mordercy Holmes, Henry Howard

Oszust

Po odkryciu zabójstwa, które popełniono w październiku 1894 roku w Filadelfii, na jaw wyszła sprawa, w którą niewiele osób było w stanie uwierzyć. Marion Hedgepeth, który dzielił niegdyś więzienną celę z niejakim H. M. Howardem, poinformował policję o pewnym oszustwie. Chodziło o ubezpieczenie mężczyzny o nazwisku Benjamin Pitezel na sumę 10 tysięcy dolarów w Fidelity Mutual Life Association w 1983 roku w Chicago, a następnie upozorowanie jego śmierci w laboratoryjnym wybuchu przez podłożenie innego nieboszczyka na jego miejsce. Wszyscy uczestnicy spisku mieli podzielić się wypłaconą z ubezpieczenia kwotą, ale Howard nie dotrzymał danego słowa i uciekł z pieniędzmi. Hedgepeth doniósł na niego w ramach zemsty, a podany przez niego szczegółowy opis całego przekrętu przekazano firmie ubezpieczeniowej. Szybko zdano sobie sprawę, że H.M. Howard to tak naprawdę H. Holmes, znany oszust. Reprezentant firmy ubezpieczeniowej, który już wcześniej wyraził swoje wątpliwości co do okoliczności rzekomego wypadku, jeszcze raz przeanalizował miejsce znalezienia zwłok, znajdujące się na ulicy Callowhill 1316 w Filadelfii. Znaleziono je w stanie zesztywnienia pośmiertnego i z tak mocno poparzoną chemikaliami oraz słońcem twarzą, że nie można było z całą pewnością ich zidentyfikować. Jednak wówczas na miejscu zdarzenia pojawił się Holmes w towarzystwie jednego z dzieci Benjamina Pitezela i zidentyfikował jego ciało dzięki cechom charakterystycznym. Po tym jak otrzymał pieniądze, zniknął, zabierając ze sobą troje dzieci denata. Po donosie, który otrzymano, pracownicy firmy ubezpieczeniowej próbowali go odnaleźć, niestety bez skutku. Zatrudnili nawet detektywów, aby znaleźć drania. Tamci podążali jego śladem po całym kraju, zbierając informacje na temat jego licznych oszustw, kradzieży oraz intryg, w tym innych oszustw ubezpieczeniowych, które miały miejsce parę lat wcześniej w Chicago. Pieniądze zdobyte dzięki oszustwom dały Holmesowi niezbędne fundusze do budowy trzypiętrowego hotelu. Holmes był jednym z najlepszych oszustów, z jakimi szukający go detektywi mieli kiedykolwiek do czynienia. Gdyby nie stał się tak chciwy, pewnie jego przestępcza działalność trwała by o wiele dłużej.

Aresztowanie

H.H. Holmes
H.H. Holmes
Holmesa znaleziono wreszcie w listopadzie w jednym z ulubionych miejsc z jego dzieciństwa w Vermont, po czym poddano go obserwacji i przekazano informacje policji. H.H. Holmes został aresztowany 16 listopada 1894 roku w Bostonie, kiedy to próbował opuścić kraj na statku parowym. Łatwo się poddał, prawdopodobnie wierząc, że w całej sytuacji pomoże mu jego najbardziej skuteczna broń, czyli giętki język i sterta kłamstw skryta w zanadrzu. Bardzo możliwe, że był o tym przekonany, ponieważ powiedziano mu, że został oskarżony o drobną kradzież konia w Teksasie. Sam wiedział o wiele więcej o tym jakich czynów się dopuścił, ale policja też coś o tym wiedziała. Jeszcze wtedy jednak żadna ze stron nie zdawała sobie sprawy z czym tak naprawdę przyjdzie jej się zmierzyć.

Najlepszym źródłem historii Holmesa są same akta sprawy. Detektyw Frank P. Geyer wydał książkę o swoich przeżyciach w czasie pościgu za przestępcą. Były w niej nawet zawarte dowody, których nie wykorzystano w czasie procesu sądowego. Geyer opisuje tę opowieść jako "jedną z najwspanialszych [sic] historii czasów nowożytnych." Istnieją także dokumenty autobiograficzne, które Holmes sam napisał. Na początku Holmes opowiedział historię, która skupiała się na nudnych szczegółach z jego życia oraz zawierała mnóstwo kłamstw wymyślonych, aby zatuszować jego zbrodnie, a jakiś czas później wydał sensacyjne zeznania, które wydrukowano wówczas w gazecie "Philadelphia Inquirer." Historia Holmesa stała się natychmiastową sensacją, wydania większości gazet z Filadelfii zawierały tę samą opowieść od momentu jego aresztowania. Poza tym, w 1975 roku David Franke opublikował książkę pod tytułem "The Torture Doctor" (którą później przeczytał inny seryjny morderca Dr. Michael Swango). Dodatkowo, pisarze tacy jak Harold Schechter i Erik Larson wydali własne pisemne wersje historii Holmesa. Schechter opowiada jego biografię w formie literatury faktu, a Larson umiejscowia Homesa w kontekście rozwoju Wystawy Światowej odbywającej się w Chicago w 1893 roku. Larson przyznał, że napotkał pewne trudności z opisaniem historii H.H. Holmesa, ponieważ transkrypcje z rozpraw w Filadelfii były ograniczone tylko do jednego przestępstwa (większą część swoich zbrodni popełnił gdzie indziej). Larson odkrył także, że wiele źródeł tej zbrodni było niespójnych, również dlatego, że Holmes podawał swoje własne kłamliwe wersje zdarzeń. W wielu przypadkach jedynie Holmes wiedział, co tak naprawdę jest prawdą, a co nie. Larson opisuje jak borykał się z odtwarzaniem zdarzeń, w których nie było żadnych świadków i przyznaje, że nawet na końcu swoich badań nadal nie wiedział, co motywowało Holmesa do zabijania. Poza tym, autor zwraca uwagę na jedno ważne odkrycie: "Jednym z najbardziej uderzających aspektów śledztwa z lat 90-tych XIX wieku jest stopień, do jakiego policja dała reporterom bezpośredni dostęp do miejsc zbrodni, nawet kiedy śledztwa były nadal w toku." Dlatego też pozyskiwali oni szczegóły z pierwszej ręki, które przekazywali dalej wszystkim, którzy chcieli o tym czytać.

Początek oszustwa

Podczas procesu Holmesa w Bostonie, pojawił się przedstawiciel firmy ubezpieczeniowej, który go rozpoznał, więc ten przyznał się do oszustwa. Używając swojego języka prawdziwego kłamcy powiedział, że nadpalone zwłoki, które zidentyfikowano jako Pitezela tak naprawdę były zwłokami podstawionymi, aby uzyskać odszkodowanie. Agent ubezpieczeniowy był zdumiony całą intrygą uknutą przez Holmesa. Ten poproszony o wyjaśnienia w sprawie dzieci Pitezela, które wówczas były pod jego opieką, przedstawił kolejną zawiłą historię. Dzieci pozostawione były pod opieką ojca, który udał się albo do Ameryki Południowej albo na Florydę. Carrie Pitezel, żona Bena, nie mogła potwierdzić zeznań Holmesa. Przyznała jedynie, że wiedziała o polisie ubezpieczeniowej męża i że Holmes przeprowadzał ją samą z jednego miejsca na drugie z obietnicami, że wkrótce zobaczy swoją rodzinę. Była zupełnie zaskoczona wydarzeniami, które miały miejsce, a jej podenerwowanie przekonało śledczych, że Pitezel prawdopodobnie tak naprawdę nie żyje. Oskarżono ją o konspirację i aresztowano, pomimo tego, że wszystkim było jej szkoda. Wydawała się znaleźć w samym centrum zdarzeń, których zupełnie nie rozumiała.

Ponieważ oszustwo popełniono w Filadelfii, detektyw Thomas Crawford przyjechał do Bostonu, żeby eskortować Holmesa z powrotem do miasta. W książce pt. "Depraved", Harold Schechter opisuje jak Holmes opowiadał detektywowi o swojej kryminalnej karierze, przyznając, że zrobił w życiu tyle złego, że zasługuje, aby być powieszonym "przynajmniej dwanaście razy." Na poczekaniu wyrzucał z siebie przekolorowane historyjki o różnych oszustwach i twierdził, że ma zdolność hipnotyzowania ludzi, w taki sposób, aby robili to, co chciał. Zaoferował nawet detektywowi 500 dolarów, za pomoc w ucieczce. Na Crawforda to nie działało i odmówił udziału w oszustwie, ale kiedy później bajeczki Holmesa usłyszeli reporterzy, przyznali oszustowi nadprzyrodzone moce. To był czas Svengali, parającego się hipnozą bohatera ówcześnie bardzo popularnej powieści pod tytułem "Trilby", napisanej przez George'a Du Maurier i uważano, że Holmes również posiada takie zdolności. Później w swojej celi Holmes przeczytał tę powieść z wielkim entuzjazmem.

W końcu zamknięto Holmesa w więzieniu Moyamensing, gdzie został przez kilka miesięcy. Larson zauważa, że jego wilgotna, biała cela miała około 2,5 na 4 metry, zakratowane okno i elektryczną lampkę, która dostarczała światło. Dobrze się tam zachowywał i pomimo codziennych doniesień o jego kolejnych okropnych zbrodniach, jego strażnicy najwyraźniej go lubili. Kilku z nich robiło mu nawet przysługi dostarczając codziennie gazety, aby mógł być na bieżąco ze szczegółami swojego śledztwa. W miarę jak się o tym dowiadywał, zdawał sobie sprawę, że będzie musiał przygotować nowe zeznania. Cały czas coś knuł.

Zwrot akcji

Benjamin Pitezel
Benjamin Pitezel
Holmes zeznał policjantom w grudniu 1894 roku, że nieboszczyk, który miał udawać Pitezela tak naprawdę właśnie nim był, ale wcale nie został zamordowany. Zgodnie z opowiadaną teraz historią w całym spisku brał udział sam Pitezel, jego żona oraz dwóch innych mężczyzn. Pitezel wynajął dom na ul. Callowhill 1316, umieszczając w nim butelki z chemikaliami, aby całe zdarzenie było bardziej wiarygodne. Wszystko szło dobrze, ale Holmes zauważył, że Pitezel bardzo dużo pije. Pewnego dnia znalazł go martwego na podłodze. Pitezel najwyraźniej popadł w depresję i użył na sobie chloroformu. Holmes ułożył ciało w laboratorium, sprawił, aby wyglądało na trudne do zidentyfikowania, zniszczył list, który Pitezel pozostawił (najprawdopodobniej samobójcze pożegnanie) i przygotował pokój, w taki sposób, aby wyglądał jakby miała tam miejsce przypadkowa eksplozja. Potem wyjechał z miasta i czekał, aż gazety napiszą, że znaleziono ciało. Minęło kilka miesięcy, ale żona Benjamina Pitezela nie miała żadnych wieści o dzieciach. Holmes powiedział Carrie Pitezel, że zostały w Anglii z opiekunką, Minnie Williams.

3 czerwca 1895 Holmes został postawiony przed sądem za oszustwo i wyłudzenie pieniędzy od firmy ubezpieczeniowej, a ponieważ wyrok miał być stosunkowo niski, jego prawnicy doradzili mu przyznać się do winy, co też uczynił. Ogłoszenie wyroku przesunięto w czasie, ale wówczas nawet gazety naciskały na zdobycie informacji o miejscu pobytu dzieci Pitezela. Wydawało się, że zapadły się pod ziemię, a reporterzy chcieli wiedzieć gdzie są. Ktoś musiał w końcu zareagować. Do tego zadania został przydzielony detektyw Frank Geyer i jeszcze tego samego miesiąca wyruszył na bardzo nagłośnioną medialnie ekspedycję w celu znalezienia dzieci Pitezela, żywych lub martwych. Później napisał nawet książkę o swojej międzynarodowej podróży. Nawet, kiedy jego misja została zakończona, nie wiedział jeszcze dokładnie z jak okropnym człowiekiem miał do czynienia. Wiedział, że ma do wykonania robotę, potencjalnie niezbyt przyjemną, ale zdecydował się ją wykonać.

Sprawy wyższej wagi

Larson opisuje Geyera jako "dużego faceta o miłej, szczerej twarzy" obnoszącego się swoim bujnym wąsem. Jego żona i córka zginęły w pożarze, więc jego strata bardzo mu ciążyła, a jednak musiał wyruszyć na poszukiwanie dzieci, które prawdopodobnie zostały zamordowane. Holmes nie zaoferował żadnych pomocnych wskazówek poza tym, że dzieci zostawiono z opiekunką – dziewczyną udającą chłopca. Uronił nawet kilka łez w odpowiedzi na zarzut, że mógłby zabić niewinne dzieci, a Geyer powiedział wówczas o nim: "Holmes uwielbia kłamać, ubarwiając to wszystko kwiecistym językiem." Wierzył, że był on aktorem, który popełnił oszustwo, więc nic, co powiedział nie mogło być brane na poważnie. Szczególnie wiedząc, że ta tak zwana opiekunka dzieci, Minnie Williams wraz ze swoją siostrą Nettie również pozostawała zaginiona, a ponadto obie były niegdyś blisko związane z podejrzanym. Dzięki gazetom, które mu dostarczano, Holmes był na bieżąco ze wszystkimi zwrotami w swojej sprawie, więc mógł zmieniać szczegóły swojej historii, kiedy sytuacja tego wymagała. Geyer to zauważył i zwrócił uwagę na to jak pasowało to do wzorca, według którego Holmes traktował ludzi. Bawił się w gierki i dostosowywał swoją strategię tak, aby było to najbardziej korzystne i aby manipulować ludźmi jak pionkami w grze, w którą sam dla przyjemności grał. Takie zachowanie bardzo denerwowało detektywa. Nikt nie wiedział co z tego, co mówił było prawdą, albo co może jeszcze planować zrobić. Jednak Holmes przyznał się do przetrzymywania 15-letniej Alice Pitezel (po tym jak pomogła mu zidentyfikować ciało jej ojca dla wypłaty odszkodowania) i do zabrania Howarda (8 lat) i Nellie (11 lat) ze sobą. Alice i Nellie pisały do swojej matki listy, w których opisały całą ich wyprawę. Holmes zabrał te listy, ale nigdy ich nie wysłał (znaleziono je w jego mieszkaniu podczas aresztowania). Powiedział ich matce, że były pod opieką Minnie Williams, kobiety mieszkającej w Anglii. Według Holmesa, właśnie ta kobieta zatrzymała pisane przez nie listy, w interesie swojego własnego bezpieczeństwa. Ale Geyer nie natrafił na żaden ślad Minnie Williams ani dzieci tam, gdzie Holmes powiedział, że mieli być. W rzeczywistości ulica, którą Holmes podał jako miejsce pobytu opiekunki nawet nie istnieje w Londynie. Zamiast jechać do Anglii, gdzie Holmes najwyraźniej próbował go wywabić, Geyer skupił się na poszukiwaniach w Ameryce Północnej.

Długa podróż

26 czerwca detektyw Geyer wyruszył pociągiem na środkowy wschód razem z listami napisanymi przez Alice i Nellie, które miały go naprowadzić na trop oraz ze zdjęciami dzieci i Holmesa, a także z całym spisem rzeczy i ubrań, które z nimi powiązano. Nikt nie spodziewał się znaleźć jakichkolwiek dowodów po tak długim czasie. Wierzono, że Holmes zabił dzieci i ostrożnie pozbył się ich zwłok. Jednak firma ubezpieczeniowa chętnie ufundowała całą podróż, ponieważ nie chciała płacić za samobójstwo Pitezela, więc Geyer zgodził się podjąć zadania. Będąc w Cincinnati pokazywał zdjęcia i pytał w różnych hotelach czy ktoś mógł spotkać Holmesa lub dzieci, aż w końcu znalazł kogoś, kto pamiętał małą grupkę podróżnych, którzy zatrzymali się pod pseudonimem "Alex E. Cook." Było to nazwisko używane wcześniej przez Holmesa w sprawach biznesowych. Tamten recepcjonista wskazał Geyerowi inny kierunek podążań, a dzięki cierpliwemu wypytywaniu różnych osób spotkał on także kobietę, która widziała Holmesa z jakimś chłopcem w domu, do którego dostarczono kiedyś duży piec. Holmes oddał jej ten piec, najwyraźniej widząc, że kobieta go obserwuje. Geyer poczuł wówczas, że "trzyma jeden koniec sznurka, który w końcu doprowadzi go do końca jego trudnej misji." Stamtąd wyruszył do Indianapolis, następnego celu podróży Holmesa, a przynajmniej tak wynikało z listów. W mieście tym Geyer znalazł trop, który dał mu poczucie, że jest blisko dowiedzenia się gdzie znajdowały się dzieci. Larson opisuje, że tamten dzień był strasznie upalny, co jeszcze bardziej utrudniało prowadzenie śledztwa. Jednakże w końcu dziwna gra Holmesa stała się jasna. Przeprowadzał swoją żonę (jedną z trzech, z których żadna nie wiedziała nic o pozostałych) oraz troje dzieci w obrębie tego samego miasta. Geyer nie potrafił zrozumieć dlaczego silił się na taki wysiłek i koszt przeprowadzając się tak często, jeśli chciał zabić dzieci. Sprawa była jeszcze bardziej dziwna, a los dzieci wydawał się tak samo niejasny. Geyer udał się następnie do Chicago, a potem Detroit, do miasta, z którego Alice napisała ostatni ze swoich listów do matki, w którym wyraziła smutek z powodu tego, że nie są razem. Ku swojemu zaskoczeniu dowiedział się także, że Holmes dodał do gry trzecią osobę - panią Carrie Pitezel oraz pozostałą jej dwójkę dzieci. Umieścił ją trzy budynki od miejsca pobytu trojga dzieci, które były pod jego opieką, ale nikomu o tym nie powiedział i nie pozwolił im się spotkać. Alice napisała także z tamtej lokacji do matki list, który wywołał ciarki u Geyera. Były tam następujące słowa: "Howarda już z nami nie ma."

Dziewczynki

Nellie Pitezel
Nellie Pitezel
Jadąc do Toronto, Geyer odwiedzał agentów nieruchomości, aby dowiedzieć się czy przypadkiem jakiś mężczyzna nie wynajmował u nich domu na kilka dni. "Dość dużo czasu zajmowało wpłynięcie na każdego agenta, aby zrobił dla nas szczegółowy research." Znalazł dom wynajmowany przez Holmesa, który był otoczony sześciostopowym płotem. Rodzina, która tam przebywała powiedziała o rozkopanej ziemi pod domem. Przekopali ją, wierząc, że znajdą jedno lub więcej dzieci. Aby zwiększyć tempo pracowali nawet po zmroku, ale musieli dać za wygraną bez żadnego znaleziska. Geyer zmienił kierunek śledztwa, kiedy okazało się, że wynajmującym dom był zupełnie inny mężczyzna. Detektyw nadal był pewien, że dzieci zabito gdzieś w tym mieście, więc pozostał tam i znalazł inny wynajmowany dom wyglądający podejrzanie. Pojechał więc to sprawdzić. Geyer dowiedział się, że mężczyzna mieszkający tam z dziećmi poprosił o pożyczenie łopaty w celu zakopania ziemniaków w piwnicy, a do domu przyniósł tylko łóżko, materac i duży kufer. Pewna kobieta rozpoznała na zdjęciu Holmesa jako osobę wynajmującą tamten dom. Geyer pojechał tam, odkrył, że dom posiada ciemną piwnicę, do której można się dostać przez osobne drzwi i znalazł miękki kawałek klepiska. Kiedy wbił tam szpadel w powietrzu uniósł się smród, a on wiedział, że wreszcie znalazł to, czego szukał. Jego długa, mroczna podróż dała mu to, czego chciał i zarazem, czego się obawiał: ludzkie szczątki. Po przekopaniu trzech stóp znalazł małą kość ramieniową, więc zatrudnił przedsiębiorcę pogrzebowego do pomocy. W niedługim czasie ekshumowali ciała dwóch nagich dziewczynek, którymi prawdopodobnie były Nellie i Alice Pitezel. Jak napisał Geyer: "Alice leżała na boku z ręką skierowaną na zachód. Nellie leżała twarzą w dół, głową zwróconą na południe, jej zaplecione włosy leżały luźno wzdłuż pleców." Ekipa ludzi podniosła dziewczynki z grobu i umieściła w trumnach.
Kiedy Nellie była podnoszona, jej ciężki warkocz ściągnął resztki skóry z czaszki. Geyerowi gratulowano uporu i odniesionego sukcesu. On sam wysłał do Filadelfii telegram o swoim odkryciu, a w swojej książce napisał "Tak więc udowodniono, że w dzisiejszych czasach nie można bezkarnie mordować małych dzieci." Poszukiwacze znaleźli w domu zabawkę, która uwzględniona była w sporządzonym przez Carrie Pitezel spisie rzeczy posiadanych przez dzieci, co pomogło uzyskać Geyerowi pewną identyfikację szczątków. Podobnie było z częściowo spalonym ubraniem. Później przywieziono panią Pitezel do Toronto w celu identyfikacji zwłok. Pozwolono jej zobaczyć tylko włosy i zęby dzieci, ponieważ całe szczątki były zbyt posunięte w rozkładzie, aby mogła je zobaczyć. Od razu je rozpoznała i zemdlała, będąc w szoku. Teraz już wiedziała, że Holmes ją okłamywał i, że zabił jej dzieci. Jednak Geyer nadal wiedział, że jest jeszcze jedno dziecko, które trzeba znaleźć. Mały Howard. Jego wyprawa nie była jeszcze zakończona, chociaż teraz była jeszcze bardziej pesymistyczna. Użył swojej niezawodnej logiki oraz informacji zawartych w listach, aby wydedukować, że Howard został oddzielony od dziewczynek przed ich przyjazdem do Detroit, więc zdecydował się wrócić do Indianapolis.

Odkrycie

Detektyw Geyer przybył do Indianapolis 24 lipca. Tak jak poprzednio, poprosił o pomoc agentów nieruchomości z okolic miasta, aby dowiedzieć się kto w październiku poprzedniego roku wynajmował mieszkania na krótki okres czasu. W tamtym czasie podróż Geyera była w centrum zainteresowań całego narodu, a miejscowe gazety zdążyły ogłosić jego przybycie. Uważano go za prawdziwego Sherlocka Holmesa, a ludzie chcieli znać każdy jego krok, tak jakby czytali doskonałą, trzymającą w napięciu powieść. To było dla niego samego zarówno przekleństwem, jak i darem. Otrzymał wiele informacji, które na bieżąco analizował, chociaż większość z nich okazało się marnowaniem czasu. Geyer obawiał się, że "śmiały i sprytny przestępca" przechytrzył go tym razem. Wydawało się coraz bardziej prawdopodobne, że mały Howard może już nigdy nie zostać znaleziony. Będąc z powrotem w Filadelfii, Holmes gorliwie studiował szlak wyprawy Geyera. Na początku czuł się pewnie, wierząc, że Geyer może nigdy nie znaleźć dzieci. Ale po odkryciu szczątek dziewczynek, sprawa wyglądała już gorzej. Musiał wymyślić jakąś dobrą historyjkę, aby oczyścić się z zarzutów i zrzucić winę na kogoś innego. Nawet, kiedy tak zrobił, śledczy nadal analizowali listy dzieci i wysyłali swoje wnioski Geyerowi. Niektóre rzeczy przeoczono lub nie do końca je zrozumiano, ale Geyer odkrył, że dzieci były w Indianapolis cztery dni dłużej niż na początku myślał. Zawężył ramy niewyjaśnionego czasu do jedynie dwóch dni i wrócił do Chicago obejrzeć nowo znaleziony szkielet dziecka. To nie był Howard. Kiedy poproszono Holmesa o pomoc, ten nie raczył pisnąć ani słowa. "Król kłamców" zrzucał winę na innego człowieka jako możliwego sprawcę. Geyer podróżował do kilku innych miejsc, ale instynkt podpowiadał mu, żeby pozostać w Indianapolis i dalej szukać właśnie tam. Pomimo braku postępów, Geyer nadal wierzył, że w tym mieście czeka go przełom w sprawie. "Nie mniej niż dziewięćset tropów, które mieliśmy prawie zostało już wykorzystanych" - napisał o całej sytuacji w swojej książce. Wiedział, że potrzebuje nowej strategii.

Dobry instynkt

Alice i Howard
Alice i Howard
Po pewnym czasie Geyer udał się do mniejszych, niezbyt oddalonych miasteczek, przeszukując je tak samo systematycznie jak Indianapolis. W Irvington trafił na przełom. Mężczyzna, który wynajął w październiku swój dom, pamiętał Holmesa, bo jego zachowanie było bardzo niegrzeczne i gwałtowne. I pamiętał, że razem z tym wybuchowym najemcą był chłopiec. Z ulgą i pewnością, że to już prawie koniec sprawy, Geyer udał się do wynajmowanej nieruchomości. Na klepisku piwnicy nie było żadnej wzruszonej ziemi, co na początku onieśmieliło detektywa, ale odkrył, że w małej alkowie znajdowała się skrzynia, a nieopodal niej znajdowała się miękka ziemia. Geyer wykopał dołek, ale nic nie znalazł. W stodole znalazł piec węglowy i pamiętając poprzedni zakup Holmesa w postaci dużego pieca, który potem porzucił, Geyer podejrzewał, że była to jakaś wskazówka. Na wierzchu widać było plamy wyglądające na zaschniętą krew. Przez telegram pani Pitezel zidentyfikowała skrzynię jako swoją. Geyer opuścił to miejsce, ale powrócił gdy usłyszał nowiny. Lekarz, który przeszukiwał stodołę pokazał mu fragmenty zwęglonych kości - część czaszki i kości udowej - które jak twierdził należały do dziecka płci męskiej. Znaleziono je w palenisku kominka. Geyer rozebrał piec na części i znalazł więcej szczątków – kompletne uzębienie oraz fragment szczęki, zidentyfikowane przez dentystę jako należące do chłopca w wieku od 7 do 10 lat. Jak wspominał Geyer: "Na dnie komina znaleziono zwęgloną bryłę, którą rozcięto i zidentyfikowano jako kawałek żołądka, wątroby i śledziony mocno spieczone razem. Znaleziono także miednicę należącą do tego samego chłopca." Kiedy Geyer pokazywał zdjęcie, na którym znajdował się przestępca, wiele osób potwierdziło, że widziało Holmesa wtedy w październiku. Jeden mężczyzna nawet pamiętał jak pomagał mu w zamontowaniu pieca. Przekonany, że wreszcie znalazł Howarda Pitezela i mając to potwierdzone przez inne wskazówki, Geyer "cieszył się przespaną nocą" jakiej nie miał od dwóch miesięcy. Poszukiwanie prawdy nareszcie dało mu jakąś satysfakcję. Był 27 sierpnia, minęły pełne dwa miesiące odkąd wyruszył na tą wyprawę i pięć tygodni odkąd znalazł siostry Howarda.

12 września Holmes został oskarżony o morderstwo Benjamina Pitezela. Nie przyznawał się do winy, a datę jego pierwszej rozprawy wyznaczono na 28 października. Mimo że wymyślił już swoje wymówki dla sądu, ludzie w Chicago dowiadywali się o nim coraz więcej nowych rzeczy. Wydawało się, że lista ofiar Holmesa była o wiele dłuższa niż przypuszczano.

Kraina możliwości

Holmes, który tak naprawdę nazywał się Hermann Webster Mudgett, przyjechał do Chicago w latach 80-tych XIX wieku, mając już wówczas dwie żony. Miasto przygotowywało się do Wystawy Światowej, co oznaczało duże pole do popisu dla sprytnego kanciarza. Erik Larson pisze o rozwoju "Białego Miasta", opisując wiele problemów, które napotkali na swojej drodze projektanci i inwestorzy Wystawy Światowej, ledwie dając radę przygotować na nią te wielkie połacie ziemii. Podczas całego wydarzenia przez miasto przewinęło się około 27 milionów ludzi, co mocno nadszarpnęło finanse miasta i stworzyło możliwości do rozwoju przestępczości, której policja w większości nie potrafiła ukrócić. Holmes był jednym z tych, którym udało się przechytrzyć system. Działał pośród wielu przybyszów, którzy szukali miejsca do zatrzymania się jak najbliżej centrum Wystawy, wiedząc, że to wśród nich znajdzie najsłabsze ofiary: samotne, naiwne kobiety, które łatwo poddadzą się czarowi "doktora." Podawał się za absolwenta prestiżowej szkoły medycznej i raczej zamożnego człowieka. Jego pierwszym miejscem zatrudnienia była apteka na rogu ulic South Wallace i 63-ciej, ale szybko przejął interes pani E.S. Holton, która wraz ze swoją córką "wyjechała do Kalifornii." Faktycznie, nikt więcej o nich nie słyszał, a Holmes przejął kontrolę nad sklepem. Naprzeciwko, na ulicy 63-ciej, była nieruchomość, którą kupił. Oszukując i mordując zbierał fundusze, aby zbudować trzypiętrowy, stupokojowy "Zamek", jak go nazywał. Kiedy w końcu poczuł potrzebę wyjazdu, próbował go spalić i wyłudzić odszkodowanie. W budynku tym śledczy znaleźli później dowody znacznie poważniejszych przestępstw niż oszustwa i bigamia.

Zamek

Zamek
Zamek
Holmes oferował pokoje młodym kobietom przyjeżdżającym na Wystawę Światową, a wiele z nich po prostu zniknęło. Dodatkowo, zatrudnił kilka kobiet, które również zaginęły. Z tego, co wiadomo, Holmes torturował i mordował te kobiety, pozbywając się ciał w piwnicznym piecu lub pozbawiając je ciała i sprzedając szkielety szkołom medycznym. Zamek Holmesa posiadał dźwiękoszczelne sypialnie z ukrytymi wizjerami, ścianami pokrytymi azbestem, rurami gazowymi, ruchomymi ścianami i odpowietrznikami, które mógł kontrolować z innego pomieszczenia. Wiele z "komnat" miało obniżane sufity i zapadnie w podłogach z drabinami prowadzącymi do mniejszych pokoi ukrytych pod spodem. Budynek posiadał sekretne przejścia, fałszywe drzwi, pokoje ze sprzętem do tortur oraz specjalnie wyposażony gabinet lekarski. Były tam także zsypy, które prowadziły do dwupoziomowej piwnicy, gdzie Holmes zainstalował duży piec. Była także pokryta azbestem komnata z prowadzącymi do jej wnętrza rurami gazowymi i dowodami na to, że coś w środku spalono. Wierzono, że Holmes umieszczał wybrane ofiary w specjalnych pokojach, gdzie wpompowywał śmiertelny gaz, kontrolując to z własnej sypialni i oglądając jak reagują. Najwyraźniej czerpał z tego jakąś potworną przyjemność. Czasami zapalał gaz, aby je doszczętnie spopielić lub przywiązywał ofiarę pasami do łóżka i rozciągał, aby sprawdzić jak daleko może się rozciągnąć ludzkie ciało. Kiedy kończył, mógł wrzucać ciała do zsypu, przez który trafiały wprost do piwnicy, w której czekały na nie beczki z kwasem i innymi chemikaliami. (Wiele innych szczegółów dotyczących zajęć Holmesa można znaleźć w książkach Schechtera i Larsona.) W Zamku w Chicago śledczy odkryli kilkanaście kompletnych szkieletów i wiele spopielonych fragmentów kości, w tym miednicę 14-latki. Była tam także zakrwawiona pętla oraz krypta wypełniona wapnem gaszonym. Jednak Holmes upierał się, że nie ma nic wspólnego z żadnym z morderstw. Ci ludzie, jak twierdził, albo sami odebrali sobie życia, albo zabił ich kto inny. Gazety pisały o "komnatach horroru", "Chicago Tribune" pisało, że "Zamek jest grobowcem" a "Philadelphia Inquirer" opisało kości zabrane z "kostnicy". Nie trzeba było długo czekać zanim na rynku pojawiły się książki o zbrodni, których celem było ugaszenie krwiożerczego pragnienia opinii publicznej oraz oczywiście zbicie na nich fortuny. Autorzy tych książek starannie próbowali dociec innych morderstw, które Holmes mógł popełnić aż do 1879 roku. Policja z Chicago oceniła jego żniwa na około 150 ofiar. W Filadelfii otworzono "Muzeum Holmesa". Ale Holmes zdawał się być gotów na całą tę nagonkę. Zawsze miał ten swój dar giętkiego języka i myślał, że tym razem uda mu się go także wykorzystać, pomimo, że jego sytuacja wydawała się beznadziejna. Wtedy po raz kolejny podał ludziom na tacy swoje wspomnienia.

Sztuka perswazji

Aby oczyścić się z zarzutów 34-letni Holmes napisał "Własną historię Holmesa, w której domniemany wielokrotny morderca oraz zagadkowy spiskowiec opowiada o dwudziestu dwóch tragicznych zgonach oraz zniknięciach, w które podobno był zamieszany." Do tego w formie załącznika dodał swój więzienny pamiętnik (Larson uważa, że to raczej wymyślony pamiętnik niż wspomnienia spisywane każdego dnia). Pamiętnik jest nudnym odtworzeniem jego rutynowych zajęć, które prawdopodobnie miały sprawić, że będzie się wydawał zwykłym człowiekiem zainteresowanym książkami. Sam swoje wyznania uważał za "dzieło literackie", co było doskonałym dowodem na jego narcyzm. Twierdził, że morderstwa, o które go oskarżono były jawnym sygnałem, że ten proces sądowy nie będzie uczciwy i bezstronny. Chciał wszystkiemu zaprzeczyć formalnie i publicznie. Dlatego też napisał opowieść swojego całego życia, wraz z pełnym przybliżeniem jego powiązań z rodziną Pitezel. Napisał: "Moim jedynym celem tej publikacji jest obrona mojego dobrego imienia przed okropnymi oszczerstwami na nie rzuconymi oraz zaapelowanie do trzeźwo myślącej amerykańskiej opinii publicznej o to, aby mnie tak szybko nie osądzać." W tym memoir, w którego publikacji pomagał pewien dziennikarz, Holmes opisuje Gilmanton w stanie New Hampshire, miasteczko, w którym dorastał jako Herman Webster Mudgett. Urodził się tam w 1861 roku i twierdził, że wiódł zwyczajne życie ze zwyczajnymi rodzicami i normalną rutyną lat szkolnych. Larson to podważa, wiedząc od specjalistów, że dzieci-psychopaci generalnie cierpią na zaburzenia zachowania, często związane z młodocianą przestępczością, chociaż nie w każdym przypadku się tak dzieje. Uogólnianie nie daje solidnego gruntu, aby dowiedzieć się prawdy o indywidualnych przypadkach, a ponieważ nie ma tu żadnych innych dowodów, nie wiemy, jakie dzieciństwo Holmesa było tak naprawdę.

Jako punkt zwrotny w swoim życiu Holmes opisuje dzień, kiedy starsi chłopcy siłą zmusili go do wejścia do miejscowego gabinetu lekarskiego, gdzie stanął oko w oko ze szkieletem. "Była to dziwna i niebezpieczna rzecz zrobiona dziecku w tak młodym wieku i o tak wrażliwym zdrowiu" mówi Holmes, chociaż przyznaje, że to doświadczenie uleczyło go z jego strachu. To właśnie to wydarzenie miało sprawić, że tak bardzo chciał zdawać na medycynę. Opisuje także swoje dziecięce kłamstwa i psoty oraz to jak ojciec go za nie karał. Gdy był w koledżu popełnił, jak twierdzi, swój pierwszy nieuczciwy występek. Pokazywał kolegom fałszywą książkę, zarabiając na niej pieniądze na swoje wydatki. Otrzymał dyplom szkoły medycznej Uniwersytetu Michigan w Ann Arbor i otworzył praktykę lekarską. Później bezowocnie próbował popełnić swoje pierwsze oszustwo ubezpieczeniowe, pomagając komuś sfingować jego śmierć przy pomocy ukradzionego nieboszczyka. Odtąd przez pewien okres czasu pracował jako lekarz w szpitalu psychiatrycznym, co pozostawiło ślad w jego psychice na całe życie. Zmienił nazwisko na H.H. Holmes i podawał się za farmaceutę w Chicago. To był początek jego kariery przestępczej.

Bliskie spotkania

Holmes kontynuował swoje memoir w stylu "jaki to ja jestem biedny", opisując krzywdy, których doświadczył i trudności, które przetrwał zanim poznał Bena Pitezela w 1888 roku. Weszli w spółkę, która dotyczyła różnych przedsięwzięć, z których obaj czerpali finansowe korzyści. Holmes wspomniał także o kilku zaginionych kobietach, które z nim powiązano, ale zrobił to w taki sposób, aby zapewnić czytelników, że przed zniknięciem zachowywały się na tyle dziwnie, że ich zniknięcie właściwie nie było niczym niezwykłym. Wspomina także, że wiele młodych kobiet, które spotkał na swojej drodze pozostało jak najbardziej żywych i miało się całkiem dobrze, a poznanie go wręcz przyniosło im korzyści. Jeżeli chodzi o Minnie Williams, która zniknęła bez śladu, Holmes opowiedział historię kobiety, która przeżywała ciężki okres w swoim życiu, miała nieślubne dziecko i skłonności samobójcze. Poddała się aborcji, czuła się okropnie zawstydzona i dlatego zostawiła wszystkich, których znała. Przez pewien czas pracowała jako jego sekretarka i często jadła posiłki w jego budynku, co jak twierdził może potwierdzać obecność fragmentów kości znalezionych w piecu. Jej siostra Nettie (nazywana także Nannie) również tam przyjechała, ale po krótkim czasie umarła. Prawdopodobnie Minnie uważała, że Nettie podrywa Holmesa, więc uderzyła ją stołkiem i zabiła (często cierpiała na ataki manii prześladowczej, więc nie potrafiła się hamować w takich sprawach). Holmes pomógł Minnie włożyć zwłoki do skrzyni i wrzucić do jeziora Michigan. "Z mojego punktu widzenia nie mogłem o tym zapomnieć" pisze o wydarzeniu Holmes. "Nie było też dnia, godziny, od tamtej okropnej nocy, kiedy nie oddałbym swojego życia w zamian za to, żeby Nettie Williams wróciła do nas." Holmes wówczas zerwał wszelkie stosunki z Minnie. Odeszła wtedy, a on zabrał ubrania, jakie po sobie pozostawiła i albo je spalił, albo oddał Pitezelowi. Nikt więcej nie usłyszał o Minnie… przypuszczalnie poza Holmesem, który powiedział, że pomógł jej później poradzić sobie z pewną inwestycją w ziemię w Teksasie.

Opisał także jak poznał rodzinę Pitezel oraz przedsięwzięcia biznesowe, w które wszedł z Benjaminem Pitezelem. Na końcu swojego wywodu próbował wykazać, że nie miał żadnego motywu, aby kogokolwiek zabijać, twierdząc, że był zawsze hojny, więc nawet chciwość nie wchodziła w grę, bo nie była cechą jego charakteru. Nie był także porywczy i nigdy nie popełnił żadnych nieuczciwych występków. Nie wierzył także, że może być psychicznie chory, nie miał żadnej choroby umysłowej w rodzinie ani informacji o tym od lekarzy, którzy go badali. Jeśli chodzi o sytuację z rodziną Pitezel, Holmes twierdził, że Pitezel był dla niego więcej wart żywy niż martwy, więc dlaczego miałby angażować się w zamordowanie go. Pisze: "Podsumowując, chciałbym powiedzieć, że jestem zupełnie zwyczajnym człowiekiem… i zaplanowanie oraz wykonanie niesłychanej ilości złych uczynków, które są mi przypisywane byłoby zupełnie poza moimi możliwościami." Poprosił opinię publiczną o wstrzymanie się od osądu jego winy lub niewinności do czasu, aż będzie mógł udowodnić niewinność w czasie procesu. Chciał także oddać w ręce sprawiedliwości tych, "za których złe uczynki on teraz cierpiał." Jednakże publikacja ta była tak oczywiście subiektywna, że czytelnicy woleli bardziej sensacyjne opowieści sprzedawane w gazetach. Nikt tak naprawdę nie wierzył we "własną historię" Holmesa, chociaż niewątpliwie stanowi ona interesującą pozycję kolekcjonerską dla zainteresowanych jego sprawą.

W grze

Obrońcy Holmesa próbowali opóźnić jego proces, jednak im się nie udało. Dodatkowo, władze Chicago i Filadelfii sprzeczały się o to, kto pierwszy powinien go sądzić, ale ostatecznie pozostał w Filadelfii. Proces rozpoczął się tak jak zaplanowano, 28 października, i trwał pięć dni. Pierwszego dnia Holmes próbował się bronić, jednak nie potrafił przedstawić żadnych solidnych argumentów. Najlepszy zapis wydarzeń z rozprawy pochodzi z przemowy prokuratora George’a S. Grahama, którą szczegółowo przedstawił Geyer w swojej książce. Jednak nie przedstawił on kilku interesujących wydarzeń. Na przykład, tego, że frenolog John L. Capen przygotował w trybie zaocznym analizę Holmesa, która została opublikowana podczas procesu w "New York World." Opisywał "budzącą odrazę" twarz i wskazał, że wielcy mordercy mają "niebieskie oczy." Wyraz twarzy Holmesa według Capena był okrutny i nieludzki, a jego uszy, dziwacznie wywinięte, były swoistym piętnem przestępcy. To był dowód na złą naturę i pociąg do zbrodni. Innymi słowy, Capen skazał niewinnego jeszcze w świetle prawa mężczyznę na podstawie jego wyglądu.

Podczas procesu Holmes poprosił o możliwość bronienia się. Sędzia Arnold zgodził się mówiąc: "To pańskie konstytucyjne prawo, aby bronić się we własnej sprawie." Holmes zadawał pytania przyszłym członkom ławy przysięgłych, podczas gdy jego dotychczasowi obrońcy opuścili budynek sądu. Holmes zachował powagę, która pomagała mu radzić sobie ze stresem i próbował odrzucić każdą osobę, która powiedziała, że czytała gazety, ale sędzia zauważył, że to nie było argumentem przeciwko zostaniu członkiem ławy przysięgłych.

Jego linia obrony

Prośba Holmesa o możliwość bronienia się samemu we własnej sprawie była bezprecedensowa. Nigdy wcześniej żaden morderca nie robił tego w Stanach Zjednoczonych, więc w rozprawie uczestniczyła grupa prawników i studentów prawa. Reporter gazety "Philadelphia Inquirer" opisał wystąpienie Holmesa jako energiczne i "godne uwagi." W stosunku do sędziego był pełen szacunku, ale dla oskarżyciela był niemiły. Poprosił o analizę płynu, o którego użycie jako trucizny przy zabójstwie dzieci był oskarżony (a którego policja nie miała w posiadaniu) i chciał wyników toksykologii, które jako lekarz mógłby sam analizować (pomimo że jego wykształcenie było fałszywe). To wywarło na procesowej publiczności wrażenie mężczyzny, który gotów był użyć nauki, aby oczyścić się z zarzutów. Jednak Holmes często zmieniał tok przesłuchania wypytując o bezsensowne szczegóły i sprzeczał się z prokuratorem, którego łatwo było zdekoncentrować takim zachowaniem. Holmes popełnił błąd, kiedy po opisaniu zwłok Pitezela ze wszystkimi okrutnymi szczegółami, poprosił o przerwę na lunch, ponieważ, jak sam powiedział, zgłodniał. Okazało się, że nie ma poczucia żalu z powodu domniemanego samobójstwa człowieka, który był jego przyjacielem i partnerem biznesowym. Przez resztę tamtego dnia starał się profesjonalnie prowadzić swoje przesłuchanie, jednak nie potrafił wskazać żadnych argumentów za swoją niewinnością. Kluczowi świadkowie stwierdzili, że Pitezel nie mógł popełnić samobójstwa, jak twierdził Holmes. Pomimo protestów Holmesa sędzia zarządził wieczorną kontynuację rozprawy. Holmes twierdził, że źle się czuje, ale widać było, że po prostu traci grunt pod nogami w swojej własnej sprawie. Wieczorna sesja przyniosła coś niespodziewanego. Holmes poprosił sąd o przywrócenie swoich dwóch adwokatów do sprawy, podczas gdy on zrzeknie się swojej roli oskarżonego-obrońcy. Gdyby nie miał kompetentnych doradców, pewnie jeszcze bardziej zaszkodziłby swojej sprawie. Pomiędzy jego wybrykami i widocznym zmęczeniem pod koniec tamtego dnia, ława przysięgłych dobrze widziała utratę pewności siebie obrońcy oraz jego nieumiejętność zachwiania zeznań najważniejszych świadków. Mógł nie przyznawać się do winy, ale jego zachowanie wskazywało na to, że przyznaje się do porażki. Wstał tylko raz, aby przyjrzeć się innemu świadkowi – trzeciej żonie, która zeznawała przeciwko niemu. Pokazał wybuch emocji, tak jakby został uderzony jej zdradą, jednak nie udało mu się zmienić jej zeznań na temat zachowania w dniu, kiedy prawdopodobnie zamordowano Pitezela. Oskarżenie potraktowało sprawę bardzo szczegółowo i przedstawiło gotowość do okazania 35 świadków, którzy widzieli Holmesa w różnych miejscach tuż po morderstwie Pitezela. Ale sędzia zarządził, że proces musi ograniczać się do samego morderstwa Pitezela, więc Graham przedstawił sposób, w jaki zidentyfikowali jego ciało. Kiedy się tylko dało, wtrącał uwagi o karygodnym zachowaniu Holmesa w tej sprawie. Wraz z lekarzami udowodnił, że chloroform, który Pitezel rzekomo sam sobie zaaplikował i który go zabił, został tak naprawdę podany siłą i to kiedy mężczyzna był już martwy. Więc Pitezel był martwy i nie zginął ani z przyczyn naturalnych, ani ze swojej własnej ręki. Podczas, gdy Holmes przyznał się do bycia z nim, ławnicy nie mieli naprawdę innego wyboru jak uznać go winnym. Ponadto, Carrie Pitezel przekonała salę sądową swoim smutną opowieścią, o tym jak dowiedziała się, że jej dzieci nie żyją. W swojej mowie końcowej, która trwała ponad dwie godziny, Graham nazwał Holmesa "najgroźniejszym człowiekiem na świecie" i poprosił ławników, aby nie bali się wykonać swojego obowiązku i zachować jak "uczciwi ludzie." W końcu ława przysięgłych uznała Holmesa winnym zabójstwa Benjamina Pitezela, a sędzia skazał go na śmierć przez powieszenie.

Oczyszczenie

Po ogłoszeniu wyroku prawnicy Holmesa przygotowywali się do apelacji (która nigdy nie doszła do skutku), a on sam po raz kolejny spisał swoje wyznania, mając nadzieję na obiecane 10 tysięcy dolarów od ich wydawcy. Opublikowano je w "The Philadelphia Inquirer." Była to jego trzecia opowieść na tak dużą skalę na temat wydarzeń związanych z Pitezelem. Próbując zasłużyć na miano najpopularniejszego mordercy na świecie twierdził, że zabił ponad 100 osób. Jednak po przemyśleniu sprawy zredukował liczbę do 27 zabójstw, włączając w to Pitezela i jego dzieci. Twierdził, że nie mógł nic poradzić na swoją żądzę zabijania.

"Urodziłem się z Diabłem u kołyski, w której przyszedłem na świat" – próbował się usprawiedliwiać. Odczytanie jego ostatnich słów miało miejsce tuż przed jego egzekucją 7 maja: "Wydaje się to być najlepszym czasem, o ile kiedykolwiek taki mógłby nastąpić, aby opisać szczegóły 27 morderstw, którym już nie ma sensu zaprzeczać, że jestem winny." Przyznał, że istnieją przytłaczające dowody na jego udział w tych zabójstwach i że mówi tylko o tych sprawach, które badała policja i ma nadzieje, że po jego śmierci ludzie nie będą uważali go za winnego innych zbrodni. Wydawało mu się wystarczające, że detektyw Geyer porządnie przeczesał jego życie i że już nie miał nic do ukrycia. Holmes twierdził, że chciał złożyć zeznanie w tamtym momencie z kilku powodów, a wybrał "Philadelphia Inquirer" jako swojego pośrednika, aby zeznania te zostały upublicznione. Zapewnił czytelników, że nie szuka sławy, a cały ten biznes go tylko zniesmaczył. Kiedy przyznał się do zabójstw powiedział, że uważa się za "najbardziej obrzydliwego przestępcę czasów nowożytnych."

Udręczony

Poczuł, że pod wpływem pobytu w więzieniu jego oblicze zaczęło się zmieniać, że wyglądał bardziej demonicznie niż przedtem: "Zaczęła mnie dręczyć ta okropna choroba, rzadka, ale straszna…zniekształcenie… Moja głowa i twarz stopniowo przyjmują podłużny kształt. Całkowicie wierzę, że zaczynam przypominać diabła – że to podobieństwo niemal całkowicie już się dokonało." Sam zdiagnozował u siebie "nabytą manię zabijania" oraz "degenerację", co oznaczało, że był moralnym kastratem. Teorie dotyczące kryminologii w tamtym czasie były oparte na badaniach Cesare Lombroso, włoskiego antropologa i profesora uniwersytetu w Turynie. W 1876 roku Lombroso opublikował "L’uomo delinquente." Lombroso wierzył, że ludzkie zachowanie można sklasyfikować bezstronnymi testami, a niektórzy ludzie urodzili się z fizycznymi cechami warunkującymi ich przyszłe przestępcze życie. Chodziło tu o takie cechy jak wydatne łuki brwiowe, długie ręce i nos podobny do małpiego. Według niego były to pozostałości ewolucji po prymitywnych czasach, a ludzie o takim wyglądzie byli skazani na bycie degeneratami. Teorie Lombroso szybko rozprzestrzeniły się po Europie i Ameryce dzięki popularnej wówczas teorii ewolucji. Tak, więc Holmes padł ofiarą takiego błędnego myślenia. W innym dziesięcioleciu Lombroso i jego teorie w ogóle nie byliby brani pod uwagę. Jednak zgodnie z jego teorią Holmes "widział" wypukłość na jednej stronie głowy i "odpowiednie wgłębienie po jej drugiej stronie." Zauważył także braki z nosie i uchu oraz wydłużenie się tudzież skrócenie różnych kończyn. Jeden z kryminologów, który go zobaczył, uznał go za winnego już po samym wyglądzie. Holmes powiedział, że zeznawał po części tak, aby usprawiedliwić te naukowe dedukcje. Niestety nie wiedział, że nie były one wcale naukowe. Jego motywem było prawdopodobnie zwrócenie na siebie uwagi, aby móc oddać się ostatniemu momentowi sławy. Bez wątpienia podobało mu się, że miał taki wpływ na swoją widownię. Jak przyznał, jego pierwsze morderstwo polegało na upozorowaniu przedawkowania narkotyków byłego kolegi ze szkoły dla pieniędzy z ubezpieczenia. Holmes przyznał (prawdopodobnie kłamiąc), że spowodowało to u niego okropne wyrzuty sumienia, ale to właśnie wtedy rozwinął się u niego apetyt na krew. Drugie zabójstwo, jak powiedział, było "przypadkiem", kiedy wdał się w bójkę z mężczyzną, który był mu dłużny pieniądze. Potem zabił kilka osób, aby sprzedać ich ciała "handlarzowi zwłok" za cenę od 25 do 45 dolarów za jedno. Później stracił kontakt z handlarzem, więc czasami zakopywał ofiary w podłogach swoich biur. Niektóre z ofiar otruł, inne pobił na śmierć, a kilka zamknął w swoich kryptach, aby zagazować lub udusić – żeby zginęły "powolną i długą śmiercią." Większość z tych spraw dotyczyło pieniędzy, zagrożenia odkryciem jego zbrodni lub inną możliwością wzbogacenia się dla Holmesa. Czasami miał w swoich działaniach wspólników. W jednej ze spraw, kiedy próbował zamordować przy pomocy chloroformu trzy młode kobiety w jednym czasie, udało im się uciec i zawiadomiły policję. Holmesa aresztowano, jednak, nie wiadomo dlaczego, nie został postawiony w stan oskarżenia za usiłowanie zabójstwa, albo chociażby napaść. W niektórych sprawach Holmes także nie znał lub nie pamiętał nazwiska ofiary lub niedoszłej ofiary. Czytelników najbardziej interesowało to, co Holmes może powiedzieć o siostrach Williams i rodzinie Pitezel i w obu tych sprawach podał dość sporo szczegółów (chociaż nikt nie wie jak wiele z nich było prawdą).

Sprawy rodzinne

Holmes opisał "chrześcijański charakter" Minnie Williams i wycofał się z wielu rzeczy, które wcześniej o niej powiedział, o jej stanie umysłu oraz domniemanym zabójstwie siostry. Nigdy nie była w szpitalu psychiatrycznym ani się nie ukrywała, aby chronić swoją reputację. Holmes poznał ją w 1888 roku w Nowym Jorku, a potem spotkał pięć lat później w Chicago. Namówił ją do oddania mu kilku większych sum pieniędzy, a potem wmanewrował do zaproszenia siostry do Chicago, aby mógł położyć łapę na ich ziemi w Teksasie. Nannie/Nettie przepisała mu wszystkie swoje dobra ziemskie. "Po tym została natychmiast zabita, aby nikt w środku ani w pobliżu Zamku nie dowiedział się o jej obecności tutaj." Ku jego rozgoryczeniu zostawiła coś po sobie – odcisk buta na drzwiach posiadłości, który powstał, gdy walczyła o życie. W ten sposób władze Chicago miały nadzieję udowodnić, że została zamordowana.

Holmes powiedział Minnie, że jej siostra zrezygnowała z podróży na północ. Następnie upewnił się, że własność Minnie pozostanie w jego rękach i ją także zabił. Otruł ją i zakopał w piwnicy domu, którego był właścicielem. Próbował obwinić ją o śmierć siostry i dzieci Pitezela, czego sam się wtedy wypierał. "To najsmutniejsza i najbardziej ohydna ze wszystkich moich zbrodni" - skomentował. Następnie opowiedział o Pitezelu. Holmes dał do zrozumienia, że wiedział, że zabije tego człowieka od pierwszej minuty, kiedy go spotkał. Wszystko co robił dla Pitezela było sposobem na zdobycie jego zaufania. Pitezel "spotkał się ze śmiercią" 2 września 1894 roku. Holmes pisał fałszywe listy od pani Pitezel, które na bieżąco mu pokazywał, co sprawiło, że tamten zaczął więcej pić. Holmes obserwował i czekał, aż do czasu, kiedy mógł podejść do Pitezela pijanego w sztok w środku dnia. Spakował swoje rzeczy, gotów do wyjazdu, poszedł do śpiącego w łóżku Pitezela, związał go, oblał jego ubranie i twarz benzenem, a następnie zapalił zapałkę. Dosłownie spalił swojego ex-wspólnika żywcem. Pitezel krzyczał i błagał o litość, prosząc Holmesa o szybką śmierć "co nie zrobiło na nim żadnego wrażenia." Kiedy Pitezel się wykończył, Holmes ugasił płomienie, zdjął więzy i wylał chloroform na jego brzuch, próbując sprawić, aby jego śmierć wyglądała na przypadkową eksplozję. W ten sposób firma ubezpieczeniowa miała szybko wypłacić pełną kwotę polisy. Zostawił ciało wystawione na działanie słońca na czas zanim ktoś je znajdzie, prawdopodobnie po to, aby jeszcze trudniej było je zidentyfikować. "Wyszedłem z domu bez żadnych wyrzutów sumienia z powodu moich okropnych czynów" - podsumował.

Wykolejeniec

Jednak, jak przyznał Holmes, chloroform najwyraźniej pozbawił tkanki Pitezela alkoholu, więc nikt nie wiedział, że ten był pijany. Mimo wszystko jednak, Pitezela nadal można było rozpoznać. Co dziwne, Holmes powiedział, że trzy tygodnie później odwiedził grób, gdzie zakopano Pitezela i udawał, że zbiera próbki do analizy mikroskopowej. Zrobił swoją własną sekcję zwłok i przyznał, że wówczas odkrył, jak bardzo cięcie zwłok nożem było satysfakcjonujące.

Holmes miał także swoją własną opowieść na temat młodego Howarda Pitezela. Miał zamiar zamordować całą trójkę dzieci Pitezela, więc ukrył je w hotelu do czasu, aż wymyślił sposób, który nie przysporzy mu żadnych podejrzeń. Po tygodniu otruł chłopca i pociął go na kawałeczki tak małe, aby zmieściły się w drzwiczkach piecyka, który zakupił. Nie czuł nic, kiedy to robił, jedynie przyjemność z zabijania innej osoby. Potem zabrał dziewczynki do Chicago, Detroit i Toronto. Tam Alice i Nellie Pitezel spotkały się z przeznaczeniem. Były "dwudziestą szóstą i dwudziestą siódmą" z jego ofiar. Pozwalał im wierzyć, że niedługo spotkają się z matką (którą również sprowadził do Toronto), w międzyczasie planując jak się ich pozbyć. Zmusił je, aby weszły do dużej skrzyni, w której je zamknął zostawiając dziurkę doprowadzającą powietrze. Następnie wrócił i wpompował do środka gaz, aby zabić dziewczynki. Wykopał płytkie groby, rozebrał je i wrzucił zwłoki bez zastanowienia. Podsumował to tak: "Przez osiem lat przed ich śmiercią byłem dla nich jak ojciec i traktowałem jak moje własne dzieci." Planował także zakończyć życie pani Pitezel wraz z dwójką pozostałych dzieci, używając nitrogliceryny, ale aresztowano go zanim zdołał tego dokonać. Swoje zeznanie zamknął mówiąc, że jego ostatnie publiczne wyznanie pełne jest żalu z powodu tych złych uczynków. Nie spodziewał się, że ktokolwiek tak naprawdę mu uwierzy. Geyer przyznał później w swojej książce, że zeznanie Holmesa opublikowane w wielu gazetach 12 kwietnia 1896 roku było tak niespójne z zebranymi faktami o śmierci dzieci Pitezela, że "policyjne kręgi od razu je odrzuciły." Wówczas w jednym szybkim ruchu, jak opisuje to Geyer, Holmes wyparł się zeznania i okazało się, że wiele z jego "ofiar" albo jeszcze żyje, albo zmarło w sposób ewidentnie naturalny. Kiedy policjanci powiedzieli, że jego opowieść jest nieprawdziwa, miał powiedzieć "Oczywiście, że nie jest prawdziwa, ale gazety chcą sensacji, więc ją mają." Mimo wszystko jednak policja uwierzyła w to, co mówił o zabójstwie Benjamina Pitezela. Geyer uważał za kompletną podłość fakt, że Holmes nie chciał wyjawić prawdy nawet będąc w obliczu śmierci.

Jego koniec

7 maja 1896 roku H.H. Holmes stanął na szubienicy. Jego ostatnim posiłkiem były gotowane jajka, tosty i kawa. Nawet mając pętlę na szyi zmienił swoją historię. Twierdził, że zabił tylko dwoje ludzi i próbował powiedzieć coś więcej, ale o 10:13 otworzyła się zapadnia i został powieszony. Zmarł po 15 minutach.

Bojąc się złodziei zwłok, którzy mogliby sprzedać jego ciało, Holmes przedstawił pewną prośbę. Nie chciał autopsji i poinstruował swoich prawników, aby upewnili się, że pochowano go w trumnie wypełnionej cementem. Trumnę zabrano na cmentarz Holy Cross leżący na południu Filadelfii, a dwóch strażników pilnowało grobu przez całą noc zanim złożono jego ciało do podwójnego grobu również zalanego cementem. Nie postawiono żadnego nagrobka, chociaż obecność takiego grobu odnotowano w rejestrze cmentarnym. Prawnicy Holmesa odrzucili ofertę sprzedaży jego ciała za 5 tysięcy dolarów i odmówili oddania jego mózgu do Philadelphia’s Wistar Institute, który miał nadzieję przeanalizować go pod kątem lepszego zrozumienia umysłu zbrodniarza. Po śmierci Holmesa zdarzyło się też kilka dziwnych rzeczy, które dały początek plotkom, że miał on jakieś konszachty z diabłem. Chodzi o kilka zagadkowych śmierci oraz o pożar komisariatu policji, który zniszczył wszystko oprócz zdjęcia Holmesa.

Podczas trwania sprawy Holmesa pojawił się nowy amerykański fenomen wynikający ze społecznej fascynacji sensacyjnym przestępstwem. Tysiące ludzi stało w kolejkach, aby zobaczyć miejsce zbrodni w Chicago, więc były oficer policji przemianował niesławny budynek na Upiorny Zamek Holmesa, na atrakcję, która zapewniała wycieczki do komnat tortur i śmierci. Ale zanim je otworzono, wybuchł pożar, który doszczętnie wszystko strawił.

Tak wielu ludzi, którzy wynajmowali u Holmesa pokoje podczas trwania Wystawy Światowej zaginęło, że sensacje o jego ofiarach urosły do liczby 200 osób. Niektórzy ludzie powtarzają te brednie do dzisiaj. Prawdopodobne jest, że Holmes i jego odwołane zeznania nie mają nic wspólnego z prawdą, ale nie sposób jest się dowiedzieć ile osób tak naprawdę zabił.

Film o Holmesie "H. H. Holmes: America's First Serial Killer."

Większość "popularnych" seryjnych morderców ma jakiś film na swój temat, czy to miniserial o Tedzie Bundym, czy film o Aileen Wuornos, ale trudno jest o taką prezentację dla osoby żyjącej tak dawno temu jak Holmes. Książka Larsona "The Devil in the White City" przyniosła dość dużą popularność osobie H.H. Holmesa, ale aż dotąd nie było żadnego szczegółowego wydawnictwa na jego temat. Mimo, że prawa do filmowej adaptacji książki Larsona zostały wstępnie zakupione przez Cruise/Wagner Productions, nie przedstawiono żadnych planów nakręcenia filmu. Jednak istnieje sposób, aby mieć większy wgląd w sprawę Holmesa. W 2003 roku Waterfront Productions wydało godzinne DVD o życiu i zbrodniach H.H. Holmesa. Co prawda, producent John Borowski błędnie opisuje Holmesa jako pierwszego amerykańskiego seryjnego mordercę, ale inne fakty przedstawione w filmie nie odbiegają od prawdy. Dla tych, którzy znają sprawę, dokument ten pozwala zobaczyć historyczne zdjęcia z gazet i artykuły o Zamku Holmesa, jego dom rodzinny w New Hampshire oraz jego wywiady dla prasy, gdy oczekiwał na swój proces w Filadelfii. Borowski nie próbuje upiększać tej historii. Zaznacza nawet, że są różne szacunki, co do końcowej liczby ofiar Holmesa - liczby, której nikt nie zna. Dokument ten nagrywano przez 3 lata, całkowicie na koszt Borowskiego, a zainicjował go artykuł o Zamku Holmesa w Chicago. Miejsce to spaliło się zanim zostało uczynione muzeum rozrywki, ale okropieństwa, jakie miały tam miejsce na zawsze naznaczyły to miejsce niespokojnymi duchami. W wywiadach Borowski opisuje jak zafascynowała go osoba Holmesa, pozornie uczciwego obywatela oraz członka rodziny, który zabijał kogo popadnie, nie mając jednego typu ofiar i który uśmiercał ofiary nie tylko dla korzyści finansowych, ale także aby się rozerwać narzędziami tortur własnego wynalazku. Dokument ukazuje XIX-wieczne zdjęcia i mapy oraz pokazuje rekonstrukcje niektórych scen, używając autentycznych artefaktów z lat 80-tych XIX wieku takich jak skalpele i latarnie. Borowski zdobył nawet kopię aktu urodzenia Holmesa.

W skrócie, Borowski zrobił kawał dobrej roboty dla fanów i naukowców związanych z dziedziną kryminalistyki. Nie tylko jest to pierwszy dokument na ten temat, ale także jest źródłem mnóstwa historycznych materiałów.

Przygotowała Karolina


do góry