
"Czaszki w szafce, kanibalizm, popęd seksualny, wiercenie otworów w głowach ofiar, robienie z nich zombie, nekrofilia, picie alkoholu przez cały czas, próba stworzenia relikwiarza, lobotomie, patroszenie ciał, tak zwana taksydermia, wyprawy na cmentarze, masturbacja... To jest Jeffrey Dahmer, pędzący pociąg na torach do szaleństwa..."
McCann odpierał te argumenty: "On nie był pędzącym pociągiem, on był maszynistą!" Zaspokajał swoje niezwykłe żądze seksualne. "Panie i panowie, on oszukał wiele osób. Proszę nie pozwólcie temu śmiercionośnemu zabójcy oszukać i was."
Sędziowie przysięgli debatowali przez pięć godzin i zadecydowali, że Jeffrey Dahmer nie zasłużył, aby spędzić resztę swojego życia w szpitalu, ale w więziennej celi. Dahmera uznano za poczytalnego i winnego wszystkich piętnastu zarzucanych mu czynów.
Anne Schwartz, która relacjonowała historię Dahmera dla Milwaukee Journal, od samego odkrycia zwłok w jego mieszkaniu i przez cały proces, była "zaskoczona tym, jak zwyczajnie wyglądał i mówił ten człowiek... Tego dnia, kiedy Jeffrey Dahmer został skazany, słyszałam go czytającego swoje oświadczenie dla sądu, w sposób spokojny i elokwentny i zastanawiałam się jak łatwo mógłby mnie oszukać."
"Jego przeprosiny, potwierdzające trwającą trzynaście lat krwawą łaźnię, liczyły cztery strony maszynopisu."

"Wysoki Sądzie,
Teraz jest już po wszystkim. W żadnym przypadku nie próbowałem się uwolnić. Nigdy nie chciałem wolności. Szczerze mówiąc, pragnąłem dla siebie śmierci. W tej sprawie należało powiedzieć światu, że zrobiłem to, co zrobiłem, ale nie z powodu nienawiści. Nie nienawidziłem nikogo. Wiedziałem, że byłem chory, albo zły, a może i jedno i drugie. Teraz wierzę, że byłem chory. Lekarze opowiedzieli mi o mojej chorobie i teraz mam już spokój... Wiem, jak wiele krzywd wyrządziłem... Dzięki Bogu, nie wyrządzę już żadnych więcej krzywd. Wierzę, że tylko Pan Jezus Chrystus może wybawić mnie od moich grzechów... Nie proszę o żadne względy."

Został skazany na piętnaście kolejnych wyroków dożywotnich, lub całkowity czas 957 lat w więzieniu.
Dahmer bardzo dobrze przystosował się do życia więziennego w Zakładzie Poprawczym Columbia w Portage, w stanie Wisconsin. Początkowo, nie był częścią całkowitej populacji więzienia, co mogłoby stanowić zagrożenie dla jego bezpieczeństwa. I tak też było, został zaatakowany 3 lipca 1994 roku, podczas odbywania służby w kaplicy więziennej, przez Kubańczyka, którego nigdy wcześniej nie widział.
Dahmer, modelowy więzień, przekonał władze więzienne, aby pozwoliły mu na większy kontakt z innymi osadzonymi. Mógł jadać na więziennej stołówce i dostawał różne prace, które wykonywał pod strażą z innymi więźniami.
Z jakichś niewiarygodnych powodów, został połączony w czasie pracy z dwoma bardzo niebezpiecznymi przestępcami: Jesse'em Andersonem, białym mężczyzną, który zabił swoją żonę i obwiniał za to czarnego, oraz Christopherem Scarverem, czarnym, mającym urojenia schizofrenikiem, który uważał siebie za syna Boga, i który odbywał wyrok za morderstwo pierwszego stopnia. Nietrudno wyobrazić sobie, jak Scarver patrzył na Jeffa Dahmera, który zamordował tylu czarnoskórych mężczyzn, oraz na Andersona. Była to katastrofalna kombinacja.
Rankiem 28 lutego 1994 roku, strażnik zostawił tych trzech mężczyzn samych, wykonujących swoje prace. Dwadzieścia minut później, wrócił, aby znaleźć Dahmera ze strzaskaną czaszką i śmiertelnie rannego Andersona. Zakrwawiony kij od miotły wydawał się reprezentować stanowisko Scarvera w tej sprawie. Jeffrey'a Dahmera uznano za zmarłego o godzinie 9:11.

Przygotował Rafał
na podstawie Crime Library


do góry