Jest godzina w wielkim mieście
	Nocy zmięta bibułka
	Wala się po krawężnikach
	W zapyziałych zaułkach
	Jest godzina w wielkim mieście
	Rozcieńczona światłem
	Kiedy żyje się niechętnie
	Gdy umiera się najłatwiej
	Mój stary upiór o tej porze
	Szczecine ma na pysku siną
	Nikotynowy żółty bożek
	Schowany w fiolkę z antygrypiną
	Miła, zabrano nam horyzont
	I wyleczono nas z błękitu
	Pójdziemy, skąd powiało bryzą
	Po wąskim, szarym moście świtu
	Na drugi brzeg, gdzie serce stanie
	Gdzie nie ma przedrzeźniania znaczeń
	Miła, nie pytaj mnie, jak żyć
	Bo tylko świt...
	Bo tylko spacer...