mordercy DeBardeleben James, Mitchell

Mall Passer

Tajne służby chciały go aresztować za fałszerstwa. Agenci nie spodziewali się jednak tego, do czego dojdą podczas prowadzonego śledztwa. James Mitchell (Mike) DeBardeleben II wiedział jak uchodzić władzom, i miał ku temu o wiele ważniejsze powody niż ktokolwiek mógł się domyślać. W końcu, gdy został ujęty, śledczy zrozumieli, że dokonał on serii przestępstw, począwszy na włamaniu a skończywszy na morderstwie.

Wspominali o nim w swoich książkach tacy eksperci jak Roy Hazelwood czy John Douglas. Jednak dokładnie opisał go Stephen Michaud w swojej książce "Lethal Shadow". Dzięki Hazelwoodowi Michaud skontaktował się z kilkoma agentami, którzy pracowali nad sprawą DeBardelebena i zapoznali go z historią widzianą ich oczami. Hazelwood nazwał DeBardelebena najlepiej opisanym seksualnym sadystą od czasów Markiza de Sade. Michaud w swojej książce przedstawia nam obraz tego człowieka w formie wywiadów i zebranych zapisków Jamesa Mitchella DeBardelebena.

Agenci specjalni byli na jego tropie od kilku lat. Nazywali go Mall Passer, ponieważ całkiem sprawnie sporządzał fałszywe pieniądze i posługiwał się nimi w różnych podmiejskich supermarketach. W drugim roku swojej działalności, podróżując po 38 stanach, udało mu się sfałszować ponad 38 tyś. dolarów. Podróżował od sklepu do sklepu, kupował tanie rzeczy, których nie potrzebował - skarpetki, obroże dla psów czy pocztówki, płacił fałszywymi dwudziestodolarówkami i otrzymywał prawdziwą resztę. Agenci byli na jego tropie i gubili go kilka razy, w końcu byli w stanie przewidzieć miejsce, w którym pojawi się następnym razem. Ostrzegli personel w kilku supermarketach by był przygotowany na przyjęcie fałszywych pieniędzy.

Według Michauda, 25 kwietnia 1983 roku DeBardeleben wszedł do obserwowanego supermarketu i kupił jakąś broszurkę B. Daltona. Broszurka kosztowała 4 dolary, DeBardeleben otrzymał 16 dolarów reszty. Następnie DeBardeleben udał się do sklepu z zabawkami i tam tez kupił kilka rzeczy. James dokonał zakupów również w kilku innych sklepach. W końcu udał się na parking gdzie stał jego samochód. Agenci zanotowali jego numery rejestracyjne. Agenci dysponowali również taśmami video, na których zarejestrowano jak DeBardeleben płacił fałszywymi pieniędzmi. Podobnie było w kilku innych stanach. Agenci obserwowali sklepy, sprzedawcy byli powiadomieni o tym, że DeBardeleben obraca fałszywymi pieniędzmi.

25 maja, Knoxville w stanie Tennessee. Mall Passer przybył do miasteczka samochodem, który zarejestrowany był w dwóch stanach. Tablice rejestracyjne tego samochodu skradziono w Virginii. DeBardeleben odwiedził kilka sklepów w centrum handlowym gdzie został rozpoznany przez sprzedawców. Natychmiast zawiadomiono władze. W międzyczasie James zorientował się, że jest obserwowany i że zaraz zostanie złapany.

Przeszukano jego samochód. Znaleziono w nim pistolety, podrobione banknoty, liczne tablice rejestracyjne, recepty na leki, odznakę policyjną, dziewięć skradzionych praw jazdy i schowek wypełniony różnego rodzaju pornografią. Były to ważne dowody, ale naprawdę ważne było to, by odnaleźć miejsce, w którym DeBardeleben produkował fałszywe pieniądze. Dzięki temu można było udowodnić, że James własnoręcznie podrabia pieniądze.

Agenci weszli do mieszkania, w którym zameldowany był DeBardeleben. Okazało się, że mieszkanie jest czymś w rodzaju mini-magazynu. Już na pierwszy rzut oka, mimo panującego bałaganu, wiadomo było, że prasa do drukowania pieniędzy znajduje się gdzieś indziej. Mimo rozczarowania, agenci postanowili zajrzeć do dwóch sporych walizek znajdujących się pod łóżkiem. Już za chwilę mieli się przekonać, że odkryli dowody zbrodni znacznie bardziej przerażającej niż fałszerstwo.

Taśmy

Agenci spędzili trzy godziny na przeszukiwaniu mieszkania Jamesa DeBardelebena. Okazało się, że James posiadał rzeczy, dzięki którym mógł przebierać się za policjanta. Posiadał również wiele numerów telefonów różnych kobiet oraz ich adresy. Znaleziono też wiele dowodów świadczących o fałszerstwach. Jednak te dowody wyglądały blado, gdy tylko agenci zaczęli kojarzyć rzeczy, które znajdowali w tym mieszkaniu z tym, co wiedzieli o innych zbrodniach. Jedna z dwóch walizek zawierała kajdanki, sztuczne prącie, sznurowadła, łańcuch, zakrwawione majtki oraz wazelinę. Były też setki zdjęć kobiet, większość z nich miała charakter erotyczny. W walizce znajdowały się też taśmy audio.

Tego typu sprawa wykraczała poza kompetencje agentów wywiadu. Oni zajmowali się głównie tropieniem fałszerstw.
Teraz sprawę przejął detektyw Greg Metrz. Osobiście przejrzał wszystko, co znaleziono w domu DeBardelebena, przesłuchał też taśmy.

Na taśmach zarejestrowano sesje z bardzo mocnymi i obrzydliwymi torturami kobiet. Kobiety błagały dręczyciela by przestał lub je zabił. Po przesłuchaniu taśm wyglądało na to, że napastnik jest człowiekiem pełnym nienawiści do samego siebie, który musiał sprawiać ból innym lub sam jego doświadczać. Według Michauda James DeBardeleben był przestępcą, o jakim jeszcze Ameryka nie słyszała. Agenci Greg Mertz, Dennis Foos i Mike Stephen rozpoczęli prace nad sprawą, z jaka jeszcze nigdy w życiu nie mieli do czynienia.

Profil

Agenci zdali sobie sprawę, że DeBardeleben był prawdopodobnie nieuchwytnym sprawcą dwóch porwań w 1979 roku. Często przedstawiał się jako komornik sądowy, dzięki czemu wzbudzał zaufanie w swoich ofiarach. Często też proponował swoją pomoc by następnie zaatakować. Ci, którzy przeżyli jego ataki, zeznali, że często krzyczał, zmuszał do robienia różnych poniżających rzeczy i nie potrafił utrzymać erekcji. Jedna dziewczyna zeznała, że przyznał jej się do tego, iż odgrywa się na kobietach, ponieważ miał żonę, która była wobec niego nieuczciwa. Często robił zdjęcia swoich ofiar, gdy te były nagie lub gdy zmuszał je do różnych aktów seksualnych. Odgrażał się, że użyje tych zdjęć, jeśli ofiary będą zeznawać przeciwko niemu.

Bazując na zeznaniach tych kobiet, agent specjalny John Douglas z jednostki Badań Behawioralnych w Quantico zajął się sporządzeniem opisu potencjalnego podejrzanego, jego otoczenia i cech osobowości.

Oto fragment tego opisu:
- dominująca matka i słaby ojciec;
- popełniał przestępstwa już wcześniej, m.in. podglądanie i włamania;
- problemy z dostosowaniem się w szkole i wojsku;
- problemy z kobietami;
- uważa, że jego ofiary zasługują na to, co im czyni;
- fantazje wynikające z sadomasochistycznej pornografii;
- jeśli jest żonaty, to upokarza żonę i eksperymentuje z nią;
- umie się wymigać, jest inteligentny;
- chciałby być policjantem;
- śledzi ofiary by wszystko przeżywać na nowo.

Wiele wskazuje na to, że DeBardeleben posiada większość z tych cech. Istnieje tez przypuszczenie, że jego zachowanie wobec ofiar będzie coraz bardziej brutalne. Po każdym napadzie będzie planował kolejny napad, ale tak by uzyskać jeszcze więcej przyjemności. Czasem podczas swoich fantazji zakładał kobiece ubrania. Nadal będzie fotografował swoje ofiary w różnych pozycjach. Prawdopodobnie będzie używał tych zdjęć by pokazać kolejnej ofierze, w jaki sposób ma się zachowywać.

Podejrzany opisywał swoje odczucia i plany, opisywał nawet to, że planuje kogoś zamordować. Zawsze musiał być na to gotowy.

W jaki sposób stał się właśnie taką osobą i jak dokładnie odpowiadał sporządzonemu profilowi? Jak wspomina Michaud, Wywiad odkrył sporo niepokojących faktów na podstawie których Douglas sporządził ów profil.

DeBardeleben urodził się 20 marca 1940 roku w Little Rock w stanie Arkansas. Był drugim z trojga dzieci. James otrzymał imię po swoim ojcu. Ojciec Jamesa był oficerem armii, był sztywnym, kontrolującym wszystko autokratą, który często miał zły humor. Młody James najwyraźniej miał silny związek z matką, głównie oparty na miłości i nienawiści. Jego matka była alkoholiczką, często karała swojego syna za jego upór. Gdy James zaczął chodzić do szkoły średniej zaczął bić swoją matkę. W wieku 16 lat został złapany z bronią w ręku i po raz pierwszy trafił do aresztu. James był również w wojsku, jednak szybko trafił pod sąd wojenny za wiele przewinień.

James miał w swoim życiu pięć żon. Jedna z nich cierpiała na zaburzenia tożsamości. Pierwszą z nich poślubił w wieku dziewiętnastu lat. Małżeństwo to trwało tylko trzy tygodnie. Zaraz po rozwodzie James zaczął kraść samochody. Ożenił się po raz drugi, został ojcem i ponownie się rozwiódł. Wtedy jego młodszy brat Ralph popełnił samobójstwo. James zaczął myśleć, że to z powodu tego, w jaki sposób zostali wychowani.

DeBardeleben spędził 8 miesięcy w więzieniu za kradzież samochodu. Gdy wyszedł na wolność, wprowadził się do swoich rodziców. Często im groził, a sam zainteresował się pornografią. Wtedy też po raz trzeci się ożenił. Swoją żonę często bił i zmuszał ją do robienia wielu rzeczy, które sam wymyślał. Kobieta później zeznała, że James myślał wtedy, że jest Bogiem.

Jego czwarta żona, Caryn, była dużym wyzwaniem dla Jamesa. On miał niespełna trzydzieści lat, ona prawie osiemnaście. Postanowił całkowicie ją upodlić. Jego celem była całkowita kontrola. Caryn, podobnie jak kolejna żona Jamesa, uczestniczyła w jego zbrodniczych planach. Obie kobiety doznały różnorodnych form upokorzenia i dominacji, i obie kobiety do końca życia czuły przerażenie, gdy go wspominały. Tak bardzo nienawidził Caryn, że bardzo często była ona obiektem wspomnień podczas gwałcenia innych kobiet. W końcu James był gotów do morderstwa.

W 1982 roku, przedstawiając się jako doktor Zack, DeBardeleben zapytał agentkę nieruchomości z Bossier City w stanie Louisiana, Jean McPhaul by pokazała mu kilka domów. Razem weszli do pewnego domu i kobieta już nigdy stamtąd nie wyszła. Po tym, gdy Jean nie zgłosiła się w pracy rozpoczęto poszukiwania. Znaleziono ją w jednym z pustych domów. Jej szyja była przywiązana do krokwi na strychu. Miała dwie rany kłute w okolicach serca, ale nie znaleziono śladów wykorzystania seksualnego. Nikt nie mógł określić jakiegokolwiek motywu. Agent FBI powiedział, że ktoś zabił tę kobietę by poczuć dreszcz z tym związany, lub by zmniejszyć napięcie. Prawdopodobnie napastnik zamorduje po raz kolejny. DeBardeleben stał się później głównym podejrzanym przy kolejnym morderstwie agentki nieruchomości.

W tym samym czasie James wydał trochę podrobionych pieniędzy w pobliskich sklepach. Miało to miejsce rok przed tym, jak został zatrzymany w sklepie w Knoxville.

Gdy detektywi zebrali wszystkie dowody razem, okazało się, że DeBardeleben będzie oskarżony o kilka różnych przestępstw na terenie kilku stanów, wliczając w to dwa zabójstwa. Oczywistym był fakt, że udało złapać się bardzo niebezpiecznego i silnie wypaczonego człowieka.

Po trzech procesach, DeBardeleben przejął swoją obronę. Twierdził, że zagarnięcie taśm i seksualnych akcesoriów służących do własnego użytku było bezprawne. Przedmioty te nie mieściły się wśród tych, którymi objęty był nakaz przeszukania. James starał się zrobić wszystko by przerwać kolejny proces. Jednak sędzia odrzucił te wnioski i proces toczył się dalej.

Po sześciu procesach, wszystkie zakończyły się werdyktami skazującymi, postanowiono zakończyć sądzenie DeBardelebena. James dostał dwa wyroki dożywocia. W więzieniu miał spędzić w sumie 375 lat. Miałby ponad 100 lat, gdy mógłby ubiegać się o przedterminowe zwolnienie. To oznaczało, że James nie zostanie oskarżony o morderstwo i uniknie kary śmierci, na którą to karę agenci mieli nadzieję.

Minęło 18 lat między popełnieniem pierwszego morderstwa a czasem, gdy James DeBardeleben został złapany. Był poszukiwany w dziewięciu stanach, i tylko za przestępstwa, co do których nie było wątpliwości, że to on je popełnił. Większość detektywów uważała, że James popełnił znacznie więcej morderstw niż te, które odkryto. DeBardeleben był głównym podejrzanym w sprawie czterech morderstw, prawdopodobnym podejrzanym w jeszcze kilku morderstwach oraz głównym podejrzanym popełniania kilkunastu gwałtów.

Agenci Foos, Mertz i Stephen uważali, że James nie dostał tego, na co zasłużył. Po przesłuchaniu wstrząsających nagrań, po tym, co zrobił swoim ofiarom, detektywi uważali, że DeBardeleben powinien otrzymać wyrok kary śmierci. Dla nich ta sprawa nigdy nie została zamknięta.

James Mike DeBardeleben stał się doskonałym obiektem badań dla naukowców zajmujących się seksualnymi sadystami. Wszystko dzięki jego bardzo dokładnym zapiskom, zdjęciom ofiar i taśmom z sesji tortur.

Seksualny sadysta

Doktor J. Reid Meloy jest psychologiem sądowym w Kalifornii. Napisał wiele artykułów dotyczących psychopatii i odmiennej seksualności. W książce "Violent Attachments" pisze, że sadystyczni psychopaci znacznie częściej budują swoje relacje z ludźmi na podstawie siły niż sympatii. Przestępstwa przez nich popełniane są znacznie bardziej brutalne niż inne przestępstwa i generalnie przestępcy ci są bardziej agresywni. Psychopaci są nieczuli, pozbawieni wyrzutów sumienia czy empatii, często żerują na innych. Poruszają się zgodnie z planem, mają swój cel, najbardziej zadowala ich wszechstronna kontrola nad innymi. Meloy znajduje w nich takie cechy jak:

- uosabianie wymiaru sprawiedliwości;
- uprowadzenie ofiary do wybranego wcześniej miejsca;
- związanie ofiary;
- wyłączenie emocji podczas ataku;
- gwałt, który często kończy się morderstwem, przeważnie przez uduszenie;
- zamordowana ofiara jest przeważnie ukryta;
- napastnik rejestruje swoja działalność;
- ofiary to przeważnie obcy ludzie;
- atak jest metodyczny, jest powtarzany od jednej ofiary do kolejnej.

"W praktyce, gdy mamy do czynienia z sadyzmem seksualnym, włączając w to zabójstwa na tle seksualnym, wstępnym warunkiem jest szczegółowo dopracowana fantazja", mówi Meloy.

Roy Hazelwood bardzo dokładnie przebadał Jamesa DeBardelebena. Jego specjalnością były przestępstwa na tle seksualnym i to Hazelwood wprowadził śledztwo dotyczące anormalnych zachowań seksualnych do treningu agentów FBI. Hazelwood jest autorem wielu książek na ten temat.

Hazelwood mówiąc o seryjnych gwałcicielach dzieli ich na kategorie, które po raz pierwszy przedstawił doktor A. Nicholas Groth w książce "Men Who Rape". Wyróżnia on cztery główne i dwie poboczne kategorie:

1. Zapewniający władzę - zwany także "dżentelmeńskim gwałcicielem". Jego złożona fantazja polega na konsensualnych relacjach z kobietą.
2. Stanowczo władczy - tutaj napastnik uważa, że jest upoważniony do tego by zrobić z kobietą, co tylko chce. Jego fantazje są minimalne.
3. Odwetowy gniew - w tym przypadku napastnik atakuje, ponieważ czuje gniew. Odgrywa się na kobietach za prawdziwe lub wyimaginowane krzywdy. Taki napastnik prawie wcale nie ma fantazji. On po prostu atakuje.
4. Podniecający gniew - napastnik jest seksualnym sadystą. Atakuje kobiety, ponieważ uważa, że są one złe i potężne i dlatego stara się odebrać im tę moc. Ma głębokie i złożone fantazje.
5. Oportunistyczny - napastnik chce coś ukraść lub dokonać włamania. Ofiara po prostu jest tam w tym samym czasie i napastnik wykorzystuje okazję.
6. Zbiorowy gwałt - napastników jest trzech lub więcej, zawsze jest lider i jakiś niechętny uczestnik.

Według Hazelwooda, gwałciciele z czwartej kategorii są najbardziej niebezpieczni. DeBardeleben jest doskonałym przykładem tego typu gwałciciela, ponieważ cierpienie jego ofiar jeszcze bardziej go podniecało. Jego cele, o których pisał, to dominacja i kontrola. Tak oto sam zdefiniował sadyzm: "główny impuls by kompletnie zapanować nad inną osobą, by zrobić z niej lub niego bezradny przedmiot naszej woli, by stać się jej bogiem." Ponadto, on chciał być w takiej pozycji wobec ofiary by robić z nią wszystko, na co tylko miał ochotę, by ja zniewolić, by sprawić jej ból w taki sposób by nie mogła się przed tym bronić.

Ten typ gwałcicieli ma plan i dokładnie wie jak ma go zrealizować, i będzie to robić tak długo jak długo będzie w stanie unikać za to kary. Każdy szczegół ma dokładnie opracowany i przećwiczony, ma też wszystko, co jest potrzebne by spełnić swoje fantazje.

"Seksualny sadysta to osoba, która podnieca się dzięki cierpieniom innych osób. Nie chodzi tu o zadawanie bólu tylko o cierpienie ofiary. Ból jest tu tylko narzędziem, które ma spowodować cierpienie, i to właśnie cierpienie jest dla niego najważniejsze. Bardzo często seksualny sadyzm łączy się ze szczególnym okrucieństwem podczas popełniania zbrodni. Bardzo wiele zbrodni jest popełnianych ze szczególnym okrucieństwem, ale tylko niewiele związanych jest z seksualnym sadyzmem. Nadużywamy tego terminu. Moim zdaniem, seksualny sadyzm jest motywem nie więcej niż 7-10 % wszystkich zbrodni o podłożu seksualnym. Ale to właśnie seksualny sadysta jest niczym żarłacz biały pośród wszystkich tych zbrodniarzy. On jest największym drapieżnikiem." [Roy Hazelwood]

Hazelwood po przebadaniu trzydziestu seksualnych sadystów stwierdza, że tego typu ludzie złośliwie gardzą kobietami. Wszystkie one są sukami, dziwkami, zdzirami, i wszystko sprowadza się do zmuszenia ich do takich sytuacji, w których według nich te kobiety takie właśnie są.

Hazelwood z pomocą sadowego psychiatry Parka Dietza napisał 40-stronicowy raport, który miał pomóc zrozumieć zachowanie DeBardelebena. Na podstawie dostępnego materiału zdiagnozowali go jako w pełni rozwiniętego, silnie anormalnego seksualnego sadystę.

"Miał syreny, odznaki policyjne i setki zapisanych stron, na których opisywał jak czuje się zdegradowany, i jak bardzo potrzebuje przywrócić szacunek do samego siebie odgrywając się na społeczeństwie. Miał taśmy dźwiękowe z zapisem torturowania własnej żony i innych ofiar, miał tysiące fotografii, w większości przedstawiających swoje ofiary. Szczegółowo opowiadał fantazje dotyczące swoich żon, i razem z innymi ofiarami to wszystko odgrywał. Nawet nagrał siebie samego odgrywającego rolę ofiary. Miał też kartki zawierające statystyki i seksualne oceny przypadkowych kobiet." [Hazelwood]

Spośród wielu stron, jakie zapisał DeBardeleben były też takie, na których przedstawił swoją receptę na skontrolowanie kobiety i uczynienie z niej seksualnego wspólnika:

- izoluj ją i utrzymuj w zależności;
- podejmuj wszelkie decyzje;
- nie pozwalaj jej zdobywać jakichkolwiek umiejętności;
- nie pozwalaj jej na edukację lub zdobycie jakiejkolwiek władzy;
- jeśli to koniecznie, bądź gotów ograniczyć jej swobodę;
- nigdy nie okazuj słabości.

Hazelwood i Dietz wskazują też na narcyzm. DeBardeleben budował wokół siebie iluzję wszechmocy, co miało uchronić go przed zniewagą czy upokorzeniem. On musiał w pełni nad wszystkim panować, i każdy, kto się do niego zbliżył, nawet jego żona, musiał całkowicie wspierać jego samopostrzeganie. Najmniejsze zadrapanie na tej psychologicznej zbroi spowodowałoby wściekłość i prawdopodobne zniszczenie osoby, która ośmieliłaby się to uczynić. I chyba tak to w rzeczywistości wyglądało. Prawdopodobnie któraś z jego żon zadrapała tę zbroję, wyzwoliła jego wściekłość i był to motyw dalszego ranienia kobiet.

Przygotował Michał Filipczak
na podstawie Crime Library


do góry